Lothar Matthaeus: Od 1954 roku nie było tak wyraźnego faworyta finału mundialu
150-krotny reprezentant Niemiec uważa, że triumf Argentyny w finale mundialu będzie wielką sensacją. Zaznacza jednak, iż styl gry Albicelestes może utrudnić zadanie drużynie Joachima Loewa.
Przypomnijmy, że 60 lat temu Węgrzy w fazie grupowej pokonali Niemców 8:3, a następnie po 4:2 ograli Brazylię oraz Urugwaj, by w meczu o tytuł sensacyjnie ulec naszym zachodnim sąsiadom 2:3. Wynik tamtego meczu nazwano mianem "cudu w Bernie".
Czy zatem niedzielny pojedynek będzie miał jednostronny przebieg? - Argentyna nie ma takiej jakości w zespole jak Niemcy, ale swoim stylem gry potrafi sprawić problemy każdemu. Zawsze walczy z zaangażowaniem, zostawia serce na boisku i zwłaszcza dla ekip z Europy jest niewygodnym przeciwnikiem. Ma w swoich szeregach Messiego, który nie błyszczy na mundialu, ale w każdej chwili może "odpalić" i rozstrzygną losy meczu - analizuje Matthaeus.W finale w 1990 roku Niemcy atakowali i długo bili głową w mur, zaś Argentyńczycy przez 90 minut oddali tylko jeden strzał na bramkę. Ostatecznie 1:0 wygrał zespół Franza Beckenbauera po golu z rzutu karnego. - Jest całkiem realne, że scenariusz z tamtego pojedynku się powtórzy i faworyt ze względu na styl gry rywala odniesie "brudne zwycięstwo". Na pewno nie będzie to łatwa przeprawa dla Niemców; trzeba pamiętać, że w 2012 roku w spotkaniu towarzyskim we Frankfurcie to Argentyna zwyciężyła 3:1 - puentuje.