Miało być Ligue 1, może być francuska okręgówka. Pechowy transfer Rafała Strączka

W zakończonym sezonie Ekstraklasy Rafał Strączek należał do wyróżniających się bramkarzy. W nagrodę golkiper Stali Mielec zapracował na transfer do Girondins Bordeaux. W międzyczasie jednak wiele się pozmieniało i okazało się, że trafił na minę.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Rafał Strączek Getty Images / Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Rafał Strączek
Rafał Strączek w sezonie 2021/2022 był jednym z odkryć PKO Ekstraklasy. 23-letni golkiper należał do kluczowych elementów Stali Mielec, która jesienią wykręcała wyniki ponad stan. Świetna gra w pierwszej części sezonu sprawiła, że Strączek zapracował na transfer do Girondins Bordeaux. Francuzi zgodzili się, by młody zawodnik dograł sezon w Mielcu.

Pół roku w piłce to jednak, jak się okazuje, szmat czasu. Dziś, spakowany już Strączek udaje się nie do uznanego klubu Ligue 1, a do drużyny, która może wylądować za chwilę nawet na 5. szczeblu rozgrywkowym we Francji.

Ligue 2 albo... koniec

Girondins Bordeaux, którego historia sięga aż 1881 roku, to jeden z najbardziej utytułowanych klubów we Francji. Polscy kibice mogą kojarzyć ten klub także z powodu kilku występujących w nim Polaków jak Grzegorz Krychowiak, Ludovic Obraniak czy jeszcze nie tak dawno temu Igor Lewczuk. Teraz do tej trójki dołączyć ma Rafał Strączek, choć raczej nie spodziewał się, że jemu akurat przyjdzie grać na niższym poziomie rozgrywkowym we Francji. I to w sumie nie do końca wiadomo na którym.

ZOBACZ WIDEO: Koniec Rybusa w reprezentacji Polski? "Prawdopodobnie postanowił się osiedlić na stałe w Rosji"

- Klub w tej chwili został zdegradowany do National 1 (3. poziom rozgrywkowy), ale tak naprawdę sprawa wygląda inaczej. Albo będzie występował w Ligue 2 albo... w National 3 (5. poziom). Jeżeli bowiem nie dojdzie do porozumienia pomiędzy obecnym właścicielem Gerardem Lopezem, a byłymi właścicielami - King Street/Fortress, a także w przypadku braku spełnienia wymagań DNCG (organizacja odpowiedzialna za nadzór kont profesjonalnych klubów piłkarskich we Francji), nie ma szans na grę nawet w N1 z powodów finansowych. W takim wypadku klub ogłosiłby upadłość i zaczął od 5. poziomu rozgrywkowego - tłumaczy nam Marcin Jabłoński, założyciel polskiego fanklubu Girondins Bordeaux.

Z deszczu pod rynnę

Jak jednak doszło do tego, że tak uznana marka, jaką bez wątpienia jest Bordeaux, popadła w takie tarapaty? Jakim cudem zespół, który dopiero co wypuścił w świat takie gwiazdy jak Aurelien Tchouameni czy Jules Kounde, już wkrótce może w praktyce zniknąć z piłkarskiej mapy Europy?

- Problemy zaczęły się w 2018 roku, kiedy klub został przejęty przez Amerykanów (King Street/Fortress), którzy nie do końca znali się na piłce, a ich głównym celem było zarabianie pieniędzy, nie zważając kompletnie na aspekt sportowy - tłumaczy Marcin Jabłoński.

