Mateusz Bąk: Nie będą nam nogi drżały
Lechia przegrała we Wrocławiu ze Śląskiem, ale na skutek korzystnych wyników na innych stadionach i tak zdołała awansować do czołowej ósemki T-Mobile Ekstraklasy. Na co teraz stać gdańszczan?
Artur Długosz
- Przed meczem na pewno zakładaliśmy sobie, że będziemy grać o zwycięstwo i chcieliśmy zaprezentować się tak ofensywnie, jak w tych wcześniejszych spotkaniach. W meczu poprzednim oddaliśmy - nie wiem, z 20 strzałów, z czego jedenaście było celnych. Teraz chyba żadnego celnego. Mało było tych uderzeń. Nie szła nam ta gra do przodu. Summa summarum tymi wcześniejszymi dwoma potyczkami zapracowaliśmy na to, że mimo niekorzystnego wyniku ze Śląskiem Wrocław, jesteśmy w czołowej ósemce - mówił po spotkaniu ze Śląskiem Wrocław bramkarz Lechii Gdańsk.Drużyna WKS-u ekipę Ricardo Moniza pokonała 1:0. Jedynego gola po błędzie golkipera Lechistów strzelił Marco Paixao. - To są ułamki sekund, ta pozycja na bramce jest taka, a nie inna. Czasami błędna decyzja powoduje, że człowiek pomimo że się dobrze czuje, to traci bramkę. Jakbym został na linii, to spokojnie bym tę piłkę chwycił. Takie rzeczy się zdarzają. Trzeba pochylić głowę, przyznać się do błędu, pracować dalej. Jak w następnym spotkaniu będziemy grać z Legią czy kimś innym, to nikt nie będzie o tym pamiętał - wyjaśniał Mateusz Bąk.
Na co stać Lechię w kolejnej fazie sezonu? - Mamy to bezpieczeństwo, że nie będą nam nogi drżały, że nie będziemy walczyli o utrzymanie. Mamy ambitne cele, żeby coś ugrać do przodu. Z Legią już wygrywaliśmy dwa razy w tej rundzie, dlaczego mamy nie zwyciężyć jeszcze raz? Z tymi wszystkimi zespołami które tam są można walczyć jak równy z równym. Różnice punktowe są bardzo małe, więc przy złapaniu formy i przy kilku dobrych wynikach można naprawdę wskoczyć na trzecie miejsce - podsumował bramkarz.