Toyota pokazuje swój potencjał

Po nieudanej inauguracji w Australii, Jarno Trulli ze stajni Toyoty pokazał, że jego zespół ma duże aspiracje w tym sezonie. Włoch po bardzo dobrym wyścigu zajął czwarte miejsce. Mniej szczęścia miał jego partner Timo Glock, który podobnie jak w Australii zakończył swój udział w wyścigu na pierwszym okrążeniu. - Musimy liczyć na lepszą fortunę w Bahrajnie - skwitował krótko Niemiec.

Michał Rudnik
Michał Rudnik

Jarno Trulli nie krył swojego zadowolenia po dojechaniu do mety na czwartej pozycji. - Miło być ponownie na punktowanym miejscu, zwłaszcza po tak trudnym wyścigu - mówi Włoch. - Jestem bardzo zadowolony z pobytu tutaj, a także wcześniej w Kolonii. Mój wynik jest głównie zasługą ich pracy w zimie, dlatego właśnie im dedykuję swój występ - powiedział zadowolony Trulli.

Jak przyznaje włoski kierowca sam start nie był udany i zmusił go do trudnej walki podczas całego wyścigu. - Miałem trudny start, na pierwszym zakręcie straciłem trochę przyczepność, pojechałem za szeroko i otarłem się o Nicka Heidfelda. W efekcie straciłem kilka pozycji. Później jednak udało mi się utrzymać tempo McLarena. Dzięki świetnej pracy mojego zespołu na pit stopach zdołałem wyprzedzić Marka Webbera - chwali swoich mechaników Trulli. - W samej końcówce skończyłem wspaniałą walkę z Lewisem Hamiltonem, gdzie obaj naciskaliśmy bardzo mocno. On był szybszy, ale ja dałem z siebie sto procent i przy świetnej pracy zespołu zajęliśmy czwarte miejsce.

Jarno Trulli po GP Malezji stwierdził, że jest zachwycony postępami, jakich dokonuje ostatnio jego zespół. - Wierzę, że będziemy w stanie utrzymać tempo rozwoju Toyoty. Podczas zimowych testów wyglądaliśmy naprawdę mocno. Potencjał, jaki mamy, powinien nam pozwolić odbić się od dna i wyrównać wyniki z sezonu 2005 - zakończył uradowany Włoch.

O wiele mniej powodów do optymizmu miał niemiecki kierowca Timo Glock. - Niestety to był krótkie popołudnie dla mnie - powiedział partner Trulliego. - Start nie był perfekcyjny, miałem problemy, wszedłem z kimś w kontakt, ale cały czas mogłem jechać dalej. Na zakręcie czternastym wjechał we mnie od tyłu Nico Rosberg. Gdy patrzyłem chwilę wcześniej w lusterko był sporo za mną. Nie spodziewałem się, że będzie chciał atakować w tym miejscu. Chwilę później uderzył mnie z tyłu, zniszczył zawieszenie i wyeliminował z wyścigu. Szkoda, zwłaszcza, że wcześniej dobrze wypadliśmy w kwalifikacjach - stwierdził niepocieszony Niemiec. - Teraz pozostaje nam liczyć na lepszą fortunę w Bahrajnie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×