Tomasz Kupisz: Aura dała nam się we znaki

Jagiellonia podtrzymała dobrą passę na stadionie przy Słonecznej i z kwitkiem odprawiła Górnika Zabrze. Po meczu gracze białostockiej drużyny cieszyli się z trzech punktów, ale też widzieli w swojej grze mnóstwo mankamentów.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Czwarte w rundzie wiosennej zwycięstwo na własnym stadionie odniosła w sobotnie popołudnie Jagiellonia Białystok. Drużyna ze stolicy Podlasia tym razem nie dała szans na korzystny wynik świetnie spisującemu się na wiosnę Górnikowi Zabrze (2:1), dla którego była to dopiero druga porażka w dziesiątym wiosennym meczu na boiskach T-Mobile Ekstraklasy.

- Szkoda straconej bramki, bo padła ona akurat wtedy, kiedy my strzeliliśmy drugą i mogliśmy powalczyć o wyższe zwycięstwo. Ciężko powiedzieć z czego to trafienie wynikało i musimy tę sytuację dokładnie przeanalizować, bo po podwyższeniu prowadzenia chyba za bardzo oddaliśmy pola Górnikowi. Dobrze, że skończyło się to naszym zwycięstwem, bo zabrzanie trafili przecież w poprzeczkę - przyznaje Tomasz Kupisz, pomocnik żółto-czerwonych.

Nominalny prawy skrzydłowy Jagi w drugiej połowie przeniósł się na lewą flankę, zamieniając się pozycjami z wprowadzonym na boisko po przerwie Niką Dżalamidze. - Staram się być zawodnikiem wszechstronnym i bez względu na to gdzie gram, to chcę dawać drużynie jak najwięcej pożytku w ofensywie. W meczu z Górnikiem zostawiłem na boisku naprawdę dużo zdrowia, bo w końcówce trochę brakło mi sił.Na pewno aura dała nam się we znaki, bo temperatura była wysoka jak na końcówkę kwietnia - ocenia zawodnik białostockiej drużyny.

Kupisz w poprzednich meczach świetnie współpracował z Maciejem Makuszewskim. W starciu ze śląską drużyną młody pomocnik musiał opuścić boisko już po kilkunastu minutach z powodu urazu. - Moje zadania na boisku wyglądały po tej zmianie trochę inaczej. Wiadomo ile Maciek robi na boisku wiatru i jak ważnym jest zawodnikiem dla naszej drużyny. Mam nadzieję, że to tylko stłuczenie i za dwa dni będzie on już z nami - przekonuje gracz Jagi.

Dla Kupisza mecz z Górnikiem był powrotem na ligowe boiska po pauzie w meczu z PGE GKS-em Bełchatów (0:2), z powodu kartek. - Trudno oglądało mi się spotkanie w Bełchatowie. Ciągnęło mnie na murawę i cieszę się, że musiałem odpokutować tylko jeden mecz. Wyszedłem na boisko i dałem z siebie wszystko, co miałem najlepszego. Wydaje mi się, że nie zagrałem najgorzej, choć ocenę tego występu w moim wykonaniu na pewno podniosłaby bramka, albo asysta. Tym razem się nie udało, ale powalczę w kolejnych meczach - zapewnia skrzydłowy białostoczan.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×