Kto selekcjonerem kadry? "Obcokrajowiec niczego nam nie zagwarantuje, a Polak przynajmniej zna realia"
Polak czy obcokrajowiec? To jedno z kluczowych pytań, jakie pada w środowisku piłkarskim przed ogłoszeniem nazwiska nowego selekcjonera. Marek Motyka na tym stanowisku chciałby widzieć rodaka.
Były reprezentant Polski jest zdania, że obcy selekcjoner nie da nam żadnej gwarancji poprawy jakości. - Mamy określony materiał ludzki, a każdy polski trener ma tę przewagę i atut, że dokładnie zna krajowe realia. Dlatego ja optuję za rodakiem. Nie ulegam modzie, która stała się u nas powszechna. Niektórzy uważają, że jeśli tylko ktoś mówi w innym języku, to od razu da nam sukces - zaznaczył.
Byłemu kadrowiczowi nie podoba się zmienność nastrojów, jaka panuje w naszym kraju. - Polskie społeczeństwo popada ze skrajności w skrajność. Zachłystujemy się kimś, a potem tę samą osobę ostro krytykujemy.
Słowa poparcia dla polskich szkoleniowców nie oznaczają, że Motyka nie ma zastrzeżeń do Waldemara Fornalika. - Do pracy w kadrze trzeba mieć predyspozycje. Być może trener Fornalik był za grzeczny, za spokojny i nie potrafił wstrząsnąć zespołem. Potrzebna jest też odwaga i podejmowanie ryzyka. Tego też mu chyba zabrakło, bo reprezentacja grała zbyt asekurancko, nam takie nastawienie nie służy. Zdecydowanie lepiej czujemy się w ofensywie, tam też lepiej wykorzystujemy materiał ludzki - oznajmił.Zbyt duży nacisk na obronę to w opinii Motyki kluczowy problem polskiej reprezentacji. - W ustawieniu 4-2-3-1 Robert Lewandowski nie ma z kim współpracować. Wystarczy, że rywal wyłączy go z gry i nasz atak w zasadzie nie istnieje. Doskonały przykład mieliśmy w starciu z Ukrainą. Obrońcy rywala nie przebierali w środkach powstrzymując "Lewego", momentami aż wióry leciały - zakończył.