Marcin Budziński: Problemy w Arce wyszły mi na dobre
Środowy zaległy mecz 2. kolejki I ligi z Arką Gdynia będzie szczególny dla pomocnika Cracovii Marcina Budzińskiego. 22-latek do Pasów trafił właśnie z Gdyni po konflikcie z trenerem Petrem Nemecem.
"Budzik" trafił do Arki w wieku 16 lat z Mamróz Giżyczko i grał w Gdyni przez sześć kolejnych lat. W ekstraklasie rozegrał dla tego klubu 57 spotkań i zdobył jedną bramkę. Po spadku Arki do I ligi w sezonie 2010/2011 został w klubie, chociaż miał oferty z ekstraklasy, ale dość szybko i niespodziewanie Petr Nemec, który objął wtedy spadkowicza, zrezygnował z jego usług. Młodzieżowy reprezentant Polski wylądował nawet nie na ławce, a w IV-ligowych rezerwach. W przerwie zimowej minionego sezonu rękę do niego wyciągnęła Cracovia i pracujący w niej wówczas Dariusz Pasieka, który znał Budzińskiego z Arki.
- Nie pasowałem do filozofii trenera. Chciał grać inaczej w piłkę i ja do tego nie pasowałem. Zresztą nie tylko ja, ale też paru innych chłopaków. To mi jednak wyszło na dobre, bo jestem teraz w Cracovii, z czego jestem bardzo zadowolony - mówi dziś Budziński i dodaje: - Zwiedzam Polskę... (śmiech). Kraków to ładne miasto. Cracovia to wielki klub z tradycjami, z historią i grać tu, to sama przyjemność.
- Dla mnie to dopiero pierwsze zwycięstwo na boisku. Musimy się skupić na meczach. Wiadomo, czasem można pójść na jakiś koncert, ale ja jeszcze nie byłem. Na pewno będę miał ku temu okazję, ale nie teraz, kiedy gramy co trzy dni - zastrzega "Budzik".