Sergei Pareiko: Coś w nas pękło

Wisła Kraków zanotowała najsłabszy start sezonu od ponad dwóch dekad. - Przecież to niemożliwe, żebyśmy w pół roku zapomnieli, jak gra się w piłkę. A tak to momentami wygląda - mówi Sergei Pareiko.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Słaby start Wisły Kraków do sezonu T-Mobile Ekstraklasy przyniósł już pierwsze ofiary. Po poniesionej w kompromitującym stylu porażce z Piast Gliwice do dymisji podał się Michał Probierz, którego w środę zastąpił na fotelu trenera Tomasza Kulawika. - Zmiana trenera nic nie da. To my wychodzimy na boisko i walczymy o wynik dla tego klubu. Nie przez złą pracę sztabu szkoleniowego tak źle rozpoczęliśmy sezon. Trener nam może tylko pomóc w szatni, ale winą za ostatnie wyniki możemy obarczać tylko siebie - przekonuje Sergei Pareiko, bramkarz Białej Gwiazdy.

W Krakowie nie brakowało opinii, że Wisła grała przeciwko wymagającemu szkoleniowcowi, jakim był Probierz. - To były zarzuty absurdalne. Dla nas decyzja trenera o odejściu, to był szok. Zawsze taki wstrząs to dla drużyny naprawdę ciężki moment. Ostatnie wyniki i wydarzenia, jakie zaszły w klubie dają nam poważnie do myślenia i może trener Probierz swoim poświęceniem odmieni naszą postawę - zastanawia się reprezentant Estonii.

Zdaniem doświadczonego zawodnika krakowskiej drużyny problem Wisły leży nie w złym przygotowaniu do sezonu, a w psychice. - Mentalnie nie dajemy rady i przez to ostatnie wyniki są takie, jakie są. Przed meczem w Gliwicach zagraliśmy dwa naprawdę dobre mecze, ale nie umieliśmy tej systematyczności utrzymać. Daleko nam brakuje do nastawienia, które pozwalało nam dobrze grać w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu. Coś w nas pękło i musimy szybko to pozbierać do kupy, bo sezon jeszcze nie jest stracony - wskazuje golkiper drużyny z Reymonta.

Gracze Wisły nie byli w stanie ustrzec się od prostych błędów, które często kosztowały ich utratę punktów. Jeden z takich popełnił bramkarz krakowian w Gliwicach, gdzie po prostym strzale Tomasza Podgórskiego praktycznie sam wrzucił sobie piłkę do siatki. - Biorę na siebie odpowiedzialność za tę bramkę. To był prosty strzał do obrony. Szykowałem się, że piłka wpadnie mi w ręce, ale w ostatniej chwili skręciła, zupełnie mnie myląc. Nie powinny mi się przytrafiać takie błędy - posypuje głowę popiołem Pareiko.

Wyraz swojej dezaprobaty dla postawy zespołu dali kibice Białej Gwiazdy. - Kibice mają prawo mieć do nas pretensje, bo nasza gra nie wygląda tak, jakbyśmy rzeczywiście walczyli i oddawali serce temu klubowi. Tak jednak w rzeczywistości nie jest, bo my naprawdę chcemy grać dobrze, ale zupełnie nam to nie wychodzi. Nasze położenie jest trudne, ale gorzej już być nie może i możemy grać tylko lepiej - przyznaje zawodnik krakowskiej drużyny.

W piątek Wisła czeka szlagierowa potyczka z Legia Warszawa przy Łazienkowskiej. Krakowianie nie są faworytem tego starcia, ale nie tracą wiary. - My nie możemy wątpić w to, że uda nam się przełamać. Do Warszawy jedziemy po punkty, bo mamy świadomość, że jesteśmy kowalami własnego losu i jeżeli my sami sobie nie pomożemy, to nikt inny też nam nie pomoże - kręci głową z niedowierzaniem bramkarz drużyny ze stolicy Małopolski.

- Przecież to niemożliwe, żebyśmy przez pół roku zapomnieli jak się gra w piłkę. Musimy poukładać sobie wszystko w głowach i wyjść na boisko z wiarą, że jesteśmy w stanie z Legią wygrać. Ten mecz może być dla nas przełomem i wszystko w nim od nas zależy - puentuje gracz drużyny 13-krotnych mistrzów Polski.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×