Bytomska gehenna Kamińskiego: Dla działaczy najważniejsze były pieniądze

W piątkowych derbach Śląska Polonia Bytom zmierzy się przy Olimpijskiej z GKS Katowice. Śląskie kluby łączy osoba Mateusza Kamińskiego. Defensor drużyny z Bukowej do niedawna przechodził w bytomskim klubie prawdziwą gehennę.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Do Polonii Mateusz Kamiński trafił w sezonie 2007/08. Młody defensor przez pierwszą rundę występował głównie w drużynie Młodej Ekstraklasy, ale zaliczył też dwa występy w najwyższej klasie rozgrywkowej, spędzając na boisku łącznie 53 minuty.

Sezon później wychowanek Pogoni Prudnik został wypożyczony do GKS Katowice, gdzie występował przez rok. Wtedy 23-latek wpadł w oko działaczom walczącego o powrót na salony Górnika i wraz z trenerem Adamem Nawałką przeniósł się do Zabrza.

Między Polonią a Górnikiem została podpisana umowa, wedle której klub z Roosevelta miał obowiązek wykupić Kamińskiego z Bytomia w przypadku awansu. Zabrzanie awansowali, ale nie porozumieli się z samym zawodnikiem na temat warunków jego dalszego kontraktu. W efekcie rosły obrońca wrócił do Polonii, gdzie... nie było dla niego miejsca. Nie otrzymał zgody na treningi z zespołem, nie mówiąc już o grze w którejkolwiek drużynie.

- Całe zamieszanie było naprawdę męczące. Miałem nadzieję, że skończy się to szybko, ale niestety trwało to kilka dobrych miesięcy - przyznaje Kamiński. - To było ciężkie dla mnie pół roku. Byłem profesjonalnym piłkarzem, a trenowałem w parku. Na pewno sportowo dzięki temu nie zyskałem, ale dostałem "kopa" psychicznego. Dzięki temu dziś mentalnie jestem silniejszy - dodaje.

O tym, co działo się w Polonii Kamiński nie chce już mówić. - Nie będę się żalił. Po prostu pieniądze dla ówczesnych działaczy Polonii były najważniejsze - dowodzi zawodnik, który przed sezonem wrócił do Katowic. W GieKSie póki co pełni rolę rezerwowego, ale w piątek przyjedzie z katowicką drużyną na derbowe starcie do Bytomia. - Póki co po moim powrocie nie miałem okazji na regularne występy, więc nie napalam się specjalnie na ten mecz. Jeśli zagram, to dam z siebie wszystko. Jestem zdrowy, nic mi nie dolega. Pozostaję do dyspozycji trenera - zapewnia gracz katowiczan.

Patrząc na formę obu drużyn w ostatnich meczach, faworyta piątkowej potyczki należałoby upatrywać w GieKSie. - Nie wychylałbym się z opinią, że jesteśmy faworytem tego meczu. Liczymy na trzy punkty i zrobimy wszystko, by pojechały one do Katowic. To nie będzie jednak dla nas łatwy mecz - przestrzega zawodnik drużyny z Bukowej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×