Dyrektor sportowy ŁKS Łódź tłumaczy zmianę trenera. "Trzeba podjąć trudne, czasem radykalne decyzje"

- Wiemy, w jakiej jesteśmy sytuacji. Są tutaj priorytety. Przede wszystkim musimy zacząć zdobywać punkty - tłumaczy Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS-u Łódź po zmianie trenera pierwszego zespołu. Teraz jest nim Piotr Stokowiec.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS Łódź Materiały prasowe / ŁKS Łódź / Na zdjęciu: Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS Łódź
Zastąpił on na stanowisku Kazimierza Moskala, który prowadził drużynę od początku sezonu 2022/2023 i awansował z nią z Fortuna I Ligi do PKO Ekstraklasy. Jednak w środę 12 października po 16 miesiącach zarząd klubu podjął decyzję o zwolnieniu szkoleniowca (więcej TUTAJ).

- Myślę, że wszyscy jesteśmy świadomi, że spotkaliśmy się tutaj w momencie, kiedy ŁKS nie jest na szczycie tabeli tylko w momencie, kiedy jest problem. W związku z tym, trzeba było podjąć czasem trudne, ale radykalne decyzje. Najistotniejsze jest tutaj dobro klubu, a biorąc pod uwagę poprzednie mecze i fakt, że w ostatnich sześciu spotkaniach zdobyliśmy tylko punkt, a ostatnie dwa zakończyły się przegraną 0:2 i 0:3, musieliśmy się zdecydować na trudne rozwiązanie. Trener Moskal wykonał tutaj wcześniej kawał dobrej pracy, lecz najistotniejsze jest w tym momencie dobro klubu i dobro zespołu - tak na konferencji prasowej powody zwolnienia trenera tłumaczył Janusz Dziedzic.

Dyrektor sportowy Łódzkiego Klubu Sportowego podał również argumenty za zatrudnieniem Piotra Stokowca, który na trenerską ławkę wraca po blisko rocznej przerwie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: akcja-marzenie! Mbappe dostał brawa od kolegi

- Przede wszystkim to jest doświadczony szkoleniowiec, który w bywał już w podobnych sytuacjach. To człowiek, który - z naszej perspektywy - jest gwarantem tego, że w sytuacji, w której się znaleźliśmy, będzie w stanie nam pomóc.  W kilku klubach był w stanie nawet zagrać z tymi zespołami w europejskich pucharach. A - co jest dla nas istotne - jest to szkoleniowiec, który potrafi też wprowadzać młodych zawodników do drużyny. Oczywiście wiemy w jakiej jesteśmy sytuacji dziś. Są tutaj priorytety. Musimy przede wszystkim zacząć zdobywać punkty. To jest najistotniejsze w naszej sytuacji - wyjaśnił.

Wraz ze zwolnieniem Moskala odsunięty od prowadzenia pierwszego zespołu został również jego asystent - Marcin Pogorzała. On jednak w klubie pozostanie.

- Na ten moment ma jeszcze umowę z klubem. Mamy pewien pomysł na to, aby Marcina w swoich strukturach zagospodarować. Nie chciałbym na ten moment więcej zdradzać, bo to kwestia kolejnych dni. Kiedy jest nowy trener, ma też jakiś swój pomysł na  sztab i jest to dla mnie zrozumiałe, że chce pracować z określonymi osobami. Na ten moment doszliśmy do wniosku, że najlepsze z perspektywy całego zespołu będzie rozstać się z Marcinem, jako członkiem pierwszego sztabu i spróbować go w innej roli - poinformował dyrektor sportowy ŁKS-u.

Można jednak dywagować, czy na pewno to Moskal jest głównym winowajcą tego, że beniaminek z Łodzi zajmuje ostatnie miejsce w tabeli PKO Ekstraklasy. Nie brakuje głosów, że kadra, którą ma do dyspozycji, nie spełnia oczekiwań i nie daje wymaganych rezultatów.

- Myślę, że chyba najlepszą odpowiedzią na to pytanie powinny być spotkania, które rozegraliśmy z Pogonią czy z Rakowem. Bo skoro niektórzy twierdzą, że ten zespół jest słaby, to ja zadam pytanie: czy słaby zespół byłby w stanie wygrać z Pogonią Szczecin albo pojechać do Częstochowy na Raków i w wielu fragmentach być lepszym zespołem. Ja się nie zgadzam, że to jest słaby zespół. Według mnie tu jest potencjał do tego, żeby cel, który przede mną i drużyną został postawiony, osiągnąć i głęboko wierzymy, że nam się uda - odpowiedział Dziedzic.

Dyrektorowi sportowemu zarzuca się również brak jakościowych transferów, jak choćby sprowadzenie napastników, którzy mają problem ze strzelaniem bramek. Janusz Dziedzic stanął w obronie swoich piłkarzy.

- Trzeba sobie też zdawać sprawę z tego, jakimi możliwościami dysponuje na ten moment ŁKS. To duży klub z tradycjami, lecz trzeba sobie bardzo jasno powiedzieć, że ŁKS jest beniaminkiem i ma jedne z najmniejszych możliwości finansowych w tej lidze. Kiedy przychodziłem do klubu, zajmował on 10. miejsce w I lidze. Wielu przed tym, zanim objąłem tą posadę, twierdziło, że niemożliwe jest tutaj cokolwiek zrobić - odparł.

Cztery lata temu - również z Kazimierzem Moskalem - ŁKS awansował do PKO Ekstraklasy i z hukiem z niej spadł po jednym sezonie. Wszyscy w klubie próbują robić wszystko, żeby ta sytuacja się nie powtórzyła.

- Chcieliśmy wyciągnąć wnioski, choć mieliśmy świadomość, że okres przygotowawczy przed rundą jesienną będzie krótki. Byliśmy również świadomi tego, że dwa pierwsze mecze będziemy musieli z konieczności zagrać na wyjeździe. Biorąc pod uwagę to, że do zespołu przyszło około dziesięciu zawodników. Do tego na osiem pierwszych spotkań, pięć rozegraliśmy na wyjeździe. Ten początek nie był dla nas łaskawy. Wiem, że jest na ten moment trudno, ale moim zdaniem ten zespół ma wystarczająco dużo jakości do tego, żeby w konfrontacji z tymi zespołami w końcowym rozrachunku znaleźć się w tabeli wyżej - zapewnił.

Ełkaesiacy po przerwie reprezentacyjnej zmierzą się w Poznaniu z Lechem - 21 października o 20:00.

Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Czytaj też: "Przyszłość kadry". Wskazał, kto powinien częściej grać w reprezentacji

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×