Przemysław Cecherz: Po raz drugi z rzędu zostaliśmy skrzywdzeni w Grudziądzu
Po raz drugi z rzędu Przemysław Cecherz opuszczał Grudziądz oburzony pracą sędziów. Szkoleniowiec Kolejarza nie ma wątpliwości, że w starciu z Olimpią jego zespół został skrzywdzony.
W ubiegłą sobotę grudziądzanie zwyciężyli z kolei 1:0, lecz trener Kolejarza jest zdania, że kluczowe dla losów wyniku było wykluczenie Bartłomieja Smuczyńskiego w 78. minucie. - Arbiter techniczny pozwolił mojemu zawodnikowi wrócić na boisko, po czym główny... dał mu drugie "żółtko". Techniczny krzyknął "przepraszam", bo widział co się dzieje. Ja prosiłem obu panów, żeby się skonsultowali i odkręcili to nieporozumienie. Główny nie kwapił się jednak z podejściem do linii, a u technicznego widziałem strach w oczach - zrelacjonował.
Cecherz nie ma wątpliwości: gdyby nie ta sytuacja, jego drużyna mogłaby uniknąć porażki. - Już po chwili wszystko poukładało się tak, że na murawie zostało nas dziewięciu. Akurat gdy Witold Cichy był opatrywany po lekkim urazie Olimpia zdobyła zwycięskiego gola. Kartka dla Smuczyńskiego odegrała więc ogromną rolę. Chcę zaznaczyć, że Wojciech Krztoń ten mecz prowadził naprawdę dobrze, nie miałem do niego żadnych zastrzeżeń poza nieporozumieniem z sędzią technicznym. Fakty są jednak takie, że zostaliśmy skrzywdzeni.
Spotkaniom rozgrywanym w Grudziądzu towarzyszy sporo kontrowersji. - To nie dotyczy tylko nas. Kiedyś pretensje miała też Warta Poznań i Flota Świnoujście. Trochę się tego nazbierało. Cóż... Nad obiektem Olimpii wisi chyba jakieś fatum - zakończył Cecherz.