Reprezentacja Hiszpanii zajęła pierwsze miejsce w grupie B, jednak zamiast radości, jest wiele negatywnych komentarzy. Ekipa z Półwyspu Iberyjskiego zawiodła z Marokiem, tylko remisując 2:2. Gdyby nie wpadka Portugalii, podopieczni Fernando Hierro w kolejnej fazie musieliby grać z mocnym Urugwajem.
- To był bardzo trudny mecz z reprezentacją, która pomimo odpadnięcia skorzystała z szansy na pokazanie światu, że jest kimś. Od początku grali bez niczego do stracenia, a my musieliśmy być ostrożniejsi, bo oni w każdej akcji szli na maksa. Patrzyliśmy przy tym na wynik drugiego meczu, który wpływał na nasze miejsce. Okoliczności były dosyć dziwne, ale trzeba teraz pozostać spokojnym, bo cel został wypełniony - zaznacza Sergio Ramos.
Kapitan Realu Madryt uderzył się w pierś. Po spotkaniu nie bał się przyznać do błędu. - Wszyscy musimy dokonać samokrytyki, bo uważam, że na pewno możemy grać lepiej. Ja pierwszy mam rzeczy do poprawy, bo z silniejszymi rywalami nie ma miejsca na takie błędy - dodaje stoper.
- Lubimy być szczerzy i klarowni, nie lubimy czarować ani owijać w bawełnę. Zawsze mierzymy się ze wszystkim, co się dzieje i teraz mamy jedną jasność: to nie jest dobra droga. Takie błędy, jak te w fazie grupowej, w fazie pucharowej odsyłają cię do domu - analizuje.
Przed mundialem w Rosji w reprezentacji Hiszpanii doszło do trzęsienia ziemi. Miejsce zwolnionego Julena Lopeteguiego zajął Hierro. - Zmiana trenera nie jest tu wymówką. Zawodnicy pozostali ci sami. Trener wystawia swój skład, ale piłkarze są ci sami. Na boisku odpowiedzialność ponoszą ci, którzy grają - kończy Ramos.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Nawałka tłumaczy się z wpuszczenia Glika. "Bardzo dobrze, że nie wyszedł od początku"