Piotr Ćwielong: Nie klepmy się po plecach

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Piotr Ćwielong spotkanie z Koroną Kielce rozpoczął na ławce rezerwowych. Wrocławianie w Kielcach przegrali i zanotowali piątą porażkę z rzędu. Śląsk w tabeli ekstraklasy jest na przedostatnim miejscu i jego sytuacja nie jest godna pozazdroszczenia.

Piłkarze Śląska Wrocław wcale nie musieli przegrać w Kielcach z miejscową Koroną. Wrocławianie, zwłaszcza w pierwszej połowie, prezentowali się bardzo dobrze i stworzyli sobie kilka okazji strzeleckich. Jedna z nich była wręcz idealna, lecz zmarnował ją Vuk Sotirović. - Oczywiście, że mieliśmy sytuacje. W pierwszej połowie mieliśmy swoje okazje i mogliśmy strzelić. Ciężko coś powiedzieć. Najlepiej to Vuk mógłby coś powiedzieć, bo to on był w tej sytuacji. My sobie możemy gdybać. Nie oszukujmy się, albo nie klepmy się plecach, że wszystko jest fajnie, bo nie jest. Jesteśmy na przedostatnim miejscu, reszta odskakuje. To naprawdę nie jest komfortowa sytuacja. Jeszcze teraz czeka nas mecz z Wisłą Kraków. Każdy po prostu zdaje sobie sprawę, że to nie będzie spotkanie typu Arka Gdynia u siebie - mówił po meczu Piotr Ćwielong, były zawodnik Białej Gwiazdy, a obecnie piłkarz Śląska.

Tym razem Ćwielong zasiadł na ławce rezerwowych i spotkania kolegów musiał obserwować z trybun. Na boisku pojawił się w 82. minucie. - Byłem pewny, że zagram, nie zagrałem. Robię swoje. Wiem o tym, że na pewno nie jestem w super dyspozycji, ale czuję się dobrze, więc na pewno będę chciał udowadniać, że to mnie się należy to miejsce - komentował Ćwielong.

Przed wrocławianami teraz kolejny wyjazdowy pojedynek. W najbliższej kolejce w Krakowie zmierzą się z Wisłą. Sytuacja Śląska w tabeli jest ciężka i ta drużyna bardzo potrzebuje punktów. W Kielcach zespół nie zagrał źle, ale nie zdołał nawet zremisować. - Myślę, że nasza gra nie wygląda źle, bo pewnie gdybyśmy strzelili jedną bramkę w pierwszej połowie to na pewno inaczej by się grało. Na razie szczęście nam nie dopisuje. Przeważnie to my musimy gonić wynik, a nie odwrotnie - stwierdził pomocnik WKS-u.

Źródło artykułu: