Ponad 400 tys. złotych za bilety. Wiceminister oskarża rząd PiS-u

Wiceminister sportu Piotr Borys ujawnił, że resort pod poprzednim kierownictwem wydał 400 tys. złotych na bilety na mecze piłki nożnej i siatkówki, a część z nich mogła trafić do środowiska PiS. Kamil Bortniczuk od razu zaprzeczył tym zarzutom.

Mateusz Kozanecki
Mateusz Kozanecki
Piotr Borys, Kamil Bortniczuk (w kółku) PAP / Tomasz Golla, Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Piotr Borys, Kamil Bortniczuk (w kółku)
TVN24 ujawniło, że w latach 2022-2023 Ministerstwo Sportu i Turystyki wydało 406 tys. złotych na bilety na mecze piłki nożnej oraz siatkówki. Wiadomo, że pieniądze to pochodziły ze środków publicznych, a łącznie zakupiono 900 wejściówek.

Bilety miały zostać następnie przeznaczone na promocję sportu, wsparcie dzieci z Ukrainy oraz przekazane wybranym związkom sportowym. Dziennikarz stacji Radomir Wit dotarł do pisma, z którego wynika, że w resorcie nie ma dokumentacji, która potwierdzałaby, dokąd wejściówki trafiły.

Są jednak informacje, że 40 biletów na mecz Polska - Mołdawia odebrał szef gabinetu politycznego ministra sportu i turystyki Szymon Stachowiak. Wcześniej poprzedni dyrektor Marcin Pawlik miał odebrać 50 wejściówek na spotkanie Polska - Holandia. Ich odbiór został potwierdzony podpisem.

ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła

- Niektóre bilety sięgały nawet 1600 zł za jeden, średnia wynosiła powyżej 600 zł. W związku z tym wydano 406 tys. złotych w sposób, moim zdaniem, nieuprawniony. I za to wszystko zapłacił polski podatnik - przyznał obecny wiceminister sportu Piotr Borys w rozmowie z Radomirem Witem.

Podkreślił, że nie ma żadnych śladów, ani potwierdzenia, gdzie dokładnie trafiały te wejściówki. Borys ma podejrzenia, że bilety mogły trafić do środowiska Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ dalszym dystrybutorem biletów był gabinet polityczny poprzedniego ministra.

- Nie ma uzasadnienia, żeby dawać komuś bilet za 1600 zł na mecz polskiej reprezentacji, kiedy jest szansa wynegocjowania darmowej puli - przyznał.

Były minister sportu Kamil Bortniczuk odpowiedział na te słowa. Według jego informacji bilety trafiały do biura ministra. Przekonywał ponadto, że kupowane były po tym jak do resortu spływały liczne prośby ze strony różnych organizacji czy klubów sportowych.

Bortniczuk przyznał, że kupowanie biletów jest prostsze pod kątem opodatkowania niż przekazanie ich w formie prezentów. Wydaje mu się ponadto, że większość biletów była "zwykła".

- Takie, które potem były dysponowane na wyjazdy zorganizowanych grup, szkół, klubów sportowych czy domów dziecka. To już należy dopytywać w ministerstwie. Myślę, że te listy są szczegółowe - przekonywał.

Czytaj także:
"Z dumą patrzę". Nitras podziękował Małyszowi
W Polsce powstaje imponujący obiekt. "Najnowocześniejszy w Europie"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×