- Nietrafione decyzje personalne (trenerzy, zawodnicy, władze klubu), ogromny wzrost wydatków, szczególnie na pensje, brak jakiejkolwiek strategii oraz wizji. To wszystko doprowadziło ostatecznie do wycofania się amerykańskich inwestorów, a misji uratowania klubu podjął się Gerard Lopez. Niestety, skutek okazał się gorszy niż każdy mógł zakładać - dodaje nasz rozmówca.
Na zdjęciu: Gerard Lopez, prezydent Bordeaux (fot.  Xavier Laine) Na zdjęciu: Gerard Lopez, prezydent Bordeaux (fot. Xavier Laine)
Przyszłość nie musi być aż tak czarna

Teraz, w samo oko cyklonu w Bordeaux, wchodzi Rafał Strączek. 23-latek jeszcze 3,5 roku temu zsyłany był na wypożyczenie do IV-ligowej Wólczanki Wólka Pełkińska.

- Byłem ciągle zsyłany do rezerw. Nikt nie chciał na mnie postawić, nikt mi nie ufał. Słyszałem, że jestem za młody i mogę sobie nie poradzić. Wcześniej pojawiała się też presja o awans, co w ogóle wyrzuciło mnie poza obieg. Trenerzy woleli bardziej doświadczonych bramkarzy. Myśleli, że młodzieżowiec będzie zawalał im mecze. To nie było dla mnie łatwe. Bo ja naprawdę wyglądałem dobrze, starałem się jak mogę, ale za chwilę ktoś podcinał mi skrzydła. To było tendencyjne. Coś takiego wyryło ślad na mojej psychice - wspominał tamten czas w rozmowie z "Weszło" Strączek podkreślając, że był to najgorszy okres w jego życiu.

Teraz, gdy wydawało się, że jego kariera wreszcie nabiera rozpędu, znów pojawiły się poważne perturbacje. Za chwilę może okazać się bowiem, że wróci niemalże na poziom wspomnianej Wólki. Póki co jednak, nie może tracić nadziei. Jest bowiem niemała szansa, że ostatecznie wszystko zakończy się happy endem i Bordeaux spadnie "tylko" do Ligue 2.

- Oczywiście, jest szansa na pozytywne rozpatrzenie apelacji. Po decyzji DNCG, Bordeaux musi zmniejszyć dług względem King Street/Fortress. Procent zapisany ze sprzedaży Tchouameniego do Realu (10-11 mln euro) oraz ewentualnej sprzedaży Kounde (6-7 mln), mają trafić bezpośrednio do kasy klubu, a nie do King Street/Fortress jako spłata długu. Klub musi również zobowiązać się do sprzedaży zawodników. We wtorkowym wywiadzie na łamach RMC Sport, Gerard Lopez powiedział, że istnieje ryzyko upadłości, lecz on i jego ekipa pracują na 100 procent, aby tego uniknąć - tłumaczy Jabłoński.
Na zdjęciu: młody Aurelien Tchouameni w barwach Bordeaux (fot. Randy Litzinger/Icon Sportswire) Na zdjęciu: młody Aurelien Tchouameni w barwach Bordeaux (fot. Randy Litzinger/Icon Sportswire)
Jak natomiast poszczególne scenariusze mogą wpłynąć na przyszłość Strączka?

- W przypadku pozytywnego rozpatrzenia apelacji i gry w Ligue 2, Rafał pozostanie w Bordeaux i będzie walczyć ze swoim rówieśnikiem - Gaetanem Poussin - o bluzę z numerem 1. Z klubu odszedł doświadczony Benoit Costil, były kapitan, a pozostał jeszcze jedynie Davy Rouyard, który "zasłynął" tym, iż kradł buty swoim kolegom z klubu i sprzedawał przez internet. Na razie nie ma żadnych informacji o tym, aby Żyrondyści chcieli sprowadzić bardziej doświadczonego bramkarza. W przypadku podtrzymania decyzji o degradacji, tak jak wspomniałem wcześniej, Żyrondyści nie zaczną rozgrywek w N1, lecz ogłoszą upadłość, co przypuszczam spowoduje automatyczne rozwiązanie kontraktu Rafała z klubem - mówi nasz rozmówca.

Bartłomiej Bukowski,
dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Wielka kasa. Barcelona złożyła drugą ofertę
Były piłkarz Bayernu ws. Roberta Lewandowskiego. "Nie ma takiego zawodnika"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×