VAR uchronił polskiego arbitra przed pomyłką w Lidze Mistrzów
Bartosz Frankowski był głównym arbitrem spotkania drugiej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów pomiędzy RB Salzburg i Realem Sociedad. Mało brakowało, a polski sędzia zaliczyłby dużą wpadkę.
We wtorek znów powrócił do Champions League. Polski arbiter został wyznaczony jako sędzia główny na mecz drugiej kolejki grupy D Ligi Mistrzów pomiędzy Red Bull Salzburg i Realem Sociedad.
Austriacka ekipa nie wykorzystała atutu własnego boiska i pierwszą bramkę straciła już w siódmej minucie meczu po technicznym trafieniu Mikela Oyarzabala. A dwadzieścia minut później kolejną, gdy po szalonym rajdzie piłkę w siatce umieścił kapitalny Brais Mendez.
ZOBACZ WIDEO: Przejął piłkę od bramkarza i stało się to. Niewiarygodny rajdW tym starciu więcej bramek już nie padło, choć mało brakowało, a okazję na strzelenie gola "sprezentowałby" piłkarzom Salzburga sam Bartosz Frankowski.
Co się wydarzyło? W drugiej połowie jeden z graczy miejscowej drużyny padł na murawę w polu karnym, a polski sędzia pokazał golkiperowi Realu Sociedad żółtą kartkę i zarządził rzut karny. Źle ocenił sytuację, ale przed koszmarną pomyłką uchronił go VAR.
Frankowski został poproszony przez Tomasza Kwiatkowskiego i Piotra Lasyka o ponowne przeanalizowanie tej akcji, podbiegł do monitora, a następnie zmienił swój werdykt i "jedenastka" dla RB Salzburg została cofnięta.
Na powtórce mogliśmy zauważyć, że faktycznie do żadnego faulu na piłkarzu austriackiej ekipy nie doszło. Dodajmy, że 37-latek popełnił w ostatnim czasie w PKO Ekstraklasie sporo sędziowskich błędów, i gdyby nie sygnał z wozu VAR, wpadkę zaliczyłby także w Lidze Mistrzów.
Czytaj także:
Poleca piłkarza do kadry. "Jest w stanie wejść na wyższy poziom niż Krychowiak"
Gorąco w Berlinie. Policja musiała interweniować przed meczem Ligi Mistrzów