Krzysztof Ostrowski: Kto myśli o remisie z Legią, ten z nią przegrywa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Już w najbliższą niedzielę piłkarze warszawskiej Legii podejmować będą zawodników Widzewa Łódź, a wśród nich byłego gracza wojskowych, Krzysztofa Ostrowskiego. Pomocnik czerwono-biało-czerwonych liczy na przełamanie po dwóch porażkach z rzędu, w tym przegranych derbach Łodzi.

Łodzianie przystąpią do ligowego pojedynku z Legią osłabieni brakiem Piotra Grzelczaka oraz Bruno Pinheiro. To efekt wykluczeń kartkowych po meczu derbowym z ŁKSem. - Sądzę, że nie pierwszy i nie ostatni raz przydarza nam się sytuacja z kłopotami kadrowymi. Jedziemy do Warszawy walczyć. W tygodniu robiliśmy wszystko, żeby poprawić to, co źle działało w poprzednich meczach. Patrzymy w przyszłość optymistycznie - musimy tak patrzeć, jeśli chcemy dopisywać sobie kolejne oczka - zapowiedział na przedmeczowej konferencji Krzysztof Ostrowski.

Podopieczni trenera Macieja Skorży są na fali. Wojskowi wygrali w T-Mobile Ekstraklasie trzy ostatnie spotkania, a w dodatku wywieźli z Bukaresztu trzy punkty w Lidze Europejskiej po zwycięstwie 1:0 z Rapidem. Pomocnik Widzewa upatruje jednak szansy dla swojego zespołu w zmęczeniu niedzielnego rywala ilością rozgrywanych meczów. - Legia zagrała naprawdę dobre spotkanie i zasłużenie wygrała. Wiele meczów pucharowych pokazało jednak, że potem występy ligowe są różne. Możemy spodziewać się Legii mocnej, ale także możemy spodziewać się jej troszeczkę słabszej. Nie obliguje to jednak nas do tego, żebyśmy się w niedzielę nie sprężyli. To zespół, który stać na bardzo wiele i dlatego musimy dać z siebie 110% - przestrzegł podopieczny trenera Radosława Mroczkowskiego.

Widzewiacy wciąż mają w pamięci poniedziałkowe starcie z lokalnym rywalem - ŁKSem, które przegrali 0:1. Aby otrząsnąć się do niedzieli pozostało już bardzo mało czasu. - Chciałoby się, żeby było inaczej, ale czasu nie cofniemy. Trzeba patrzeć się tylko w przyszłość. Po każdym meczu dyskutujemy, co można było lepiej zrobić. Nie było bardziej gorąco niż zwykle. Sędzia miał kilka pretekstów, żeby pokazywać te kartki. Naszym zadaniem na przyszłość jest dawać takich okazji jak najmniej - powiedział piłkarz Widzewa.

Ostrowski, który obecnie jest piłkarzem klubu z al. Piłsudskiego, przyszedł do Widzewa właśnie z warszawskiej Legii w 2009 roku. Niedzielny mecz ma zatem dla niego jeszcze większą wagę. - W Legii nie udało mi się na moje własne życzenie. Chciałem stamtąd odejść, bo trener na mnie nie stawiał. Mogłem walczyć i zostać jeszcze pół roku, ale chciałem grać regularnie w meczach. Pojawił się Widzew, skorzystałem z jego oferty i dzisiaj jestem jego zawodnikiem - wyjaśnił zawodnik łodzian.

Czym zdaniem piłkarza Widzewa najlepiej zaskoczyć Legię? - Nieustępliwością. Nie można pozwolić im rozgrywać swobodnie piłki. Rapid tego nie zrobił i warszawianie mieli możliwość przegrywania piłki z jednej strony na drugą. Musimy grać blisko przeciwnika i stosować na nim pressing - odpowiedział pomocnik czerwono-biało-czerwonych. - Dla mnie najgroźniejszym ogniwem Legii jest zdecydowanie Radović, który ciągnie grę ofensywną zespołu. W dodatku świetnie rozumie się z ustawionym przodu Ljuboją. Obaj tworzą świetny duet i to z ich strony należy spodziewać się największego zagrożenia dla naszej obrony. Jeżeli ktoś myśli o remisie w Warszawie, to zazwyczaj przegrywa. Dlatego my jedziemy zdobyć trzy punkty - dodał.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)