Dla mnie liczy się tylko Wisła - rozmowa z Mauro Cantoro, piłkarzem Wisły Kraków

Mauro Cantoro jest uważany za jednego z najlepszych obcokrajowców, którzy kiedykolwiek grali w polskiej lidze. Na swoim koncie ma już mistrzostwa Argentyny, Peru i oczywiście Polski. Triumfował także w Copa Libertadores. W rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl 32-letni Argentyńczyk, który właśnie otrzymał polskie obywatelstwo opowiada o swoich planach na przyszłość, ulubionym trenerze, a także fecie po zdobyciu tytułu mistrza Polski.

Sebastian Staszewski
Sebastian Staszewski

Sebastian Staszewski: We wtorek przegraliście mecz finałowy Pucharu Polski z warszawską Legią. Nastroje w zespole pewnie nie są najlepsze?

Mauro Cantoro: Na pewno jest ciężko. Jesteśmy bardzo niezadowoleni, bo naszym celem było zdobycie Pucharu Polski. Przez 120 minut Wisła walczyła, graliśmy do samego końca. Calutki mecz, z tak klasowym przeciwnikiem jak Legia, dawaliśmy z siebie wszystko. Mieliśmy kilka sytuacji, ale ich nie wykorzystaliśmy. Doszło do rzutów karnych, a one są loterią. Przegraliśmy, więc mogę tyko Legii pogratulować.

Przez dziennikarzy zostałeś wybrany najlepszym zawodnikiem Wisły w tym spotkaniu. Cieszy cię to wyróżnienie?

- Jestem bardzo zadowolony z tego, co grałem w meczu finałowym. Jednak Cantoro jest jednym z kilkunastu piłkarzy, który walczyli o ten tytuł. Walczyła cała Wisła… Porażka z pewnością boli, a to wyróżnienie choć trochę osładza jej smak.

Zawodnikiem Wisły jesteś już od siedmiu lat. W tym czasie zdobyłeś cztery mistrzostwa kraju. Któreś z nich ma dla ciebie szczególne znaczenie?

- Każde mistrzostwo jest bardzo ważne. Każdy tytuł zdobyty był w innym stylu. Kiedyś grał w Wiśle Żurawski, Szymkowiak, Uche. Teraz gra Brożek, Zieńczuk i Łobodziński. Tegoroczne mistrzostwo zdobyliśmy po bardzo dobrej grze, a już na pięć kolejek przed końcem mieliśmy zapewniony tytuł "campeone".

Długo fetowaliście jedenaste w historii Wisły mistrzostwo kraju?

- Nie było nic wielkiego. Ostatni mecz był w sobotę, więc poszliśmy tylko na kolację. Po godzinie rozjechaliśmy się do domu. Byliśmy też na Rynku gdzie nas dekorowano. Jednak i tam feta nie trwała zbyt długo. Na drugi dzień mieliśmy normalny trening, więc nie mogliśmy przesadzać. Ale pewnie jeszcze jakoś ten tytuł uczcimy.

Co według ciebie było największą siłą Wisły w tym sezonie? Który mecz w waszym wykonaniu był najlepszy?

- Na pewno regularność. To, że mieliśmy bardzo długą serię meczów bez porażki negatywnie działało na rywali. Nie było sytuacji, że mecze dobre, przeplatane były meczami słabymi. A nawet, jeśli trafił nam się gorszy dzień potrafiliśmy wygrać lub chociaż zremisować. Było kilka spotkań, które graliśmy na światowym poziomie. Mecz z Legią wygrany 1:0, pojedynki z Lechem czy z Koroną. Ważne, że na przekroju całego sezonu byliśmy zespołem potrafiącym wygrać z każdym.

Według ciebie najlepsze spotkanie, które w tym sezonie rozegrał Mauro Cantoro to…?

- Myślę, że mecz z Legią, który wygraliśmy 1:0. To było szczególne spotkanie. W tym sezonie było kilka takich pojedynków, że byłem z siebie zadowolony, ale to właśnie z wojskowymi zagrałem najlepszy mecz tego sezonu.

O miejsce na środku boiska musisz rywalizować z Radosławem Sobolewski, Dariuszem Dudką, Tomasem Jirsakiem i Krzysztofem Mączyńskim. Wygrać rywalizację na pewno nie jest łatwo, a tobie przeważnie się udaje.

- Tak jak powiedziałeś, o miejsce w składzie walczę ja, Sobolewski, Dudka, Tomek Jirsak i Mączyński. Rywalizacja jest ostra i nikt nie odpuszcza. Sobolewski to doświadczony zawodnik, który zagrał wiele meczów w lidze i reprezentacji. Darek Dudka jest gwiazdą Wisły, być może zagra w silnym europejskim klubie. Jirsak to młody, utalentowany chłopak. On będzie przyszłością Wisły. Karierę może zrobić także Mączyński.

Gdyby w nowym sezonie miała miejsce taka sytuacja, że dyrektor Jacek Bednarz ściąga kolejnego środkowego pomocnika i ty stałbyś się tylko rezerwowym, jakbyś zareagował?

- Wiadomo, że każdy piłkarz chce grać. Moja ambicja sięga dużo dalej niż do ławki rezerwowych. Ale nie będę się obrażać, bo trener posadzi mnie na ławce rezerwowych. W dobrym klubie zawsze gra najlepszy, niezależnie od nazwiska. Jeżeli będę się dobrze prezentować, to będę grać. Ja zawsze walczyłem i chcę walczyć dalej. Jedno mogę zapewnić, nie boję się żadnej rywalizacji.

Jak wyglądać będzie twoja przyszłość? Czy zostaniesz w Wiśle na kolejny sezon czy jednak spróbujesz swoich sił za granicami naszego kraju?

- Z Wisłą wciąż mam ważny kontrakt. Powtarzałem wielokrotnie, że dla mnie liczy się tylko Kraków. Liczą się występy w tej koszulce i dlatego zostaję. O żadnym odejściu nie myślę i skupiam się na grze dla Białej Gwiazdy. W mediach mówiło się, że pokłóciłem się z trenerem Skorżą, ale to nieprawda. Jeśli on mnie będzie chciał, to ja będę dla niego grać. Razem z nim chcę walczyć o fazę grupową Ligi Mistrzów. To jest mój najbliższy cel.

W przeszłości miałeś jakieś oferty transferowe?

- Piłkarz zawsze ma jakieś oferty. Słyszałem, że kilka klubów było zainteresowanych, ale do mnie nikt się nie zgłosił. Nie miałem żadnych konkretów. Podobno był ktoś z Włoch, ktoś z Hiszpanii, ale o tym pisały media a wiadomo, że z informacjami z gazet różnie bywa.

Podczas swojego pobytu w Wiśle współpracowałeś z takimi szkoleniowcami jak Franciszek Smuda, Henryk Kasperczak, Werner Liczka, Jerzy Engel, Dan Petrescu, Dragomir Okuka i obecnie Maciej Skorża. Którego z nich wspominasz bądź wspominać będziesz najlepiej?

- Każdy z tych trenerów miał na moją karierę duży wpływ. Smuda mnie do Wisły sprowadził, u Kasperczaka zdobyłem trzy razy mistrzostwo Polski, Puchar Polski. Graliśmy świetnie w Pucharze UEFA. Z Engelem byliśmy blisko Ligi Mistrzów. Historię z Petrescu każdy pamięta. Teraz jest trener Skorżą, z którym również triumfowałem w lidze w tym roku. Jeśli miałbym wybrać to chyba Kasperczak, później Skorża.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×