Obawy dotyczące Barcelony. To może skończyć się klęską [OPINIA]

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
zdjęcie autora artykułu

Przed losowaniem par ćwierćfinałowych Ligi Mistrzów, w Barcelonie powinni prosić o uśmiech losu. Rywalizacja z Manchesterem City czy Bayernem Monachium mogłaby grozić zawstydzającą porażką. Na walkę z gigantami jest jeszcze za wcześnie.

W tym artykule dowiesz się o:

Mistrz Włoch pokonany 3:1, awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, świętowanie z własnymi kibicami, a MVP meczu zostaje 17-letni wychowanek twojego klubu.

Brzmi jak wymarzony scenariusz dla FC Barcelony, która we wtorek, po czterech latach przerwy, awansowała do ćwierćfinału Champions League. W rewanżowym meczu 1/8 finału Blaugrana pokonała różnicą dwóch bramek SSC Napoli, a na konferencji prasowej Xavi Hernandez triumfował przed krytycznymi wobec niego dziennikarzami.

- Pisaliście nawet, że jesteśmy "błaznem Ligi Mistrzów". Tymczasem my wygrywamy i robimy awans! - mówił z satysfakcją hiszpański szkoleniowiec.

I w teorii wszystko się zgadza. Miejsce wśród ośmiu najlepszych klubów Europy jest sukcesem dla Barcelony, która ciągle znajduje się w procesie odbudowy i nadal ma ogromne problemy finansowe. Awans do ćwierćfinału daje nadzieję, że uda się dopiąć budżet.

Xavi zapewniał na pomeczowej konferencji, że z radością czeka na losowanie par 1/4 finału, które odbędzie się już w piątek.

Na miejscu trenera Barcelony modliłbym się jednak o boską pomoc lub po prostu o uśmiech losu.

Jakkolwiek w rewanżowym spotkaniu z Napoli Duma Katalonii pokazała fantazję w ofensywie, tak w defensywie gospodarzy panowała radosna twórczość. Znakomity występ zanotował jedynie Pau Cubarsi, który dwoił się i troił, naprawiając błędy kolegów. Tych było bez liku, zwłaszcza w drugiej połowie.

ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia

SSC Napoli, które w Serie A potrafiło w ostatnich tygodniach pokonać Juventus, ale jednocześnie tracić punkty z Genoą, Cagliari i Torino, długimi fragmentami zamykało Barcelonę pod polem karnym. Wystarczył pressing, by drużyna Xaviego ratowała się wybijaniem piłki na oślep.

Brak Gaviego, Pedriego oraz Frenkiego de Jonga był bardzo odczuwalny i w chwili naciśnięcia przez rywala, Barca nie potrafiła kontrolować gry. Z Oriolem Romeu w środku drugiej linii nigdy nie zawojuje się Europy.

W efekcie goście dochodzili do bardzo groźnych sytuacji, a Jesper Lindstroem jeszcze długo będzie rozpamiętywał niecelną główkę z 80. minuty. Ponadto na początku drugiej połowy sędzia podjął kontrowersyjną decyzję, gdy nie podyktował rzutu karnego dla Napoli po starciu Cubarsiego z Osimhenem.

Mecz z golem zakończył Robert Lewandowski i jest to najlepsza wiadomość dla Polaka. Nasz napastnik przez większość spotkania był poza grą, Amir Rrahmani długo spisywał się świetnie w kryciu, nie dając mu nawet dojść do podań od partnerów.

"Zdobył gola kończącego mecz, w którym był beznadziejny" - podsumował jego występ kataloński dziennik "Sport". Ostro i bezlitośnie, czy zasłużenie? Na pewno Lewandowski musi częściej brać na siebie ciężar gry i przetrzymywać piłkę w trudnych momentach. Tego we wtorkowy wieczór brakowało najbardziej.

Wynik wygląda dla Barcelony rewelacyjnie, jednak rewanż udowodnił, że na wyrównaną rywalizację z gigantami jest w Katalonii jeszcze za wcześnie. A jest ogromne zagrożenie, że w ćwierćfinale LM czeka ich starcie z rywalem z najwyższej europejskiej półki. Do wyboru, do koloru: Bayern Monachium, Real Madryt, Manchester City, Arsenal, Paris Saint-Germain, do tego prawdopodobnie Inter Mediolan.

Gdyby rozchwianą w defensywie Barcelonę miałby czekać mecz z Bayernem (nawet mającym swoje problemy), Manchesterem City czy nawet grającym w kratkę Paris Saint-Germain z Kylianem Mbappe,  kibicom w Katalonii mogłyby ugiąć się nogi i przypomnieć koszmary z 2020 roku, gdy drużyna doznała kompromitującej klęski z Bawarczykami, właśnie w ćwierćfinale Champions League.

Wynik 2:8 mówi wszystko.

W Katalonii muszą więc trzymać kciuki, ale nie tylko za drużynę, ale przede wszystkim za Giorgio Marchettiego, odgrywającego zazwyczaj najważniejszą rolę w trakcie losowań. Cel? Trafienie na Borussię Dortmund lub PSV Eindhoven.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (11)
avatar
Dobije czy nie
13.03.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Włsnie na to czekałem i zeby sie trafil Bayern wtedy Wielki Harry Kane pokaze popychdlu gdzie jego miejscie  
avatar
Luckyluke
13.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mam przeczucie że spotka się Barcelona z Bayernem w finale...i że wygra  
avatar
Jack10
13.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ktoś kto się zna wie że Robert swoim ruchem lub puszczeniem pilki zrobił to co do niego należało do tego jakby powinien dostać ✌ podania ale jak zwykle pazerni na gole poprostu jest to młoda dr Czytaj całość
avatar
ZłośliwyTrener
13.03.2024
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ocena drewnianego Żelu przez Hiszpanów :" w końcu zdobył bramkę dzięki hojności / jałmużnie / Sergiego Roberto. Do tego momentu ledwo był w stanie prawidłowo kopnąć piłkę" - opisuje & Czytaj całość
avatar
Greatiers
13.03.2024
Zgłoś do moderacji
3
3
Odpowiedz
Ja to bym jeszcze chciał, żeby Lewandowski jeszcze przed meczami doznał kontuzji I już nigdy nie wrócił na boisko.