Wielka spowiedź Listkiewicza: Przepraszam za swoje błędy!

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Po przeszło dziewięciu latach Michał Listkiewicz opuszcza fotel prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Dokładnie 30 października 2008 roku zostanie zamknięty wielki rozdział polskiego futbolu. Część tego rozdziału zostanie poświęcona wspaniałym triumfom, część niestety aferze korupcyjnej. Błędy przeszłości, fala nienawiści wobec PZPN, przeprosiny. To wszystko w wywiadzie z Michałem Listkiewiczem, ustępującym prezesem PZPN!

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Staszewski: Jakie odczucia towarzyszą panu w ostatnich dniach przeszło dziewięcioletniej prezesury w Polskim Związku Piłki Nożnej?

Michał Listkiewicz: - Szczerze czuję wielki niesmak. Nie tak sobie wyobrażałem zakończenie mojej kadencji. Rozumiem, że zrobiliśmy trochę złych rzeczy. W życiu jest jak w meczu: są piękne akcje, ale są i kiksy. Nam zdarzało się i jedno i drugie. To jednak nie usprawiedliwia skali nienawiści, jaka została rozpętana przeciwko PZPN. W demokratycznym państwie dzieje się rzecz nie do pomyślenia. Spirala nienawiści została tak rozhuśtana, że... Nie chcę za bardzo porównywać, ale mi to przypomina czasy przedwojennych Niemiec, gdzie panowie Goebbels i Hitler metodami powtarzania ciągłych kłamstw spowodowali, że porządni skądinąd ludzie zaczęli nienawidzić pewnych narodowości. Szkoda, że w Polsce obecnie, to właśnie nienawiść jest dominującym uczuciem.

Zarówno na meczach reprezentacji jak i w lidze najpopularniejszym hasłem ostatnich miesięcy jest "je*** PZPN". Naprawdę nie wie pan z jakich powodów?

- To, że ci ludzie tak krzyczą, to nie wina mediów i nie wina polityków, choć może po części też. Są na stadionach pewni ludzie, do których nie trafiają żadne racjonalne argumenty. To jest już histeria! Nikogo nie interesuje to, że PZPN wysyła w lato kilkadziesiąt tysięcy dzieci na wakacje, to, że udzielamy pomocy charytatywnej rodzinom ofiar tragedii górniczych. PZPN prowadzi masę reprezentacji narodowych, wysyłamy ich za granicę. Wszyscy patrzą przez pryzmat afery korupcyjnej. OK, ona była, ale ci, co myślą, że tylko w piłce jest korupcja są w wielkim błędzie. Słyszał pan, żeby w szpitalu ktoś krzyczał "je*** NFZ"?

W programach telewizyjnych politycy mówią: "zlikwidujmy PZPN, doprowadźmy do jego upadku". Nie jest to pana zdaniem poniżej dopuszczalnego poziomu?

- To jest samobójstwo polityczne. W moim pojęciu się to nie mieści. Ludzie z natury są dobrzy, trzeba tylko w nich wierzyć. Nienawiść nie jest dobrą drogą. Jak pan wie, ja miałem wielkie powody do nienawiści i zemsty. Zamordowano mi mamę... Wyrzuciłem jednak nienawiść, bo uznałem, że nie ma to sensu. A tu za nasze winy chce się nas prawie likwidować fizycznie. Apeluję o rozsądek. Nawet jak ktoś jest winny, to nie powód by niszczyć mu życie i atakować choćby jego rodzinę.

Ten syndrom nienawiści do PZPN da się jeszcze cofnąć?

- Sądzę, że tak. Na szczęście słucham coraz rozsądniejszych opinii. Nie zdarza mi się spotkać indywidualnie z kimś, kto mnie obrazi albo obrazi PZPN. W Bratysławie trybuny obrażały PZPN. Później jak widziałem się z ludzi prosili o autograf, zdjęcie, uścisk dłoni. Pocieszali. Część dziennikarzy również zrozumiało sytuację i zaczęło być obiektywnymi. Jazda po PZPN to próba odwrócenia uwagi od spraw ważniejszych, w których również dzieje się źle. Tam gdzie polityka wtrąca się do sportu, sport jest chory. Przerabiali to już Grecy, przerabiali Hiszpanie. Blatter powiedział bardzo ładnie: futbol to już nie gra, to zjawisko społeczne. I ten, kto ma nad nim władzę ma ogromne możliwości manipulacyjne. To tyczy się również mediów.

To wina mediów, że ludzie nienawidzą PZPN?

- Niech pan i pańscy koledzy pamiętają pewną przypowieść: słowo skowronkiem się wznosi a opada jastrzębiem. Dziennikarzom wydaje się, że coś napisali i ludzie za dwa dni o tym zapomną. Mam kolegów w tym fachu i wiem, że część tak myśli. To błąd! Pan o tym zapomni, ale część ludzi wcale nie.

Co uważa pan za największą porażkę PZPN w minionych dziewięciu latach?

- Na pewno sprawa korupcyjna. Przysnęliśmy. Chorobę, która wymagała natychmiastowego użycia antybiotyku leczyliśmy aspiryną. Nasz wielki błąd. Za bardzo ufałem ludziom. W ciągu tych lat, pięć razy zmieniałem szefa sędziów. Reagowałem, ale stawiałem na niewłaściwych ludzi.

Jest pan w stanie uderzyć się w pierś i powiedzieć: afera korupcyjna to moja wina?

