Kontuzja Arkadiusza Barana raczej niegroźna

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wszystko wskazuje na to, że uraz, z powodu którego Arkadiusz Baran musiał w przerwie meczu z Bogdanką Łęczna opuścić boisko, nie jest groźny i byłego piłkarza Cracovii powinniśmy zobaczyć w następnym spotkaniu. Doświadczenie Barana będzie dla Termaliki Bruk-Betu Nieciecza bezcenne, bowiem rywal będzie z najwyższej półki. Beniaminek I ligi zmierzy się w Bielsku-Białej z tamtejszym Podbeskidziem.

Kiedy spiker poinformował, że Arkadiusz Baran został w przerwie zmieniony na Krzysztofa Lipeckiego, na trybunach zapanował konsternacja. Była ona spowodowana tym, że wspomniany zawodnik był najlepszym zawodnikiem gospodarzy w pierwszej części gry. Po meczu okazało się jednak, że Baran doznał kontuzji i sztab szkoleniowy Termaliki nie chciał ryzykować utraty czołowego zawodnika na dłuższy okres. - Arek prawdopodobnie naderwał mięsień pośladkowy, także trudno w tej chwili wyrokować. Mam jednak nadzieję, że to nie jest nic groźnego. Przy jednej z interwencji zbyt mocno wyciągnął nogę i stąd ta kontuzja. Nie było możliwości ani sensu, by kontynuował grę i ryzykował poważniejszy uraz - mówi trener Mirosław Hajdo.

Opuszczenie boiska przez Barana źle wpłynęło na poczynania beniaminka zaplecza ekstraklasy. Baran znakomicie dyrygował grą drużyny i trzymał w ryzach całą defensywę. Na drugą połowę bardzo zmotywowani wyszli piłkarze Bogdanki Łęczna, którzy starali się doprowadzić do wyrównania. Z ich naporem, kompletnie nie radziła sobie Termalica. Brak Barana był aż zanadto widoczny. - Na pewno to, że straciliśmy Arkadiusza Barana w defensywie, to bardzo nam utrudniało zadanie. Nie było człowieka, który byłby w stanie pokierować blokiem defensywnym. Musieliśmy wycofać Artura Prokopa. Weszli Krzysztof Lipecki i Karol Piątek, ale nie zaprezentowali się najlepiej - ocenia szkoleniowiec niecieczan.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)