Łukasz Trałka: Sędziom też należy się trochę spokoju

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W kończącym 11. kolejkę T-Mobile Ekstraklasy meczu, Polonia Warszawa zremisowała na wyjeździe z Cracovią 0:0. W doliczonym czasie gry Pasy co prawda umieściły piłkę w siatce Czarnym Koszul, ale gol słusznie nie został uznany przez sędziego Huberta Siejewicza.

Po dośrodkowaniu Arkadiusza Radomskiego Michał Gliwa wypuścił piłkę z rąk, dopadł do niej Bojan Puzigaca i głową umieścił ją w siatce. Problem w tym, że Bośniak w momencie kopnięcia piłki przez Radomskiego był już za linią obrony Polonii.

- Moją pierwszą reakcją po gwizdku było spojrzenie na sędziego i chciałem zobaczyć czy wskaże na środek boiska, uznając gola, czy zagwizdał spalonego albo faul. Wszyscy jednomyślnie przyznali, że sędzia podjął słuszną decyzję i dzięki Bogu, bo sędziom trochę spokoju też się należy - mówi kapitan Czarnych Koszul, Łukasz Trałka. - Przyjechaliśmy do Krakowa po zwycięstwo, a zremisowaliśmy, więc - chociaż to pierwszy punkt na wyjeździe - specjalnie się z tego nie cieszymy, ale przyjmujemy go godnie. Przeważaliśmy, mieliśmy więcej sytuacji, w tym jedną dogodną w końcówce. - Wbrew pozorom spodziewaliśmy się ciężkiej przeprawy. Mieliśmy w pamięci wiosenny mecz, kiedy w słabym stylu przegraliśmy tu 1:3. Dlatego podeszliśmy do meczu ostrożnie - dodaje.

Wśród polonistów najaktywniejszy w ofensywie był Tomasz Brzyski, który po raz pierwszy w tym sezonie zagrał na lewej pomocy i grając bliżej bramki rywali, trzykrotnie był bliski pokonania Wojciecha Kaczmarka. - Gra na lewej pomocy to dla mnie żadna nowość i żaden problem. Mój pierwszy strzał był za lekki, żeby zaskoczyć Kaczmarka. Drugi był już lepszy, ale Kaczmarek wyczuł, że uderzę w krótki róg. Najbardziej żałuję tej trzeciej sytuacji, bo już myślałem, że piłka po mojej "główce" wyląduje w siatce, ale obrońca lekkim szturchnięciem wybił mnie z rytmu - mówi Brzyski.

- Mieliśmy swoje sytuacje w pierwszej połowie, kontrolowaliśmy grę, ale zabrakło bramek. Po przerwie graliśmy trochę słabiej, ale ważne, że zdobyliśmy pierwszy punkt na wyjeździe w tym sezonie. Z drugiej strony jesteśmy na siebie źli, że nie wygraliśmy, bo przyjechaliśmy do Krakowa po trzy punkty - kończy Brzyski.

Źródło artykułu: