Grali dla Włodka, zwycięstwo po 13 latach - echa meczu Widzew Łódź - GKS Bełchatów
Widzew Łódź czekał aż 13 lat na pokonanie GKS-u Bełchatów. Niedzielne zwycięstwo jest więc pierwszą wygraną łodzian nad brunatnymi w XXI wieku w ekstraklasie. Przed meczem oraz w jego trakcie działacze, kibice i piłkarze uczcili pamięć zmarłego przed kilkoma dniami śp. Włodzimierza Smolarka. Klub postanowił zastrzec numer 11, z jakim grał legendarny napastnik Widzewa. W kadrze meczowej GKS-u zabrakło Dawida Nowaka, który ma na swoim koncie aż 4 bramki strzelone w spotkaniach z czerwono-biało-czerwonymi.
Grali dla Włodka, "11" zastrzeżona
Niedzielny mecz był szczególny dla każdej osoby związanej z Widzewem na jakiejkolwiek płaszczyźnie - kibiców, piłkarzy oraz działaczy. Było to pierwsze spotkanie łodzian po śmierci ikony klubu z al. Piłsudskiego, śp. Włodzimierza Smolarka. Fani łódzkiego Widzewa przyszli na stadion w większości ubrani na czarno. Na płocie wzdłuż boiska zawisły transparenty upamiętniające wybitnego piłkarza. Na jednym z nich widniał cytat ze śp. Smolarka: "To jest mój kochany stadion i moi kochani kibice". Pozostałe flagi wiszące na płocie były przepasane kirem.
Przed pierwszym gwizdkiem uczczono pamięć zmarłego minutą ciszy, podczas której rozbrzmiewała pożegnalna muzyka grana na trąbce. Następnie, w 54. minucie, podobnie jak na innych arenach 21. kolejki, wszyscy na trybunach wstali ze swoich miejsc, bijąc gromkie brawa. To jednak nie koniec akcentów związanych z hołdem wybitnemu piłkarzowi Widzewa oraz reprezentantowi kraju. Wraz z początkiem spotkania kibice, którzy dawali wyraz swojej czci zmarłemu przez cały mecz, zaintonowali "Gramy dla Włodka". Przyśpiewka trafiła do piłkarzy, którzy także oddali symboliczny hołd Smolarkowi pokonując GKS 1:0. Autorem jedynego gola w tym spotkaniu okazał się Tunezyjczyk Hachem Abbes. Obrońca łodzian skierował piłkę do bramki strzałem głową po dośrodkowaniu Dudu z rzutu wolnego, z prawej strony boiska.Zwycięstwo po 13 latach
Aż 13 lat czekali kibice łódzkiego klubu na zwycięstwo z GKS-em Bełchatów. Mimo że mecz z lokalnym rywalem nie elektryzuje fanów Widzewa tak bardzo jak brunatnych, to jednak łodzian irytowała fatalna passa w spotkaniach z tym zespołem. Ostatnia wygrana czerwono-biało-czerwonych nad piłkarzami GKS-u miała miejsce jeszcze w zeszłym wieku, a dokładnie 1 maja 1999 roku. Widzew pokonał wówczas bełchatowian 1:0 po golu Macieja Terleckiego. Przez pierwszą dekadę XXI wieku łodzianie nie byli w stanie odnieść tak korzystnego wyniku przeciwko brunatnym.
- To jest mój drugi mecz z Bełchatowem na razie, więc mam daleko do jakichkolwiek kompleksów. A mojego pierwszego meczu z GKS-em nie przegrałem. Spokojnie, nie mamy się co szafować tymi kompleksami i robić sobie niepotrzebnie złych statystyk - mówił przed meczem trener Widzewa, Radosław Mroczkowski. Jak się okazało, szkoleniowiec łodzian miał rację, choć styl w jakim jego drużyna odniosła niedzielne zwycięstwo pozostawiał wiele do życzenia.
Nie ma Nowaka, nie ma gola
Dwóch kluczowych zawodników GKS-u - Kamil Kosowski oraz Dawid Nowak, walczyli w ciągu tygodnia z urazami, jakich nabawili się w ostatnim ligowym meczu przeciwko Polonii Warszawa. Z Bełchatowa dopływały jednak sygnały, że obaj zdążą z powrotem do pełnej dyspozycji na spotkanie z Widzewem. Prawda okazała się połowiczna - Kosowski wybiegł w niedzielę na boisko w podstawowej jedenastce, natomiast Nowak nie pojawił się w kadrze meczowej GKS-u. - Wydawało się, że Dawid szybko dojdzie do dobrej dyspozycji i będzie mógł zagrać. Jednak czym bliżej niedzieli, tym byliśmy bliżsi decyzji, że nie powinniśmy ryzykować. To pozwoli mu wrócić do gry już w następnym meczu - wyjaśnił nieobecność napastnika GKS-u trener bełchatowian, Kamil Kiereś.