Ireneusz Jeleń: Jak się przegrywa mecz, to też jest moja wina

Po sześciu latach przerwy Ireneusz Jeleń powrócił do polskiej ligi i zagrał pełne 90. minut przeciwko Lechii Gdańsk. Napastnik nie mógł być zadowolony z tego spotkania.

Paweł Sala
Paweł Sala

10 lat temu Ireneusz Jeleń mógł grać w Podbeskidziu Bielsko-Biała, ale ostatecznie wybrał będącą wówczas o dwie klasy wyżej Wisłę Płock. Od tego momentu zaczęła się jego błyskotliwa kariera tak krajowa, jak i międzynarodowa. Dzisiaj Jeleń jest już wielokrotnym reprezentantem Polski, byłym zawodnikiem AJ Auxerre czy OSC Lille z uznaną renomą. Piłkarz wrócił jednak do Bielska-Białej, do regionu, z którego pochodzi (urodził się w niedalekim Cieszynie - przyp. red.), aby odbudować formę właśnie w Podbeskidziu. W piątek zagrał pierwsze 90 minut w nowych barwach. Jak ocenił swój debiut i powrót po latach do polskiej ligi? - Wiadomo, że chciałem pokazać się z jak najlepszej strony, pomóc drużynie, zaliczyć ten debiut do udanych. Niestety, jak się przegrywa mecz, to też jest trochę moja wina - nie ukrywał Jeleń.

Napastnik nie pomógł swojej nowej drużynie w przełamaniu się i zdobyciu upragnionych trzech punktów. Górale przegrali 2:3 tracąc gola w doliczonym czasie gry z rzutu karnego po bezsensownym faulu Dariusza Pietrasiaka.

- Byliśmy sparaliżowani, każdy bał się brać na siebie ciężar gry. Pierwsza połowa była bardzo, bardzo słaba w naszym wykonaniu. W przerwie powiedzieliśmy sobie wiele ostrych słów. W drugiej połowie wyglądało to już dużo lepiej, ale musimy jeszcze mocno pracować. Musimy poukładać kwestie z trenerem, bo wiadomo, że trener Wyroba wciąż czeka na ostateczne decyzje, kto zostanie nowym szkoleniowcem - analizował były reprezentant Polski, który starał się instruować swoich mniej doświadczonych kolegów, jak powinni grać. - Wiadomo, że moja osoba dla niektórych młodych chłopaków jest mobilizująca. Na treningach też staram się podpowiadać innym zawodnikom - zapewnia napastnik.

Górale zagrali fatalnie pierwszą godzinę spotkania. Dopiero w drugiej połowie nieco poprawili grę i mieli szansę na ugranie choćby punktu. Niestety, błąd w bramce przy strzale Ricardinho popełnił golkiper Podbeskidzia, Mateusz Bąk. - Szkoda takiej bramki... padał deszcz, piłka była mokra, bramkarz jej nie złapał. Szkoda, bo wychodziliśmy na drugą połowę i wiedzieliśmy, że trzeba strzelać dużo na bramkę, bo piłka dostaje poślizgu, a bramkarz ma w takich warunkach dużo ciężej. Przeciwnik to wykorzystał. Po tym golu obawialiśmy się, że będzie po meczu. Później tak się potoczyło, że strzeliliśmy na 2:2. A w końcówce szkoda tego kontrataku, niepotrzebnie Darek Pietrasiak faulował w polu karnym - komentował Jeleń.

Były zawodnik OSC Lille w pierwszej połowie starał się być aktywnym, cofał się do linii pomocy i wychodził na czyste pozycje. Widać było jednak, że brakuje mu zrozumienia z partnerami, a często także za bardzo sam brał się z piłką na bramkę. - Dopiero wchodzę do gry. Będę na treningach robił wszystko, żeby złapać zrozumienie z drużyną. Cofałem się, szukałem piłki, bo mało jej dostawałem. Ale to jest pierwszy mecz. Myślę, że w następnych meczach będzie lepiej - mówi dla portalu SportoweFakty.pl Jeleń. 

Górale pozostają na dnie ligowej tabeli T-Mobile Ekstraklasy, ale piłkarze - w tym Jeleń - przekonują, że zwieszanie głów nic nie da. W kolejnym starciu zagrają z KGHM Zagłębiem Lubin i tam będą szukać punktów. - Trzeba się wziąć w garść, potrenować i w Lubinie powalczyć o punkty. Jest to drużyna w naszym zasięgu. Teraz będą mecze z drużynami o sześć punktów. Brakuje nam dużo do dobrej gry. Musimy grać kolektywem. Gramy za szeroko, chaotycznie. Nad tym trzeba popracować - kończy Jeleń.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×