Gwiazda naszych rywali porównywała się z Lewandowskim. Otrzymała lekcję pokory

Robert Lewandowski i Romelu Lukaku są najlepszymi strzelcami swoich reprezentacji, które zagrają ze sobą w środowy wieczór. Nie można jednak stawiać między nimi znaku równości, o czym Belg boleśnie się przekonał.

Szymon Adamski
Szymon Adamski
Romelu Lukaku Getty Images / Vincent Van Doornick/Isosport/MB Media / Na zdjęciu: Romelu Lukaku
W ostatnich tygodniach nazwiska Lewandowskiego i Lukaku dość często występują obok siebie. Wszystko za sprawą letniego okna transferowego. W serialu pod tytułem "Przenosiny Lewandowskiego do Barcelony" Belg gra drugoplanową rolę. W jednym odcinku występuje jako potencjalny następca tytułowego bohatera w Monachium, aby w kolejnym pojawić się w roli "transferowego planu B" dla zarządców Barcy.

Rola Lukaku wydaje się jednak mocno naciągana. Trudno sobie wyobrazić, by napastnik występujący od 11 lat wyłącznie w Premier League i Serie A, po wyjątkowo nieudanym sezonie zdecydował się na grę w Hiszpanii lub Niemczech. Nieścisłość scenariusza sprowadza się najprawdopodobniej do tego, że Bayern i Barcelona to przedstawiciele garstki klubów, których stać na Belga.

Chelsea słono zapłaciła za Lukaku i gorzko się nim rozczarowała. Kolaż nieprzyjemnych smaków zostałby dopełniony przez kwaśną minę przy pożegnaniu piłkarza, ale do tego w Londynie nie chcą dopuścić. Wydali za napastnika 113 milionów euro i w znacznej części chcieliby te pieniądze odzyskać.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski jednak w Liverpoolu? Znamy ostateczną odpowiedź!

Drugi raz w tej samej rzece

Działacze i kibice ze Stamford Bridge mogą odczuwać deja vu. Przecież raz już pożałowali sprowadzenia Lukaku. W latach 2012-2014 Belg był piłkarzem "The Blues" i w piętnastu meczach nie strzelił ani jednego gola. O wiele lepiej spisywał się jednak na wypożyczeniach, dzięki czemu sprzedano go z blisko 20-milionowym zyskiem.

Dlaczego Lukaku zdecydował się wejść po raz drugi do tej samej rzeki? Być może zadecydowała dziecięca miłość do Chelsea. - Dajcie mi piłkę, będę kopał nią tutaj pięć godzin. O rany, marzenia się spełniają - mówił po tym, jak dołączył do londyńskiego zespołu po raz pierwszy. Pomylił się, ale uczucie nie przygasło na tyle, by po dziewięciu latach nie pocałować herbu po pierwszej bramce dla Chelsea. Nie przeszkadzało mu, że wcześniej w ten sam sposób obchodził się z herbami Manchesteru United, Evertonu czy Interu. - Marzenie z dzieciństwa stało się rzeczywistością. Nareszcie mogę to powiedzieć - zanucił starą śpiewkę Lukaku.

Jednak po raz kolejny nic z tego nie wyszło. Chelsea i Lukaku to niedobrana para, co najdobitniej pokazał mecz z Crystal Palace. Przez 90 minut tego starcia napastnik zanotował siedem kontaktów z piłką, czym pobił niechlubny rekord Premier League.

Twarde lądowanie

Dla 29-letniego Lukaku zakończony sezon to sroga lekcja pokory. W trakcie zeszłorocznych Mistrzostw Europy wydawało mu się, że złapał Pana Boga za nogi. - Lewandowski, Benzema czy Kane - o nich zawsze się mówi, że to napastnicy klasy światowej. O mnie nikt tak nie powiedział - stwierdził z wyrzutem Belg. Czy rzeczywiście był niedoceniany? Za sezon 2020/2021 został wybrany najlepszym piłkarzem Serie A, a w klasyfikacji "Złotej Piłki" zajął 12. miejsce, między innymi przed wspomnianym przez siebie Kane'em.

Po wakacjach jego pozycja w światowym futbolu mocno podupadła. Kane zdobył od niego dziewięć bramek więcej w Premier League, a strzeleckie dorobki Lewandowskiego i Benzemy prezentują się około trzy razy lepiej. Nie chodzi o deprecjonowanie osiągnięć Lukaku, który pomimo kiepskiej formy był najlepszym strzelcem Chelsea w minionym sezonie, a o uczciwe przedstawienie sprawy. Do najlepszych dużo mu brakuje.

Nadchodzący mecz Polaków z Belgami byłby dobrą okazją do porównania obu napastników, lecz Lukaku w nim nie zagra. Jedna z największych gwiazd naszych rywali nabawiła się urazu kostki w przegranym 1:4 spotkaniu z reprezentacją Holandii. Dużym osłabieniem rywali będzie też brak Thibauta Courtoisa, który dopiero co świętował zwycięstwo w Lidze Mistrzów z Realem Madryt.

Historia pozostaje inspiracją

Lukaku miewał zbyt duże mniemanie o sobie, lecz potrafił też z klasą wypowiadać się o najlepszym polskim piłkarzu. - Uwielbiam jego etykę pracy i grę. Prawdziwy profesjonalista - pisał na Twitterze niespełna dwa lata temu, uznając Lewandowskiego za najlepszego zawodnika na świecie. Dwa miesiące później miał już jednak zupełnie inne zdanie i wskazywał na Benzemę, a po kolejnych dwóch sam ustawiał się z nimi w jednym rzędzie. Trochę jak z tymi herbami. Co akurat miał pod brodą, to całował.

Pomimo wad, trudno nie szanować Lukaku i nie żałować tego, że nie wystąpi przeciwko Polsce. Jego historia jest jedną z najbardziej inspirujących we współczesnym futbolu. Ze skrajnie biednego domu, w którym matka rozcieńczała mleko wodą, żeby było co pić, wyrósł na czołowego piłkarza i idola dla milionów. Zwłaszcza dla dzieci z ubogich rodzin, które - tak samo jak swego czasu Belg - na brak ciepłej wody i prądu odpowiadają determinacją i wiarą w lepsze jutro.

Do starcia Polski z Belgią dojdzie w ramach drugiej kolejki Ligi Narodów. Pierwszy gwizdek sędziego na stadionie w Brukseli wybrzmi w środę o 20.45. Portal WP Sportowe Fakty przeprowadzi relację live z tego meczu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×