- To wina całego PZPN. Gdybyśmy zdawali sobie sprawę, jaką skalę obejmuje korupcja na pewno przepisy zaostrzylibyśmy dużo wcześniej. Obecnie mamy chyba najostrzejsze przepisy w całej Europie. Mogliśmy działać profilaktycznie a tego nie robiliśmy.

A co powinniśmy pozytywnego zapamiętać z pańskiej kadencji?

- Po 16 latach awansowaliśmy do Mistrzostw Świata. Graliśmy też w Niemczech. Po raz pierwszy w historii awansowaliśmy na EURO. Największy sukces to oczywiście EURO 2012. Organizacja finałów młodzieżowych Mistrzostw Europy, które były najlepszymi w historii UEFA. Po drodze czempionat Europy juniorów. Stadiony wyglądają dziś zdecydowanie lepiej niż kilka lat temu. Duża w tym zasługa samorządów, ale my wymusiliśmy to wymaganiami licencyjnymi.

Ta kadencja była lepsza niż czasy nieżyjącego już prezesa Mariana Dziurowicza?

- Nie chcę porównywać. Pan Dziurowicz był postacią zasłużoną, ale charyzmatyczną. Na pewno rządził w łatwiejszych czasach. Jego jednak też obrażano, kiedy minister sportu wytoczył armaty. No, ale wtedy ludzie nie czuli aż takiej nienawiści. Dziurowicz nie miał tylko szczęścia, co do gry reprezentacji.

Kto pana zdaniem jest faworytem do przejęcia schedy po Michale Listkiewiczu? Boniek, Lato, Jagodziński czy Kręcina?

- Ja nie głosuję, więc ciężko powiedzieć. Na pewno musi być to prezes, który da związkowi chwilę oddechu. Musi uspokoić sytuację. Moim zdaniem prezesa powinniśmy szukać w dwójce wielkich piłkarzy Lato - Boniek. Zbyszek ma jeden, wielki atut. Jest jednym z najlepszych przyjaciół Michela Platiniego, co może nam się przydać. Kiedyś Lato z Bońkiem grali razem wspaniałe mecze. Może warto, żeby znów stworzyli ten znakomity duet? Muszą się tylko porozumieć, kto będzie, kim.

A więc faworytem jest?

- Każdy z nich jest moim kolegą. Z każdym się dobrze znam i się lubię. Nawet z Jagodzińskim. Jak mówiłem: Lato bądź Boniek. A tu powiem panu ciekawostkę. W piątek obradował komitet wykonawczy FIFA. Przyjechali ludzie z Australii, Senegalu czy Paragwaju i oni dyskutowali o tym, że Polska robi się chorym członkiem FIFA. Że ciągle trzeba gasić u nas pożar. Tak nie może być. Nowy prezes musi się w tej rzeczywistości dobrze odnajdować.

Zdzisławowi Kręcinie zostały postawione zarzuty prokuratorskie. Pana zdaniem nie powinien się wycofać z kandydowania?

- Kręcina to człowiek bardzo uczciwy, pracowity i rzetelny. Ja wierzę, że wszystko wyjaśni się na jego korzyść. On musi tylko zdecydować czy jest w stanie przyjąć na siebie ciężar ataków mediów. Ja mam nadzieję, że ostatecznie zwycięży prawda.

Może warto wymienić całą ekipę rządzącą Polskim Związkiem Piłki Nożnej?

- Nie. Czemu mamy zmieniać choćby pana Piechniczka. Człowiek doświadczony, z charyzmą. Nie widzę sensu zmiany dla zmiany. Ja jestem za tym, aby wchodzili ludzie młodzi, ale oni muszą być! A ja nie widzę kilkudziesięciu nowych kandydatów. Czy to, że lekarze biorą łapówki, to powód, aby rozgonić całe ministerstwo? Sprzedawali piłkarze, trenerzy, sędziowie. Czy PZPN kupił mecz dla reprezentacji Polski?

Nikt na szczeblu centralnym PZPN nie wiedział o korupcji? W to na pewno nie uwierzę.

- Jeżeli ktoś wiedział i nie reagował to łamał prawo. Myślę, że nie zdawano sobie sprawy, że macki korupcji są tak ogromne. Po cichu zmieniano pewne osoby, aby uniknąć afery. Ja naprawdę starałem się reagować, ale widocznie za mało.

Co na koniec kadencji chciałby pan powiedzieć kibicom piłki nożnej w Polsce?

- Kibiców przeprosić za moje błędy. Przepraszam, że kibice zamiast emocjonować się meczami przeżyli aferę korupcyjną. Do dziennikarzy chciałbym zaapelować, aby przestali zaszczuwać nienawiścią, bo często tak robili za mojej kadencji. Polityków proszę o pomoc w rozwoju sportu i aby nie próbowali zdobywać poparcia dzięki sportowi. To przechodziliśmy w poprzednim ustroju i tego nam wystarczy. Dziękuję również kibicom za wspaniały doping. Za to, że polecieli do Azerbejdżanu, Japonii i Korei. Że byli z nami w Niemczech i w Austrii. Dziękuję wszystkim, którzy do mnie podchodzili i pocieszali. Mam wiele listów z dobrymi słowami. Każdemu, kto chciał dobra naszej piłki serdecznie dziękuję.

Możliwe jest określenie tej kadencji jednym słowem?

- No nie wiem (śmiech). Wszystko przecież przeszliśmy. Niech pomyślę. Wiem: sinusoida!

Źródło artykułu:
Komentarze (0)