Niespodzianka! Peszko odejdzie z Wieczystej

Sławomir Peszko miał zakończyć karierę w Wieczystej Kraków, ale na to się nie zanosi. 44-krotny reprezentant Polski zmienił plany na najbliższą przyszłość. - Chodzi mi po głowie jedna opcja. Egzotyczna - zdradza "Peszkin".

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Sławomir Peszko w barwach Wieczystej Kraków Newspix / Sławomir Peszko w barwach Wieczystej Kraków

Sławomir Peszko jest twarzą projektu Wieczysta Kraków. Od kilku tygodni były reprezentant Polski ma jednak kontuzję - na ligowe boiska wróci wiosną. Ten czas spędzi nie tylko na rehabilitacji i wznowieniu treningów, ale także na promocji "Peszkografii", swojej książki.

- W styczniu planuję wrócić do treningów. Chcę jeszcze pograć trochę w piłkę, może pół roku, może półtora - mówi Peszko. - Kształcę się w Szkole Trenerów w Białej Podlaskiej, w listopadzie kończę kurs UEFA B+A dla byłych zawodowych piłkarzy. Mamy kapitalną grupę: Kuba Wawrzyniak, Sebastian Mila, Arek Malarz, Łukasz Piszczek. Byliśmy już na kilkudniowym stażu w Southampton - dodaje.

Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Widzisz siebie w roli trenera?

Sławomir Peszko, były piłkarz m.in. Lecha Poznań, 1.FC Koeln i Wisły Kraków, 44-krotny reprezentant Polski, uczestnik Euro 2016 i MŚ 2018: Gdybym nie widział siebie w tej roli, nie szedłbym na kurs. Chcę dalej funkcjonować w sporcie, nie widzę dla siebie innego miejsca. Obserwuję, słucham, wyciągam wnioski na temat zarządzania karierą po karierze. Na dzisiaj - chcę w przyszłości pracować jako szkoleniowiec, ale przy piłce seniorskiej. Nie widzę siebie jako trenera, który ma nauczać dzieci jak kopnąć poprawnie piłkę. To nie dla mnie. Wolę pracować z zawodnikami ukształtowanymi. To jednak odległa perspektywa, na pewno nie rozpocznę pracy w ciągu najbliższych sześciu miesięcy. Kurs trwa już od roku, zmienia moje postrzeganie futbolu, zapewnia mi sporą dawkę wiedzy. Sam współpracowałem z Leo Beenhakkerem, Adamem Nawałką, Franciszkiem Smudą, Waldemarem Fornalikiem czy Jackiem Zielińskim, więc trochę doświadczenia zebrałem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporce: stadiony świata. Tego gola można oglądać bez końca

Jak ich wspominasz?

Różnie. Jedni cię ukształtują pod kątem merytorycznym, inni bazują na charakterze, kolejni sobie nie radzą, niektórzy potrafią zbudować świetne relacje międzyludzkie, ale mają słaby warsztat, a jeszcze następni mają problem w drugą stronę, czyli na boisku wszystko jest OK, ale sprawy czysto ludzkie mocno zaniedbują.

Wieczysta to ostatni przystanek w karierze?

Chodzi mi po głowie jeszcze jedna opcja.

Egzotyczna?

Raczej polska egzotyka. Wychowałem się w Nafcie Jedlicze, ale nigdy nie zagrałem w pierwszej drużynie tego klubu. Chciałbym tam jeszcze wrócić, pograć chwilę w lidze okręgowej - bez żadnego kontraktu, żadnej napinki, dla przyjemności.

Przyjemnością było pisanie "Peszkografii"?

Na początku nie, później tak. Chciałem przedstawić moją historię z mojej perspektywy. Być może wiele osób liczy na to, że będą tam tylko opowieści o chlaniu i imprezowaniu - takie też są - ale generalnie skupiłem się na futbolu. Pokazuję, jak trudno jest wyjechać z małej miejscowości i przestawić się na poważną piłkę. Dużo jest o tym, jak sobie należy radzić w trudnych momentach, co robić, aby wyjść z dołka emocjonalnego. Z drugiej strony odsłaniam też kulisy świętowania sukcesów, jak to wszystko wyglądało w moim przypadku. Kilka razy musiałem się dłużej zastanowić, odświeżyć sobie konkretne sytuacje, bo zdarzają się już dziury w pamięci.

Na początku byłeś przeciwny powstaniu tej książki.

To prawda. Sebastian Staszewski namawiał mnie chyba trzy lata, abyśmy ją stworzyli. Twierdziłem, że książka jest mi niepotrzebna, bo wszystkie przeżycia mam w głowie, chcę je zachować dla siebie i po co mam dzielić się nimi z innymi. W końcu się złamałem. Stwierdziłem, że napiszemy pierwszą i ostatnią książkę, zostawiając po sobie nie tylko wspomnienia z meczów czy różnych afer, skandali, ale także coś wartościowego.

Oczywiście, mecze i afery też są dokładnie opowiedziane. Zaczęliśmy od wątku reprezentacji Polski, czyli bardzo przyjemnego. Wszystko pamiętałem, było to stosunkowo niedawno, z Adamem Nawałką miałem świetną relację, osiągaliśmy dobre wyniki, grupa funkcjonowała zarówno na boisku jak i poza nim. Trener Nawałka miał właśnie w sobie coś takiego - potrafił stworzyć kolektyw nie tylko na murawie, ale także w trakcie całego zgrupowania. Nigdy nie miałem z tyłu głowy poczucia, że jestem kluczowym zawodnikiem drużyny narodowej. Wiedziałem, po co byłem w tym zespole, ale też często dodawałem coś od siebie, na spontanie. Znacznie trudniej było kiedy przeszliśmy do moich początków, czyli wyjazdu od rodziców, pierwszych lat w Płocku.

Do piętnastego roku życia trenowałem tylko dwa razy w tygodniu, a większość czasu spędzałem na podwórku czy w ogrodzie u mamy, gdzie grałem w piłkę. Gdybyś mi powiedział 20 lat temu, że będę grał na Wembley, Allianz Arenie, Stade de France, pojadę na turnieje rangi mistrzowskiej, uznałbym cię za wariata.

A jednak wyszło...

Kiedy jako młody chłopak widziałem piłkarza z Ekstraklasy, wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Marzyłem o spotkaniu z Markiem Citko, który czarował w Widzewie. Gdyby ktoś mnie zabrał wtedy na stadion do Łodzi, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. W końcu to marzenie spełniłem, a później na stadionie Widzewa debiutowałem w Ekstraklasie, właśnie temu zespołowi strzeliłem pierwszego gola. Miałem nawet szansę zagrać w Widzewie, ale wybrałem inną opcję. Tą książką pokazałem młodym ludziom, że nie musisz urodzić się w Warszawie, Poznaniu, Łodzi czy Szczecinie, gdzie masz topowe akademie, aby zrobić poważną karierę.
Sławomir Peszko jest kapitanem Wieczystej Kraków Sławomir Peszko jest kapitanem Wieczystej Kraków
Łatwo było ci się otworzyć?

Średnio. Generalnie nie jestem zbyt otwartym człowiekiem i potrzebuję sporo czasu, aby zaufać drugiej osobie. Nawet w domu staram się poukładać wszystko w głowie samemu i nie rozmawiam otwarcie o problemach z żoną. Ostatecznie wyszło nam z Sebastianem ponad sto godzin rozmowy, z każdą kolejną było mi łatwiej. Muszę jednak przyznać, że czasem byłem zaskoczony, jak głęboko szukamy, na jakie szczegóły zwracamy uwagę. Dla Sebastiana istotne było na przykład to, z jakimi drzewami kiwałem się w ogrodzie, czy to była wiśnia czy jabłoń. Te detale pozwalają oddać klimat tamtych dni. Wszystko jest opisane z mojej perspektywy, nikt mi nie zarzuci, że było inaczej. Wiem doskonale, co czułem w tym konkretnym momencie, nikt nie ma prawa się ze mną o to spierać.

