Stajemy się powoli klasowym zespołem - rozmowa z Pawłem Buzałą, napastnikiem Lechii Gdańsk

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W niedzielę odbędą się piąte derby Trójmiasta rozgrywane w Ekstraklasie. W pierwszych czterech górą byli gdańszczanie, wśród których grał i zdobywał bramki Paweł Buzała. Teraz piłkarz ten wypowiedział się przed kolejną gdańsko - gdyńską potyczką.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Gałęzewski: Lubisz spotkania derbowe?

Paweł Buzała: Są to fajne mecze. Derby Trójmiasta to dużo kibiców, czyli derby z prawdziwego zdarzenia. Mam nadzieję, że wygra zespół lepszy, a tym zespołem będzie Lechia.

Gracie o przedłużenie dwóch pass. Wygraliście w ostatnich spotkaniach cztery razy, a tyle samo meczów z rzędu wygraliście z Arką...

- Na pewno tak i czeka nas zupełnie inne ciśnienie na najbliższym spotkaniu. Kibice są przyzwyczajeni, że wygrywamy z Arką i presja z meczu na mecz będzie rosła. Jeżeli kibiców się przyzwyczai do zwycięstw, a później gdyby - odpukać - zdarzyła się porażka, to nie byłoby już tak miło. Kibic jest nasycony zwycięstwami z Arką i trzeba podtrzymać passę i cieszyć się z niej dalej.

Podnieśliście sobie poprzeczkę po ostatnich spotkaniach i kibice liczą na wysokie zwycięstwo...

- To kibice tak to postrzegają. My będziemy się cieszyć, jeżeli wygramy choć jedną bramką. Nie zawsze się zdarza, że mecz wygrywa się 3:0, czy 4:0. Tak nie będzie co spotkanie i zdajemy sobie sprawę, że nie udaje się to nawet najlepszym klubom świata. Przypomnijmy też, że są to derby i najważniejsze jest po prostu zwycięstwo, a sam wynik to sprawa drugorzędna.

Passa z czterech ostatnich meczów - 11 bramek zdobytych, jedna stracona do czegoś jednak zobowiązuje...

- Trzeba stąpać twardo po ziemi. Gra nam się układa, ale nie możemy dopuścić do tego, aby dostać pstryczka w nos. Musimy być cały czas skoncentrowani i myśleć o teraźniejszości, aby najlepiej przygotować się do meczu z Arką.

Lechia od dawna stwarzała sobie wiele sytuacji, ale brakowało skuteczności. Co zrobiliście, że ona wreszcie przyszła?

- Dużo nad tym pracowaliśmy, żeby skuteczność wróciła i w końcu się to udało. Zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy bardzo dobry zespół pod względem piłkarskim i bramki zaczną wpadać. Nie było chwili zwątpienia, że w końcu się odblokujemy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że w każdym meczu nie będzie się to udawało.

Czy dwutygodniowa przerwa nie będzie działała na korzyść Arki?

- Przed meczem ze Śląskiem też była dwutygodniowa przerwa i każdy widział jak zagraliśmy we Wrocławiu. Też byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem i wyglądaliśmy lepiej pod względem fizycznym i piłkarskim. Na pewno się nie martwię o tą przerwę. Arka też ją miała i zobaczymy jak oni na to zareagują. W tym meczu wszystko będzie zależało od Arki, czy będzie chciała zagrać z nami w piłkę, czy nie. My będziemy tego chcieli i zobaczymy jak to przyjmą rywale.

Po meczu z Legią eksperci zaczęli wreszcie mówić, że to Lechia gra dobrze, a nie rywale słabo...

- Nareszcie tak zaczęli wszyscy postrzegać, bo dużo mówiono, że słabo zagrał przeciwnik, albo że mieliśmy szczęście. Od początku sezonu bardzo dobrze gramy w piłkę, tylko brakowało skuteczności. W żadnym meczu nie byliśmy słabsi od rywali, a w większości z ośmiu meczów byliśmy po prostu lepsi. Nie można mówić, że to wszystko jest na wyrost.

W zeszłym sezonie napastnicy Lechii nie zdobywali praktycznie bramek, a wyręczali was zawodnicy z innych formacji. Jak to się stało, że się to zmieniło?

- Ciężko pracowaliśmy, żeby skuteczność wróciła i żeby napastnicy zaczęli strzelać. Trzeba się z tego cieszyć i nie wypominać tego, co było wcześniej. Żyjmy teraźniejszością, oby zawodnicy strzelali co mecz i nikt nie będzie zadawał takiego pytania.

Doszło do was kilku nowych napastników. Jako piłkarz korzystasz coś na wspólnych treningach z Buvalem, czy z Sazankovem?

- Każdy zawodnik gra inaczej. Ja mam inny styl grania i każdy inny też, dzięki czemu można się nawzajem podpatrywać. Przede wszystkim trzeba patrzeć na siebie, ale także na kolegę z drużyny, aby zobaczyć jak się on zachowuje. Każdy z nas jest na tyle doświadczony, że wie jak wyciągnąć wnioski.

Jesteś zawodnikiem, który od dawna najczęściej z Lechii dochodził do stuprocentowych sytuacji, jednak ze skutecznością było różnie. Nie martwiły ciebie niektóre kiksy?

- Przede wszystkim martwi to dziennikarzy. Pokażcie mi zawodnika na świecie, czy też w polskiej lidze, który dochodząc do sytuacji zawsze strzela. W zeszłym sezonie stwarzaliśmy po 2-3 okazje, nieraz sam miałem kilka i byłem postrzegany za kogoś, kto ich nie wykorzystuje. Spójrzmy na klasowe zespoły, jak Lech, Wisłę, czy Legię, gdzie napastnicy mieli po pięć sytuacji, strzelał raz i każdy mówił, że jest to super napastnik, a nie patrzył na to, że nie strzelił czterokrotnie sam na sam. Ja ucząc się od najlepszych napastników na świecie też widzę, że niektórzy nie trafiają do pustej bramki. Ostatnio widziałem sytuację Davida Villi z Hiszpanii. Ja na pewno nie jestem zawodnikiem tego kalibru, ale i on, zawodnik kosztujący miliony euro potrafi nie trafić z dwóch metrów do bramki. Czy ktoś go teraz osądza? Nie, bo w następnym meczu strzelił bramkę z karnego i każdy o tej sytuacji zapomniał.

Dwa lata temu Lechia grała świetnie u siebie, rok temu na wyjeździe, a teraz widać, że okrzepliście i potraficie grać dobrze w każdym meczu...

- Złożyła się na to ciężka praca. Stajemy się powoli klasowym zespołem, który potrafi wygrać i u siebie i na wyjeździe. Dlatego ciężko pracowaliśmy na treningach. Nieraz było tak, że przez pół rundy wygrywaliśmy u siebie, a później udawało się to tylko na wyjazdach. Teraz się to unormowało.

Oglądając Huberta Wołąkiewicza w meczu Polski z Ekwadorem byłeś myślami na boisku wraz z kolegą z zespołu?

- Na pewno jest to wielka radość, że kolega z zespołu grał cały mecz w reprezentacji Polski. Trzeba się cieszyć, że gra się z takim kolegą w zespole. Jest to też mobilizacja do pracy, bo jeżeli Hubert mógł, to i my możemy. Trzeba jednak ciężko na to pracować, aby kolejni zawodnicy Lechii trafiali do reprezentacji.

Kto z Lechii ma największe szanse dołączyć do kadry Smudy?

- Zobaczymy jak to będzie wyglądało. Na pewno chciałbym, bo mam takie ambicje, ale rzeczywistość niejednokrotnie weryfikuje plany. Spokojnie podchodzę do tego tematu.

Jest u was teraz wielu obcokrajowców. Czy jest to dla was bardziej pomocne, bo możecie się nauczyć nowych stylów gry, czy też stwarza problemy w komunikacji?

- Piłka nożna to nie jest jakiś odrębny język, każdy zawodnik który przychodzi do Lechii musi udowodnić też swoją wartość na boisku, wtedy jest lepsza komunikacja między nami. Każdy dobry zawodnik przyda się drużynie, czy to będzie Polak, czy obcokrajowiec, każdy z tego skorzysta.

Źródło artykułu: