Trzydzieści goli może nie wystarczyć - rozmowa z Marcinem Robakiem, piłkarzem Widzewa Łódź

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

<i>- Liczyłem bardziej na to, że odskoczymy zespołom, które nas gonią. Niestety, nie udało się. Wcześniej traciliśmy punkty z takimi drużynami, jak Jastrzębie czy Tur. Co dopiero mamy powiedzieć, jeśli remisujemy wygrany mecz?</i> - mówi w wywiadzie z serwisem SportoweFakty.pl Marcin Robak, najskuteczniejszy piłkarz Widzewa Łódź.

W tym artykule dowiesz się o:

Piotr Tomasik: W meczu z Wisłą Płock strzeliłeś bramkę. Wiesz, ile czasu upłynęło od twojego ostatniego gola?

Marcin Robak: Wiem tylko, że we wcześniejszych czterech spotkaniach nie trafiłem do siatki. Minut nie liczyłem. Fajnie jednak, iż wreszcie trafiłem. Tak na przełamanie, dla siebie. Ale wynik jest na tyle niezadowalający, aby z tej bramki w ogóle się nie cieszę. Mieliśmy mecz już wygrany. Ostatnio w podobnej sytuacji był mój były klub, Korona Kielce. Wówczas strasznie się dziwiłem, jak mógł zremisować, prowadząc 2:0. Ale jak pokazuje nasz przykład, jednak można...

Po wyrównującym golu dla Wisły, spiker powiedział: "Przypomina się ostatni mecz reprezentacji Polski"...

- No tak. W ostatnich sekundach meczu straciliśmy dwie bramki. A wcześniej czekaliśmy już na końcowy gwizdek arbitra. Cóż, takie mecze się czasem w piłce zdarzają. Teraz padło na nas. To nauczka na przyszłość, aby być konsekwentnym do samego końca i nie tracić takich bramek.

Czarny scenariusz w tym spotkaniu był właściwie niemożliwy. Po ładnej grze prowadziliście 2:0, a wynik mógł być zdecydowanie wyższy. Choćby po sytuacjach, gdy piłka dwukrotnie lądowała na poprzeczce.

- No i tego okazje należało wykorzystać. Ja mogłem strzelić, Panka i Oziębała również. Ale niespodziewanie dwa kontrataki wyprowadzili goście. Przy pierwszej sytuacji nie wiedzieć czemu, z przeciwnikiem musiał się ścigać Adrian Budka. Rywale w ogóle nie powinni wypracować sobie tych strzeleckich okazji. Teraz musimy przeanalizować, gdzie zostały popełnione błędy. Mimo, że był to mecz wygrany, przegraliśmy.

Ostatnio było sporo uwag pod adresem stylu gry, jaki prezentujecie. Ale w niedzielę spisaliście się naprawdę dobrze.

- Tak, graliśmy nieźle. Stworzyliśmy kilka fajnych akcji i to chyba było widać z trybun. Po zdobyciu goli, niepotrzebnie się jednak cofnęliśmy. Ciężko jest mi coś więcej powiedzieć na temat tego spotkania. Po raz pierwszy zdarzył mi się taki mecz.

Gdybyście wygrali z Wisłą, dogonilibyście w tabeli Zagłębie. Lubinianie w tej kolejce też zanotowali wpadkę.

- Ja liczyłem bardziej na to, że odskoczymy zespołom, które nas gonią. Niestety, nie udało się. Wcześniej traciliśmy punkty z takimi drużynami, jak Jastrzębie czy Tur. Co dopiero mamy powiedzieć, jeśli remisujemy wygrany mecz? W ostatnich minutach już każdy dopisywał nam trzy "oczka", a tu taka niespodzianka.

Wracając do początku naszej rozmowy, zdradzę, że na gola czekałeś 441 minut. To przełamanie jest dobrym prognostykiem przed kolejnymi spotkaniami?

- Ciężko powiedzieć. Widzew we wcześniejszych meczach nie zdobywał zbyt wielu bramek. A to w pewien sposób odbiło się na mnie. Za każdym razem miałem jakieś sytuacje - raz mniej, raz więcej. Cieszy mnie, że do siatki trafiłem akurat strzałem głową. Szkoda, iż pozostałych okazji, bo były jeszcze ze dwie, nie udało się wykorzystać. Wielki niedosyt pozostaje.

Mówi się, że w Widzewie króluje "gra na Robaka". Zgadzasz się z tym?

- Nie. W tym sezonie złożyło się, iż tych goli zdobywam całkiem sporo. Ale tak jak powiedziałeś, przez cztery kolejki pozostawałem bez bramki i już zaczęło się dopytywanie, czy się zablokowałem. Wiadomo jednak, że obrońcy też się szykują na napastników, wiedzą, kto ile zdobywa goli i są uczuleni na niektórych zawodników. W życiu piłkarza są momenty i dobre, gdy strzela się kilka bramek w meczu, i złe, gdy przez parę spotkań nie można się przełamać.

W tej kolejce do siatki nie trafił Ilijan Micanski, więc zbliżyłeś się do niego o jedno "oczko". Dzieli was już tylko siedem goli...

- Ale wolałbym, żebyśmy w niedzielę zdobyli komplet punktów. Mam nadzieję, że taki mecz już nam się nie przytrafi, a w kolejnych spotkaniach będziemy mieli takie szczęście, jak Wisła Płock. A co do gola, na pewno jestem z niego bardzo zadowolony.

Ile trzeba zdobyć bramek, żeby sięgnąć po koronę króla strzelców pierwszej ligi?

- I znów pytasz o to samo (śmiech). Przy skuteczności Micanskiego, tych goli trzeba strzelić sporo. Przed sezonem wydawało mi się, że 20 może 22 wystarczy. Ale Ilijan na swoim koncie ma już 16 trafień. Jak utrzyma taką formę, to trzydzieści bramek może nie wystarczyć, żeby zgarnąć koronę (śmiech).

Źródło artykułu: