Emocje od początku do końca - relacja z meczu Lech Poznań - Tromso

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W poprzednich dwóch meczach sparingowych piłkarze Lecha Poznań grali dobrze. W ostatnim spotkaniu podczas obozu w Hiszpanii podopieczni Jacka Zielińskiego zagrali słabiej, ale byli najbliżej odniesienia pierwszej wygranej w regulaminowym czasie gry. Zwycięzcę znów wyłoniły dopiero rzuty karne. W decydującej serii świetnie zachował się Jasmin Burić, który najpierw obronił jedenastkę, a potem sam pewnie ją egzekwował.

W tym artykule dowiesz się o:

Od pierwszych minut spotkanie było niezwykle ciekawe. Norwegowie szybko objęli prowadzenie dzięki Mohammedowi Jamie, ale po czterech minutach był już remis, gdy Siergiej Kriwiec dobił piłkę po strzale Semira Stilicia.

W 15. minucie Kolejorz mógł wyjść na prowadzenie. Wyżej wymieniona dwójka znów wymieniła ze sobą piłkę i Białorusin został sfaulowany w polu karnym. Do tej pory w Hiszpanii lechici bezbłędnie wykorzystywali jedenastki, ale tym razem Bartosz Bosacki uderzył za lekko i golkiper Tromso złapał piłkę.

Norwegowie ponownie Jasmina Buricia próbowali zaskoczyć strzałami z dystansu. W obu przypadkach strzelał Jama, ale najpierw został zablokowany przez Bosackiego, a potem bramkarz Lecha nie miał problemów ze złapaniem piłki.

W bardzo dobrej sytuacji był również Vegaard Braaten, który wyprzedził Bosackiego, ale w sytuacji sam na sam nie znalazł sposobu na pokonanie Buricia. Kilkadziesiąt sekund później błąd defensywy Norwegów wykorzystali lechici. Kriwiec zagrał do Stilicia, ten z pierwszej piłki do Roberta Lewandowskiego, a napastnik Kolejorza bez najmniejszych problemów wykorzystał sytuację sam na sam z Seadem Ramoviciem. Tuż przed przerwą wyrównać mógł Tom Hogli, którego groźny strzał zza pola karnego z trudem obronił Jasmin Burić.

W 53 minucie wyrównać mógł, a właściwie powinien, Remi Johansem, lecz w dogodnej sytuacji chybił. W kolejnych minutach Norwegowie wciąż przeważali. Nie stwarzali jednak groźnych sytuacji m.in. dzięki czujności Buricia. Bramkarz Lecha nie tylko musiał uprzedzać rywali, ale również bronić ich strzały z dystansu.

W 76. minucie wreszcie było groźnie pod bramką Norwegów, gdy Bartosz Bereszyński przedarł się między obrońcami. Młody napastnik Kolejorza uderzył jednak niecelnie. W końcówce spotkania z rzutu wolnego szczęścia szukał Stilić, ale golkiper Norwegów złapał piłkę. Gdy wydawało się, że lechici odniosą pierwsze zwycięstwo w doliczonym czasie gry po rzucie rożnym wyrównał Mads Reginiussen. Sporo zamieszania w szeregach defensywnych narobił bramkarz Tromso, który powędrował w pobliże Jasmina Buricia.

Po raz trzeci w meczach Lecha w turnieju La Manga Cup zwycięzcę wyłoniły rzuty karne, które znów lepiej wykonywali lechici. Tym razem były jednak one bardzo dramatyczne. Dopiero w ósmej serii Kolejorza zapewnił sobie zwycięstwo, gdy Burić obronił strzał Tronda Groosohmichiena, a potem sam trafił do siatki.

Lech Poznań - Tromso 2:2 (2:1) k. 7:6

0:1 - Jama 4'

1:1 - Kriwiec 8'

2:1 - Lewandowski 35'

2:2 - Reginiussen 90+1'

Rzuty karne:

0:1 - Rushfeldt

1:1 - Injać

1:2 - Hogli

1:2 - Kriwiec X

1:3 - Krvarik 18

2:3 - Stilić

2:3 - Yttergard X

3:3 - Kamiński

3:4 - Jama

4:4 - Cueto

4:5 - Reginiussen

5:5 - Możdżeń

5:6 - Yndestad

6:6 - Djurdjević

6:6 - Groosohmichien X

7:6 - Burić

Skład Lecha Poznań: Burić - Szałek, Bosacki (62' Arboleda), Djurdjević, Henriquez (46' Kamiński) – Peszko (57' Cueto), Zapotoka (46' Możdżeń), Bandrowski (46' Injać), Krivets - Stilić - Lewandowski (57' Bereszyński).

Źródło artykułu:
Komentarze (0)