"Lewy" nie mógł uwierzyć. "Kurde, kto to jest?!". Dziś zna go cały świat

Wielu potraktowałoby grę w Podbrezovej jako zesłanie. Dla Jakuba Kiwiora słowacka wieś była trampoliną do wielkiej kariery. Młody reprezentant Polski wybił się z niej na sam szczyt - do lidera angielskiej Premier League.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Jakub Kiwior Getty Images / Stuart MacFarlane/Arsenal FC / Na zdjęciu: Jakub Kiwior
- Wyjechałem tak młodo, że nie chciałbym zbyt szybko wracać. Czułbym się przegrany, gdybym wrócił jako 19-latek - przyznał w wywiadzie dla weszło.com Jakub Kiwior.

Był wtedy świeżo po odejściu z Anderlechtu, w którym spędził trzy lata. Postanowienie młodego obrońcy było na tyle mocne, że menedżerowie nawet nie próbowali przedstawiać mu ofert z Ekstraklasy.

Zamiast tego zawodnik wolał przebijać się na Słowacji, czym zaskoczył nawet władze Anderlechtu. Jak się jednak okazuje, nawet z 4-tysięcznej Podbrezovej, można wybić się do Arsenalu. Od zawsze marzył o Premier League, ale transfer do zmierzających po tytuł Kanonierów chyba przeszedł jego najśmielsze oczekiwania.

ZOBACZ WIDEO: Kadra nas zniechęciła. "Są tam tylko przegrani"

Zaskoczył wszystkich

Droga obrana przez Kiwiora sprawiła, że w Polsce był w zasadzie anonimowy. Gdy w czerwcu ubiegłego roku Czesław Michniewicz zdecydował się wysłać mu debiutanckie powołanie do seniorskiej reprezentacji, a następnie dać mu szansę debiutu w meczu z Holandią, wyszukiwarka Google zapłonęła.

Każdy chciał się dowiedzieć, kim jest grający w miejsce Kamila Glika 22-latek. Nie ma się jednak czemu specjalnie dziwić. Kiwior bardzo szybko wyjechał z kraju, nie dając się poznać choćby w jednym sezonie Ekstraklasy czy nawet I ligi. W wieku 16 lat zdecydował się spróbować sił w Anderlechcie.

W Belgii jednak nie wszystko poszło po jego myśli. W zasadzie problemy były od samego początku, bowiem pierwsze pół roku poszło na zmarnowanie z przyczyn proceduralnych. - A to dokumenty z Polski przyszły zbyt późno. A to były nieścisłości związane z tłumaczeniem. To było bardzo męczące i nieprzyjemne. Ominęło nas przez to wiele - wspominał ojciec piłkarza w rozmowie z tychynews.pl.

Ostatecznie jednak, nawet gdy wszystko od strony urzędowej było już ok, to Kiwiorowi nie udało przebić się do pierwszego składu. Nie zraził się jednak, a zamiast tego, po 2,5 roku spędzonym w młodzieżowych drużynach "Fiołków" zdecydował, że czas zacząć się rozwijać w seniorskiej piłce i odszedł... na Słowację.

- Anderlecht zgodził się na moje odejście. Działacze poinformowali, że jest możliwość odejścia do Juventusu, ale chodziło o Primaverę. Byli trochę zaskoczeni, że nie chciałem skorzystać. Wiadomo, nazwa robi wrażenie, jednak pozostałbym na młodzieżowym poziomie, który chciałem już opuścić - wspominał w "Weszło!" piłkarz.

Jak wychowanek Barcelony

Przypadek Kiwiora udowadnia, że przy odpowiednich umiejętnościach oraz samozaparciu nie ma znaczenia punkt wyjścia. Z każdego klubu można się przebić do wielkiej piłki. Co jednak równie ważne, Kiwior za każdym razem decydował się robić raczej mniejsze kroczki, skrojone na jego aktualne umiejętności. 

Początek w dorosłej piłce? FK Zeleziarne Podbrezova - słowacka drużyna walcząca (bezskutecznie) o utrzymanie w tamtejszej ekstraklasie. Kiwior pokazał się tam jednak z na tyle dobrej strony, że już pół roku później był w Żilinie. To właśnie w zespole 7-krotnych mistrzów Słowacji na dobre oswoił się z seniorskim futbolem.

Przy okazji konsekwentnie przechodził także kolejne szczeble w juniorskich kadrach naszego kraju, co jak się później okazało, również miało niemały wpływ na rozwój jego kariery.

- Znałem go, od kiedy występował w reprezentacji Polski U-18 oraz U-19. Zawsze znajdował się na czołowych miejscach na mojej liście. Latem 2021 roku w MSK Zilina zdawano sobie sprawę, że nadszedł czas, aby go sprzedać. W lipcu 2021 roku miałem pierwsze kontakty z agentami Kiwiora, ale powiedziałem im, że jeszcze nic nie mogę zrobić. Zapowiedziałem jednak, że odezwę się w sierpniu, jeśli będę miał możliwość sfinalizować transfer - wspominał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" ówczesny dyrektor Spezii, Riccardo Pecini.

Jak zapowiedział, tak też zrobił. Ostatecznie Kiwior we Włoszech zameldował się 31 sierpnia i z miejsca oczarował miejscowych. - Uczestniczył w pierwszym treningu i wydawało się, jakby grał we Włoszech od dziesięciu lat. Naprawdę! Widać było, że rozumie jak się rozwija futbol. Zaprezentował się tak, jak gdyby był zawodnikiem wychowanym w akademii Ajaksu czy Barcelony - chwalił Polaka Pecini.

Arteta ma plan

Wydaje się, że Kiwior do perfekcji opanował robienie dobrego pierwszego wrażenia. Młodego obrońcy nachwalić nie mógł się bowiem także Robert Lewandowski.

- Pierwszy raz, jak zobaczyłem go z Holandią na rozgrzewce, bo na treningu to nie widać tego, nie masz okazji. Ale patrzę, rozgrzewka z Holandią i mówię: "Co to za piłkarz?". Na rozgrzewce tylko widziałem jego przerzuty, jak się rusza, jak stopę układa i mówię: "Kurde, co to za piłkarz?". Później patrzę w meczu i mega - mówił na jednym z materiałów opublikowanych na kanale "Łączy Nas Piłka" kapitan naszej kadry.

Teraz przed Kiwiorem chyba najtrudniejsze zadanie w karierze - zrobić równie duże wrażenie na Mikelu Artecie. Póki co to Polak jest zachwycony wizją roztoczoną przed nim przez nowego szkoleniowca.

- Tuż przed Sylwestrem Kuba odbył wideorozmowę z Mikelem Artetą, który opowiedział o wielu szczegółach, przedstawił plan na niego i jak może wyglądać droga do grania. Kuba był oczarowany - przyznał agent zawodnika, Rafał Kędzior.

Czy tak faktycznie będzie? Przekonamy się za jakiś czas. Póki co jednak kariera Kiwiora rozwija się wzorowo, choć obrana przez niego droga dalece odbiega od przeciętnego wyobrażenia o budowaniu swojej marki na Zachodzie.

Czytaj także:
Chelsea obeszła zasady Financial Fair Play?
Harry Kane bohaterem hitu transferowego? Zainteresowany ligowy rywal

Czy Jakub Kiwior poradzi sobie w Arsenalu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×