GKS Katowice zgasił Znicz i wygrał dla Adama Ledwonia - relacja z meczu GKS Katowice - Znicz Pruszków

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po bardzo emocjonującym meczu GKS Katowice pokonał dotychczasowego lidera I ligi – Znicz Pruszków. Katowiczanie po raz kolejny już w tym sezonie stracili jako pierwsi bramkę, ale tym razem udało im się odrobić straty i zdobyć trzy punkty. Jest to pierwsze zwycięstwo górniczej jedenastki w tym sezonie.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek spotkania nie zapowiadał tak dużych emocji. GKS kontrolował boiskowe wydarzenia, ale nie potrafił stworzyć okazji do zdobycia bramki. Pierwszą dogodną sytuację miał Grażvydas Mikulenas w 15. minucie gry. Po podaniu Daniela Onyekachiego Litwin minął kryjącego go obrońcę i stanął oko w oko z bramkarzem gości. Niestety dla gospodarzy strzelił lekko po ziemi i Adrian Bieniek obronił. Paradoksalnie od tego momentu katowiczanie zaczęli grać słabiej i do coraz częstszych interwencji zmuszony był bramkarz GKS-u, Jacek Gorczyca. Strzał Tomasza Feliksiaka z 24. minuty obronił jeszcze bez trudu, ale kilka minut później zmuszony był do pokazania pełni swoich umiejętności. Najpierw z ponad 30 metrów z rzutu wolnego uderzał Daniel Kokosiński, a w następnej akcji z 16 metrów strzelał Mikołaj Rybaczuk. Nie był to koniec ostrzeliwania bramki Gorczycy. W 30. minucie ponownie z dalekiej odległości strzelał Kokosiński, ale bramkarz GKS-u znowu stanął na wysokości zadania. Szczęście skończyło się trzy minuty później. W środku pola łatwo piłkę stracił Gabriel Nowak, jedno szybkie podanie i Adrian Paluchowski znalazł się w sytuacji sam na sam z Gorczycą. Tym razem bramkarz GKS-u nie miał szans. Ładny techniczny strzał w długi róg bramki i było 0:1.

Po stracie bramki GKS ruszył do ataku. W 36. minucie zza pola karnego strzelał Nowak, ale Bieniek uratował Znicz świetną interwencją. Chwilę później, po strzale Mikulenasa, piłka była już w bramce gości, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną litewskiego napastnika. Co się odwlecze, to nie uciecze. Tuż przed przerwą z ok. 30 metrów na strzał zdecydował się Grzegorz Bonk. Uderzył silnie i co najważniejsze bardzo celnie, tuż przy lewym słupku bramki Bieńka, który mimo rozpaczliwej interwencji, zmuszony był do wyjęcia piłki z siatki.

Druga połowa zaczęła się od ataków gospodarzy. Rzadko kończyły się one jednak strzałami na bramkę Znicza, a jeśli już tak było, to strzały te były bardzo niecelne. Pierwsze uderzenie w światło bramki w drugiej połowie oddał Damian Sadowski, który w przerwie zmienił Grzegorza Domżalskiego. Jego uderzenie świetnie obronił jednak Bieniek. Pięć minut później bramkarz gospodarzy był jednak bez szans. Z głębi pola piłkę podawał Nowak, Krzysztof Kaliciak stojąc tyłem do bramki przyjął ją na klatkę piersiową i przerzucił nad interweniującym obrońcą, jednocześnie odwracając się w kierunku bramki. Znalazł się dzięki temu oko w oko z bramkarzem i mocnym uderzeniem lewą nogą umieścił piłkę w bramce. To był wspaniały gol! - Nie była to moja najładniejsza bramka w karierze - mówił jednak po meczu "Kali<. Była to pierwsza akcja napastnika gospodarzy w tym meczu, bo na placu gry Kaliciak pojawił się zaledwie kilka chwil wcześniej.

Mimo utraty bramki, Znicz nie ruszył do większych ataków. GKS kontrolował to, co się działo na boisku i nie dopuszczał do zagrożenia pod swoją bramką, w dodatku sam od czasu do czasu groźnie kontrował. Na pięć minut przed końcem, kolejnym uderzeniem z bardzo daleka popisał się Bonk i tylko refleksowi Bieńka goście zawdzięczają, że nie stracili trzeciej bramki. Także w następnej akcji GKS mógł postawić "kropkę nad i". Po rzucie rożnym piłkę w pole karne zgrał głową Kaliciak, tam na 5. metrze niepilnowany był Mikulenas, który uderzył przewrotką. Niestety dla gospodarzy, ponad bramką. Znicz jeszcze w końcówce próbował zmienić niekorzystny wynik, ale próby te zakończyły się tylko na kilku niegroźnych dośrodkowaniach. - Początek mieliśmy nie najlepszy, ale później z minuty na minutę się rozkręcaliśmy. Ze mną było tak samo. Początek słaby, później już tylko lepiej - podsumował to spotkanie strzelec pierwszej bramki, Bonk.

Warto wspomnieć, że mecz ten był poświęcony pamięci byłego zawodnika GKS, Adama Ledwonia. Na trybunach stadionu przy Bukowej pojawili się wczoraj mama i brat "Ledka". Kibice na tę okazję przygotowali wielki transparent z jego podobizną i hasłem: "Człowiek wielki i prawdziwy, w naszych sercach wiecznie żywy". Również w czasie spotkania kilka razy uczcili pamięć legendy swojego klubu. -Cieszę się, że kibice uczcili pamięć Ledwonia. On na pewno był tu z nami - mówił po spotkaniu trener GKS-u, Jan Żurek.

GKS Katowice - Znicz Pruszków 2:1 (1:1)

0:1 - Paluchowski 33'

1:1 - Bonk 45'

2:1 - Kaliciak 63'

Składy:

GKS Katowice: Gorczyca - Krysiński, Kapias, Napierała, Mielnik - Domżalski (46’ Sadowski), Bonk, Nowak, Prasnal (79’ Sobczak) - Onyekachi (57’ Kaliciak), Mikulenas.

Znicz Pruszków: Bieniek - Rybaczuk Maciej (67’ Bzdęga), Januszewski, Kokosiński, Kowalski - Rybaczuk Mikołaj, Osoliński, Struzik, Kaczmarek (53’ Zubrzycki) - Feliksiak, Paluchowski (60’ Florian).

Żółte kartki: Bonk, Sadowski, Mikulenas, Onyekachi (GKS) oraz Paluchowski (Znicz).

Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).

Widzów: 4 500.

Źródło artykułu: