Flavio Paixao dwukrotnie "spalił", ale sędzia gry nie przerwał. "Nie przegraliśmy zasłużenie"
Górnik Zabrze bez punktów wrócił z wyjazdowej potyczki ze Śląskiem Wrocław. Pierwszą w tym sezonie porażkę zabrzańska drużyna poniosła w dość kontrowersyjnych okolicznościach.
Marcin Ziach
Górnik Zabrze był liderem T-Mobile Ekstraklasy po szóstej serii gier, ale nie zdołał dobrej passy meczów bez porażki podtrzymać w meczu ze Śląskiem Wrocław. Katem drużyny Józefa Dankowskiego okazał się być Flavio Paixao, który dwukrotnie skierował piłkę do bramki strzeżonej przez Pavelsa Steinborsa.
Flavio Paixao w obu sytuacjach bramkowych nieco "spalił", ale arbiter gry nie przerwał
O ile przy pierwszym golu zadecydowała stopa Portugalczyka, o tyle w drugim wypadku był on już bardziej wychylony i arbiter miał większe szanse pozycję spaloną napastnika WKS-u dostrzec i przerwać grę.
- To nie tak, że Śląsk nam pokazał, jak się piłkę kopie. Nie przegraliśmy tego meczu zasłużenie. Spotkanie ułożyło się tak, a nie inaczej. W pierwszej połowie nie wszystko układało się tak, jak powinno, ale po przerwie gra układała nam się już zdecydowanie lepiej. To nie był kubeł zimnej wody. Twardo stąpaliśmy po ziemi i wiedzieliśmy, że nie możemy pompować balonika - dodaje Rafał Kosznik, gracz drużyny z Roosevelta.