Wojciech Szczęsny przechodził samego siebie. Polacy znowu to zrobili!

Gol dla polskiej kadry był największym zaskoczeniem pierwszej połowy, a może i całego meczu. Nasza kadra miała jednak w bramce Wojciecha Szczęsnego i pokonała reprezentację Niemiec 1:0 w pożegnalnym meczu Kuby Błaszczykowskiego z reprezentacją.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Wojciech Szczęsny Getty Images / Mateusz Słodkowski/DeFodi Images / Wojciech Szczęsny
Piątek 16 czerwca był w całości zarezerwowany dla Kuby Błaszczykowskiego. Gdy spiker wyczytywał nazwisko piłkarza, Stadion Narodowy eksplodował. Takiej wrzawy nie miał nawet Robert Lewandowski.

Błaszczykowski wyprowadził drużynę z opaską kapitańską na ramieniu, choć przestał pełnić tę funkcję dziesięć lat temu. Po każdym dotknięciu piłki przez "Kubę" trybuny ożywały. I co znamienne - to Błaszczykowski robił najwięcej pozytywnego zamieszania na boisku. Raz typowo w swoim stylu rozegrał piłkę na prawym skrzydle z bocznym obrońcą - tym razem nie Łukaszem Piszczkiem, jak robił to przez lata, a Bartoszem Bereszyńskim. W dwóch pozostałych akcjach również pobudzał zespół.

Ale po szesnastu minutach Błaszczykowski schodził już do szatni. Przy zagłuszających brawach i szpalerze stworzonym przez zawodników obu reprezentacji. "Kuba" tylko pochylił głowę, przybił piątki i zszedł prosto do tunelu. Jakby ostatkami sił zaciskając zęby, by przed kamerami kompletnie się nie rozkleić.

ZOBACZ WIDEO: Błaszczykowski nigdy się nie zastanawiał. Wysłał koszulkę z boiska

Od momentu, gdy Kuba Błaszczykowski ze łzami w oczach opuścił murawę, drużyna Fernando Santosa raczej odprowadzała piłkę wzrokiem. Dlatego gol dla polskiej kadry był największym zaskoczeniem pierwszej połowy, a może i całego meczu. Niemcy nie forsowali tempa, ale grali dokładnie i cierpliwie. Męczyli naszych zawodników długimi wymianami podań, a kiedy mogli - przyspieszali w taki sposób, że można ich było zatrzymać tylko faulem.

Goście wielu szans nie stworzyli. Dopiero po pół godzinie Kai Havertz sprawdził Wojciecha Szczęsnego. Była to pierwsza poważniejsza interwencja naszego bramkarza, który odbił piłkę na rzut rożny. Tę sytuację Polacy sami sprezentowali rywalom po wcześniejszej bardzo łatwiej stracie po wyrzucie z autu.

Aż w końcu po zaczepnej akcji, rzucie rożnym i mocnym dośrodkowaniu Sebastiana Szymańskiego, Jakub Kiwior dał Polsce prowadzenie. Obrońca wyskoczył najwyżej w polu karnym Niemców i uderzył idealnie "po koźle", w kierunku dalszego słupka. Marc-Andre ter Stegen rozpaczliwie starał się jeszcze wybronić ten strzał, ale nie miał szans.

Niemcy ruszyli dopiero po przerwie. Ale jak! Minęło tylko kilkanaście sekund drugiej połowy, a Polacy mogli stracić przynajmniej jednego gola. Najpierw Robin Gosens nie zastanawiał się i bez przyjęcia uderzył z lewej strony pola karnego. Szczęsny błyskawicznie wyrzucił ręce w górę i uratował drużynę. Ale za chwilę tylko się przyglądał, gdy Joshua Kimmich uderzył technicznie z dystansu, wszyscy stanęli. Nasza kadra miała jednak szczęście, bo piłka odbiła się od poprzeczki.

W końcówce meczu mundialową formę po raz kolejny zaprezentował Szczęsny. Wydawało się, że bardzo mocnego strzału Malicka Thiawa z półwoleja nie da się zatrzymać, ale Szczęsny odskoczył do boku i odbił piłkę. Thiaw nie mógł w to uwierzyć. Podobnie zresztą jak kilka minut później Marius Wolf oraz Leon Goretzka. Obaj niemieccy piłkarze chcieli zaskoczyć Szczęsnego z bliskiej odległości głową, jednak Szczęsny przechodził samego siebie.

W naszej drużynie oprócz bramkarza najlepsze wrażenie robił Jakub Kamiński. Skrzydłowy, który wzoruje się na "Kubie" i ma za sobą bardzo solidny, debiutancki sezon w Wolfsburgu, w pewnych momentach wręcz bawił się na boisku mijając niemieckich zawodników. Kamiński założył rywalowi "siatkę", ale też kilka razy świetnie "szarpnął" na skrzydle. Między innymi wypracował idealną sytuację Przemysławowi Frankowskiemu, ale ten nie trafił w piłkę.

Oba zespoły grały wyraźnie z myślą o kolejnym meczu. Dla naszej kadry ważniejsze jest spotkanie eliminacji Euro 2024 z Mołdawią, które już we wtorek (20.06). Stąd aż sześć zmian, które przeprowadzał Fernando Santos.

Ale trochę po cichu, bez fajerwerków, jakby od niechcenia, polska kadra znowu to zrobiła. Do ery Adama Nawałki wygrana polskiej drużyny z Niemcami wydawała się niemożliwa, a w odstępie kilku lat nasza reprezentacja zwyciężyła nad Niemcami po raz drugi.

Polska - Niemcy 1:0 (1:0)
1:0 - Jakub Kiwior 31'

Polska: Wojciech Szczęsny - Tomasz Kędziora, Jakub Kiwior, Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński (72. Przemysław Frankowski) - Jakub Kamiński, Damian Szymański (76. Krystian Bielik), Piotr Zieliński (64. Bartosz Slisz), Jakub Błaszczykowski (16. Michał Skóraś), Sebastian Szymański (46. Karol Linetty) - Robert Lewandowski (46. Arkadiusz Milik).

Niemcy:
Marc-André ter Stegen - Thilo Kehrer, Malick Thiaw (87. Marius Wolf), Antonio Ruediger - Jonas Hofmann (46. Robin Gosens), Emre Can, Joshua Kimmich (80. Leon Goretzka), Florian Wirtz (80. Julian Brandt), Benjamin Henrichs (68. Leroy Sane)- Jamal Musiala (68. Niclas Fuellkrug), Kai Havertz.

Żółte kartki: S. Szymański - Thiaw

Sędzia:
Orel Grinfeld (Izrael)

Widzów: 57 098

Czytaj także:
Błaszczykowski na długo to zapamięta. "Zaszczyt"
Jakub Błaszczykowski rekordzistą reprezentacji! Nikt nie był z nią tak długo 

Czy Polska pokona w następnym meczu Mołdawię?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×