Możemy z podniesioną głową patrzeć na to, co się stanie - rozmowa z Waldemarem Sobotą, piłkarzem Śląska Wrocław
W debiucie w reprezentacji Polski strzelił gola, został wicemistrzem Polski, ma za sobą bardzo udany sezon, a teraz jego drużyna jest liderem tabeli. Waldemar Sobota, bo o nim mowa, jeszcze półtora roku temu był piłkarzem pierwszoligowego wówczas MKS-u Kluczbork. Teraz bryluje na boiskach T-Mobile Ekstraklasy.
Artur Długosz
Artur Długosz: Jak wrażenia po meczu kadry narodowej?
Waldemar Sobota: Na pewno bardzo pozytywne. Można powiedzieć, że był to wymarzony debiut. Udało mi się rozegrać ponad godzinę w meczu, strzeliłem jeszcze bramkę, więc na pewno zapamiętam to w samych superlatywach.
Nie ma chyba nic lepszego niż w debiucie w reprezentacji strzelić bramkę, która jeszcze przesądzi o zwycięstwie?
- Cieszę się z tego podwójnie, bo mój gol dał zwycięstwo pomimo tego, że mieliśmy dużo sytuacji. Nie wykorzystaliśmy ich, ale wygraliśmy pojedynek. To w końcowym rozrachunku się liczy. Mam jeszcze kolejny powód do dumy z tego gola, ponieważ moi rodzice mieli urodziny. Mama dzień przed meczem, a tata dzień po. Myślę więc, że ładny prezent im sprawiłem.
Dużo przed tym meczem mówiło się, że Franciszek Smuda nie lubi piłkarzy Śląska Wrocław. On powołał was czterech. Jaki dla was był trener Smuda, jak on was traktował?
- Wydaje mi się, że traktował nas bardzo dobrze - tak, jak wszystkich zawodników w reprezentacji. Wszyscy byli równo traktowani. Nie było żadnych niesnasek, żeby nie lubić zawodników Śląska. Trener ma taki sposób bycia, że dużo żartuje. Na treningach jest to na pewno pozytywnie odbierane. Każdy dostał szansę. Mi wydaje się, że w jakiś sposób się pokazałem, a jak trener ocenił moje umiejętności to trzeba zapytać jego osobiście.
No właśnie, myślisz że może poprzez to zgrupowanie twoja szansa, aby dostać się do kadry na Euro wzrosła?
- Ciężko mi powiedzieć. Na pewno jest moim marzeniem, żeby zagrać na tym turnieju. Myślę jednak, że nie jest to tylko jednak moje marzenie, ale większości zawodników w Polsce. Trener już na początku zgrupowania powiedział nam, że kadra jeszcze nie zamknięta, że mamy dać z siebie wszystko. Droga przed nami stoi otwarta. Nie wiem czy moje szanse wzrosły. Byłem na kadrze po raz pierwszy. Z mojego punktu widzenia wydaje mi się, że nie wyglądało to najgorzej. Jestem pozytywnej myśli.
Było was tam czterech ze Śląska Wrocław na zgrupowaniu. Z kim się najbardziej trzymaliście?
- Mogę powiedzieć, że przy stoliku przy którym spożywaliśmy posiłki siedzieli z nami właśnie piłkarze Ruchu Chorzów. Wydaje mi się, że z nimi mieliśmy właśnie największy kontakt, dużo rozmawialiśmy ze sobą.