"Bombardier" chce pracować w gospodarstwie "Pudziana". Jest deklaracja!

- Chcę pokonać "Pudziana", a potem zaprosić do siebie. Chciałbym, żeby sprawdził się w senegalskich zapasach - mówi "Bombardier", najbliższy rywal Mariusza Pudzianowskiego. Do starcia kolosów z Polski i Senegalu dojdzie 23 października na KSW 64.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Mariusz Pudzianowski i Serigne Ousmane Dia WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Mariusz Pudzianowski i Serigne Ousmane Dia
- Pierwszy raz w życiu czułem tak intensywny ból - mówi nam Serigne Ousmane Dia o wydarzeniach z 20 marca tego roku. Senegalski kolos miał wtedy walczyć z "Pudzianem" na KSW 59. W ostatniej chwili musiał się jednak wycofać. Powodem był atak wyrostka robaczkowego, który stanowił nawet zagrożenie życia.

"Bombardier" dobrze pamięta ten fizyczny ból, ale on już odszedł. Dziś, siedząc na kanapie w siedzibie federacji KSW, olbrzymi zapaśnik (198 centymetrów wzrostu, prawie 150 kilo wagi) o imponującej muskulaturze i łagodnym uśmiechu mówi o innym, związanym z odwołaniem walki. O bólu, który wciąż w nim siedzi.

- Po pierwsze dla sportowca, który przez kilka miesięcy przygotowuje się w konkretnym celu, konieczność wycofania się w ostatniej chwili jest bardzo deprymująca. Po drugie, w naszych senegalskich zapasach jest tak, że jeżeli walka zostaje przełożona z powodu jednego z zawodników, wszyscy uważają, że winny jest ten, który nie mógł walczyć. Mówią, że się bał. Dlatego teraz za wszelką cenę chcę stanąć w oktagonie z "Pudzianem". Chcę udowodnić, że się nie przestraszyłem. I wygrać.

ZOBACZ WIDEO: EFM Show 2. Zobacz najbardziej widowiskowe nokauty!

Dia to mistrz sportu walki nazywanego laamb. Zapasów o wielowiekowej tradycji, które w ostatnich kilkudziesięciu latach urosły do rangi narodowego sportu Senegalu. Najlepsi zawodnicy laamb, a "Bombardier" jest jednym z nich (z 38 walk wygrał 31) są w tym kraju wielkimi gwiazdami. Ich zmagania odbywają się na stadionach w obecności nawet 30 tysięcy widzów, są zapraszani na spotkania z prezydentami.

Najbliższy rywal Pudzianowskiego - walkę przełożono na 23 października i galę KSW 64 - widział się już z kilkoma z głowami swojego państwa. Z dumą oświadcza, że obecny prezydent Macky Sall wie o jego październikowej walce w Łodzi. Dia obiecał mu nawet, że po powrocie przyjdzie do niego z trofeum za zwycięstwo.

44-letni wojownik uważa, że ma dużą szansę na pokonanie "Pudziana". Mimo dużo większego doświadczenia siłacza z Białej Rawskiej w MMA (23 walki przy tylko dwóch "Bombardiera"), Senegalczyk czuje, że będzie miał nad nim przewagę. - Widzę, jak walczy. W jego pojedynkach najwięcej jest zapasów i ciosów pięściami. Laamb obejmuje jedno i drugie, a ja uprawiam ten sport od trzydziestu lat. Chcę wygrać, bo zamierzam zostać w KSW na dłużej. Nawet na pięć lat - zapowiada Dia.

O ile w starciu ludowych bohaterów Polski i Senegalu pięści mają uderzać z potworną siłą, a kości trzeszczeć, o tyle poza oktagonem wrogości na pewno nie będzie. Niezależnie od wyniku walki, potężny Afrykanin chciałby, żeby Pudzianowski przyjechał do jego kraju z rewizytą. Żeby sprawdził się w zapasach laamb, poznał senegalską kulturę, serdeczność jego rodaków. I przekonał się, że "Bombardier" jest w swojej ojczyźnie większą gwiazdą niż on w Polsce.

- On jest u was bardzo znaną osobą, ale ja mogę powiedzieć, że jestem najpopularniejszym sportowcem Senegalu. No, może ewentualnie drugim, za Sadio Mane (piłkarz Liverpoolu - przyp. WP SportoweFakty). Ekipa KSW, która przyjechała do mnie na nagranie, coś o tej popularności wie. Jak szliśmy po ulicy, co chwila ktoś nas zatrzymywał, zaczepiał.

Mistrz senegalskich zapasów żałuje, że nie mówi w tym samym języku, co były mistrz świata strongmanów. Uważa, że ich rozmowy mogłyby być bardzo ciekawe, że prawdopodobnie nadają na tych samych falach. Pewnie ma rację, bo jeśli prześledzić historie życia Pudzianowskiego i Dii, wydają się przeznaczeni na dobrych kumpli.

Obaj zaistnieli dzięki sportowi, obaj do wielkiej popularności szli po wyboistej drodze, na której bardzo szybko musieli się nauczyć ciężkiej pracy. Pudzianowski od najmłodszych lat pomagał rodzicom w gospodarstwie. Pochodzący z położonego nad Atlantykiem miasta M'Bour "Bombardier" razem z ojcem wypływał na połowy ryb. Polski siłacz do dziś często pracuje na farmie, od czasu do czasu lubi pokazać się za kierownicą traktora. A Senegalczykowi zdarza się wsiadać do łódki i zarzucać sieci w oceanie.

- Jeśli Mariusz przyjmie zaproszenie, chętnie wypłynę z nim w morze. Zachodzące słońce, kołysanie fal i dwóch kolosów wracających razem z połowu? Widzę to! - mówi z uśmiechem Dia. - A u niego w gospodarstwie też chętnie popracuję, zobaczę miejsca, w których się wychowywał. Uważam, że właśnie na tym polega życie. Na wymianie doświadczeń.

Czytaj także:
"90 minut szybko mija". "Pudzian" pokazał zdjęcie ze sparingów
KSW uczy się na błędach. Będzie rezerwowy w walce "Pudziana" z "Bombardierem"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×