Santos jeszcze nie wie. Czeka go brutalne zderzenie z rzeczywistością (OPINIA)

Nowy selekcjoner ruszy w piątek "w Polskę". Cezary Kulesza traktuje to jak sukces, ale to strata czasu, paliwa i zdrowia. Z pustego to i Fernando Santos nie naleje. A już pierwszego dnia Portugalczyk przekona się, czym jest polskie piekiełko.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Fernando Santos Getty Images / Attila Husejnow/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Fernando Santos
Paulo Sousa i Zbigniew Boniek zbierali cięgi za to, że Portugalczyk nie przeprowadził się do Polski (miał go do tego zmusić przełożony, który sam lwią część roku mieszka w Rzymie?) i nie bywał na meczach PKO Ekstraklasy. "Ale kogo miał oglądać w polskiej lidze?" - pytaliśmy wtedy. Więcej TUTAJ.

Czesław Michniewicz z własnej woli jeździł po Polsce, ale to były puste przebiegi. Choć znał ekstraklasę jak własną kieszeń, ostatecznie na MŚ 2022 do Kataru wziął trzech ligowców: weteranów Kamila Grosickiego i Artura Jędrzejczyka oraz Michała Skórasia. Polska liga nie miała nigdy wcześniej tak słabej reprezentacji na mundial albo Euro.

Nie można mieć tego Michniewiczowi za złe. Ekstraklasa nie jest wylęgarnią reprezentantów, a młodzi Polacy (i słusznie!) słuchają rad starszych kolegów, którzy mówią: "Wyjeżdżaj jak najszybciej!".  "I nie wracaj" - chciałoby się dopowiedzieć, bo zamiast się odbić, wyrżniesz o dno.

ZOBACZ WIDEO: Ponad 20 milionów wyświetleń! Świat oszalał na punkcie bramki z Ekstraklasy!
Tymczasem Fernando Santos swoje pierwsze kroki w nowej pracy skieruje na mecze PKO Ekstraklasy. Cezary Kulesza już dwa dni temu obwieścił na Twitterze, że selekcjoner w ten weekend obejrzy na żywo spotkania Lechia Gdańsk - Widzew Łódź, Legia Warszawa - Cracovia i Wisła Płock - Lech Poznań. Prezes PZPN odtrąbił pijarowy sukces, ale jaki jest sens tego Tour de Pologne? Czy Kulesza liczy na to, że Santos "zobaczy więcej" i wyciągnie kogoś jak królika z kapelusza niczym Leo Beenhakker Grzegorza BronowickiegoPawła GolańskiegoŁukasza Gargułę i Radosława Matusiaka? Pobożne życzenia.

Abstrahując od tego, że zobaczy w akcji więcej cudzoziemców niż Polaków, to po prostu nie będzie miał na kim zawiesić oka. Za czasów Beenhakkera ton rozgrywkom nadawali Polacy, a od kilku lat PKO Ekstraklasa jest wydrenowana z piłkarzy o reprezentacyjnym potencjale. Ci przy pierwszej okazji uciekają na Zachód i zostają tam za wszelką cenę.

W piątek w Gdańsku Santos mógłby się zainteresować Jakubem Kałuzińskim, ale zamiast zobaczyć w akcji utalentowanego pomocnika, dowie się, czym jest mobbing po polsku. 20-latek nie chciał podpisać nowej umowy na warunkach zaproponowanych przez klub, więc nie ma prawa wyjścia na boisko. Więcej TUTAJ.

Ciekawe co Kulesza odpowie Santosowi, gdy ten spyta go o Kałuzińskiego? Prezes PZPN już pierwszego dnia strzela samobója, ale być może nie widzi nic złego w takim traktowaniu piłkarza, bo to metody dobrze znane mu z Jagiellonii. Polskie piekiełko w całej okazałości, ale może lepiej, że Santos pozna je już pierwszego dnia?

Selekcjoner w piątek zobaczy ładny stadion i tyle. Przecież nie zapisze sobie w notesie będących po "30" Rafała Pietrzaka, Macieja Gajosa, Łukasza Zwolińskiego czy Bartłomieja Pawłowskiego. Sobotnia wizyta w Płocku nie będzie bardziej owocna.

Michał Skóraś jest już "odkryty" dla kadry, a na 32-letnim Bartoszu Salamonie, który dopiero co wrócił do składu Lecha po urazie kolana, defensywy budował nie będzie. Dla podobnych mu wiekiem Rafała Wolskiego czy Mateusza Szwocha z Wisły Płock ten pociąg też już odjechał.

Najwięcej Santos może obiecywać sobie po niedzielnych odwiedzinach Łazienkowskiej 3, ale też klęski urodzaju nie przewidujemy. Bartosz Kapustka i Maik Nawrocki - to dla nich dwóch Portugalczyk zjawi się na stadionie Legii. 21-letniego Nawrockiego do reprezentacji wprowadził już Michniewicz. A Kapustka, owszem, jest po przejściach. Odbił się od Premier League i Bundesligi, a do tego jest po dwóch poważnych urazach kolan, ale jeśli ktoś z ligowców może zaistnieć w drużynie Santosa, to właśnie on.
Nikt nie ma wątpliwości, że jest lepszy niż w 2015 roku, kiedy Adam Nawałka wysłał mu sensacyjne powołanie do reprezentacji, a potem był objawieniem Euro 2016. Po kontuzjach nie ma śladu ani w jego grze, ani w psychice. A wciąż jest w "wieku poborowym", bo dopiero pięć tygodni temu obchodził 26. urodziny.

Przyzwyczajony do tego, że w portugalskiej lidze przebierał wśród talentów jak w ulęgałkach, Santos może się zdziwić, obserwując mecze PKO Ekstraklasy. Z drugiej strony, jeśli Kuleszy zależy na tym, by selekcjoner sięgał po ligowców, w jego sztabie powinien być ktoś, kto zna ekstraklasę na wylot.

Przecież Beenhakker nie przyjechał do Polski z myślą o powołaniu Golańskiego czy Garguły. Był otoczony polskimi asystentami. Najpierw Bogusławem Kaczmarkiem i Dariuszem Dziekanowskim, potem też Adamem Nawałką. To oni pomagali mu poznać ligowców. Santos też powinien mieć kogoś takiego.

Kandydatem idealnym jest Grzegorz Mielcarski. To nie tylko były podopieczny Santosa, który mówi w jego języku, ale też człowiek, który ligę zna od podszewki. Od lat jako ekspert Canal+ ogląda i analizuje jej mecze. Jego głowa to baza danych na temat piłkarzy. Czemu PZPN nie chce z niej skorzystać?

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Czy Fernando Santos odkryje w PKO Ekstraklasie nowego reprezentanta?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×