Mariusz Rybicki: Nie było do kogo dograć

Młody napastnik Widzewa Łódź spotkanie z Piastem Gliwice rozpoczął na ławce rezerwowych. W drugiej połowie wszedł jednak na boisko i ta decyzja trenera była strzałem w dziesiątkę.

Sebastian Kordek
Sebastian Kordek

Była 90. minuta spotkania pomiędzy Piastem Gliwice i Widzewem Łódź. Na tablicy świetlnej widniał wynik 1:1 i wydawało się, że nic się już nie zmieni, chyba że to groźniejsi gospodarze przechylą szalę zwycięstwa na swoją stronę. Było zupełnie odwrotnie. - Miałem okazję do dryblingu, bowiem akurat nie było do kogo dograć piłki. Zdecydowałem więc, że wejdę z futbolówką w pole karne i poszukam tej "jedenastki". Udało się. Później zdobyliśmy bramkę z tego karnego, zdobyliśmy trzy punkty i na pewno nas to cieszy. Wracamy do Łodzi bardzo zadowoleni - powiedział Mariusz Rybicki, napastnik Widzewa.

Spoglądając z boku na tę akcję wydawało się, że jest ona mało możliwa do zrealizowania. Obok młodego zawodnika roiło się od obrońców niebiesko-czerwonych, a ten i tak zdołał wpaść w pole karne i wywalczyć karnego. - Trener powiedział mi, żebym próbował przeprowadzać indywidualne akcje i na takową się zdecydowałem. Jak widać, z bardzo dobrym skutkiem i padła dla nas bramka - cieszył się 19-letni zawodnik.

Po tym jak sędzia Szymon Marciniak wskazał na punkt oddalony o jedenaście metrów od bramki Dariusza Treli piłkarze przyjezdnych bardzo się cieszyli i gratulowali swojemu koledze, który do tego doprowadził. - Chłopaki zachowywali się jakbym strzelił bramkę, ale w tamtym momencie tej bramki jeszcze nie było. Byliśmy zdeterminowani, czekaliśmy na strzał Brozia i cieszymy się z tego wyniku - skomentował "Ryba".

Dla podopiecznych Radosława Mroczkowskiego spotkanie w Gliwicach było bardzo trudną przeprawą. A w jednym z trudniejszych momentów na boisko wbiegł właśnie Rybicki. - Pojawiłem się na placu gry w ciężkim fragmencie gry. Miałem utrzymać piłkę z przodu i uważam, że robiłem to nie najgorzej. Wykorzystaliśmy też swoją sytuację i cieszymy się z tego - przyznał widzewiak.

Gdy Wojciech Kędziora doprowadził do remisu, to gliwiczanie jeszcze mocniej przycisnęli swojego rywala. Dla sympatyków śląskiej drużyny kwestią czasu było, kiedy ich drużyna zdobędzie zwycięską bramkę. Łodzianie przetrwali jednak ten okres. - Było ciężko, ponieważ Piast po zdobyciu bramki dosyć mocno nas przycisnął. Jednak my wyprowadzaliśmy groźne kontry i jedną wykorzystaliśmy - spuentował Mariusz Rybicki.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×