Będziesz miał wielu wrogów po publikacji?

Nie wiem. Nikomu związku nie rozbiję, nikomu nie pomogę zarobić pieniędzy. Są ludzie, których pochwaliłem, są ludzie, o których mam złe zdanie i to napisaliśmy. Jest na przykład wątek o Piotrze Stokowcu - miał warsztat, do którego trudno było się przyczepić, ale w relacjach z ludźmi sobie nie radził, przynajmniej ze mną.

Czyli procesów nie będzie?

A za co mają być? Za to, że napisałem to, co przeżywałem w konkretnym momencie? To nie jest książka, w której chciałem się po kimś przejechać. Po prostu wyraziłem swoje emocje.

Kiedy zacząłeś odczuwać wzrost popularności?

Ludzie lubią naturalność. Nigdy niczego nie udawałem. Wszyscy wiedzieli, że nigdy nie będę drugim Lewandowskim. Od początku do końca jestem sobą. Wiem, że kilka rzeczy powinienem był zrobić inaczej, czasami nie trzymałem odpowiedniego dystansu z ludźmi, ale niczego nie żałuję. Mogłem grać w lepszych klubach, więcej zarobić, ale to wszystko, co wydarzyło się w moim życiu jest związane z wyborami, jakich dokonywałem na kolejnych etapach kariery.
Peszko rozegrał w drużynie narodowej 44 spotkania Peszko rozegrał w drużynie narodowej 44 spotkania
Masz zarzuty do siebie, że się źle prowadziłeś?

Chyba raczej za dobrze. Dzisiaj masz większą wiedzę, zdecydowanie większe możliwości edukacji. Kibic widzi tylko 90 minut w weekend na meczu. Nikt nie patrzy na mnie, kiedy wychodzę na dodatkowy trening biegowy, siłowy czy po prostu wyjdę na boisko pokopać z synem. To są dodatki, o które zawsze dbałem.

Kibic widzi też skandale w Internecie...

Ale to wszystko działo się po meczach! Nigdy nie było sytuacji, w której nie byłem w stu procentach gotowy do spotkania. Nigdy nie przyszedłem na mecz czy trening na kacu. To są legendy, z którymi rozprawiam się w mojej książce.

Dzisiejsze pokolenie młodych piłkarzy jest za grzeczne na profesjonalny futbol?

Na boisku musisz być opanowanym skur***. Młodych piłkarzy trzeba edukować poprzez kanały komunikacyjne, z których korzystają, czyli portale społecznościowe. To pokolenie nie czyta książek czy gazet. Woli obejrzeć streszczenie na YouTube czy TikToku. Zresztą spytaj starszych zawodników, jak dzisiaj wygląda droga autokarem na mecz wyjazdowy. Wszyscy siedzą w telefonach, mają pozakładane słuchawki, mało kto spędza kilka godzin jazdy na rozmowie z kolegą. Ja się wychowałem na podwórku, ale czy jest wiele osób w młodym pokoleniu, które mogą powiedzieć to samo?

Ostatnio usłyszałem, że można na jakiejś uczelni studiować e-sport, dla mnie to szok, ale pokazuje, w którą stronę zmierzamy. Dlatego, kiedy mój syn spędza kilka godzin na boisku, nie pozwalam żonie zabierać go, zanim sam nie stwierdzi, że już pora wracać do domu. Dzisiaj jakość życia w Polsce stoi na niezłym poziomie. Młodzi ludzie nie walczą już o to, aby się wyrwać z domu i zarobić na nowe buty, bo najczęściej dostają je od rodziców. Ja musiałem wyrwać się z dżungli. I udało mi się to. Właśnie o tym jest moja książka.

Czy Sławomir Peszko może czuć się piłkarzem spełnionym?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×