Gwiazda jednego strzału. W Rakowie wciąż czekają na nowego lidera

W Częstochowie miał być nowym liderem i najjaśniejszą gwiazdą drużyny. Zamiast tego, póki co, okazuje się jedynie pojedynczym rozbłyskiem, który jednak bardzo szybko przygasa. Czy Sonny Kittel zdoła ponownie zachwycić kibiców Rakowa?

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Sonny Kittel Getty Images / Grzegorz Wajda/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Sonny Kittel
- Co tu się stało!? Przepiękna bramka! - komentujący mecz Rakowa z Karabachem Mateusz Borek, podobnie jak tysiące kibiców na stadionie i przed telewizorami, wpadł w ekstazę, gdy w doliczonym czasie gry pierwszego meczu z Karabachem, debiutujący w barwach częstochowian Sonny Kittel, popisał się przepięknym golem z dystansu.

To tylko podsyciło nadzieje związane z transferem 30-latka, któremu Raków zdecydował się zaproponować ogromny, jak na własne możliwości, kontrakt.

Dziś jednak, po miesiącu spędzonym w Częstochowie, wspomniane trafienie to wciąż jedyna rzecz, jaką może pochwalić się Kittel.

Raków "usidlił" gwiazdę

Sonny Kittel w Rakowie miał wejść w buty Iviego Lopeza. Hiszpan, w trakcie przedsezonowego sparingu z Puszczą Niepołomice, zerwał więzadła krzyżowe i jasnym stało się, że w tym roku na boisku już go nie zobaczymy. Raków pokazał jednak, że bardzo poważnie podchodzi do walki o europejskie puchary i postarał się, by brak lidera, przynajmniej w teorii, został jak najlepiej zrekompensowany.

- Liczymy, że jego piłkarska jakość oraz doświadczenie pomogą nam w walce o ambitne cele. Chcemy się rozwijać oraz budować silną i szeroką kadrę, a transfer Sonny'ego wpisuje się w ten plan - mówił zaraz po transferze Kittela dyrektor sportowy klubu, Robert Graf.

"Nie mam pojęcia, jak Raków go usidlił, bo od roku Kittel miał oferty z Arabii i z MLS, do tego, po bardzo dobrej końcówce sezonu, HSV też chciał z nim przedłużyć umowę. Tylko pogratulować. I życzyć, by Kittel był zdrowy" - pisał z kolei na Twitterze ekspert od niemieckiej piłki, Tomasz Urban.

Na dziś jednak Kittel, choć jest w pełni zdrowy, na boisku pojawia się incydentalnie. Tylko dwa razy wychodził w podstawowym składzie (z czego raz został zmieniony już w przerwie), a w eliminacjach Ligi Mistrzów rozegrał jak dotąd w sumie 72 minuty. O kolejnych bramkach czy choćby asystach nie ma nawet co wspominać.

Transfer - wydawało się - gotowy

O Kittelu pierwszy raz w naszym kraju zrobiło się głośno w 2019 roku, kiedy pojawił się temat jego gry w reprezentacji Polski. Mocnym orędownikiem takiego rozwiązania był m.in. Mateusz Borek. - Brać go już na Izrael i Słowenię - apelował na kanale "Prawda Futbolu" przed eliminacyjnymi meczami do Euro 2020.

Kittel faktycznie był wówczas w znakomitej formie. W 33 meczach HSV zdobył 12 bramek, do których dołożył 7 asyst. W oczach wielu mógł być rozwiązaniem na bolączki polskiej kadry na skrzydłach.

I choć ostatecznie z powołania Kittela nic nie wyszło, to on sam wcale nie spuścił z tonu, wciąż pozostając bardzo ważną postacią drużyny z Hamburga. W ubiegłym sezonie do końca bił się nawet o awans do 1. Bundesligi, ostatecznie rozgrywając 35 meczów, notując w nich 6 bramek i 7 asyst. W Rakowie śmiało mogli przypuszczać, że biorą piłkarza gotowego do roli lidera zespołu. Zamiast tego otrzymano jokera, który jednak poza pojedynczym wystrzałem, nie jest w stanie odmieniać losów kolejnych spotkań.

Wszystko pójdzie jednak w niepamięć, jeżeli Kittel znów, podobnie jak w meczu z Karabachem, pokaże swoje możliwości i zostanie bohaterem rewanżowego starcia z Kopenhagą. Początek meczu Kopenhaga - Raków w środę, 30 sierpnia, o godzinie 21:00.

Czytaj także:
Kowalczyk wskazał problem Legii Warszawa
Moskal: To jest niepoważne!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×