PE: Śląsk już prawie awansował (relacja)

Praktycznie przesądzony jest już awans Śląsk Wrocław do następnej fazy Pucharu Ekstraklasy. Wrocławianie w ostatnim pucharowym pojedynku, po bramce Janusza Gancarczyka w 82. minucie pokonali Cracovię Kraków. Po spotkaniu z postawy swoich zawodników nie był jednak zadowolony opiekun gospodarzy.

Artur Długosz
Artur Długosz

Na pewno nie było to pasjonujące i porywające widowisko. Do gry dopasowała się także pogoda. Przez całe spotkanie padał deszcz ze śniegiem. Na stadionie pojawiło się niewielu widzów. Sytuacji podbramkowych obie drużyny stworzyły jak na lekarstwo.

Zespół Cracovii, prowadzony przez Artura Płatka do Wrocławia przyjechał w mocno rezerwowym składzie. Priorytetem dla krakowian są rozgrywki ligowe, a nie Puchar Ekstraklasy. Dla Śląska celem było przede wszystkim wywalczenie trzech punktów. Piłkarze ze stolicy Dolnego Śląska cel co prawda osiągnęli, ale jak najmniejszym nakładem sił. O to, do swoich podopiecznych żal miał Ryszard Tarasiewicz. - W takim rytmie, z tyloma błędami technicznymi i z tak małą ilością sytuacji podbramkowych nie można grać w piłkę. Jestem naprawdę niepocieszony - komentował szkoleniowiec.

Jak już wspominaliśmy w środowym meczu sytuacje podbramkowe dałoby się zliczyć na placach jednej ręki. W pierwszej części meczu gra toczyła się głównie w środku pola. Zespół Cracovii zagęścił środek boiska i skupił się na defensywie. Wrocławianie zmuszeni byli do ataku pozycyjnego. Wrocławianie pierwszą groźną akcję przeprowadzili w okolicach 16. minuty. Wtedy to, po wymianie podań pomiędzy piłkarzami Śląska piłka trafiła do Krzysztofa Ulatowskiego. Jego uderzenie zostało jednak zablokowane. W poczynaniach obu drużyn widać było dużo nerwowości, gra była niedokładna. Dobre wrażenie w Śląsku robił Janusz Gancarczyk, który co chwilę wejściami ze skrzydła nękał defensywę gości. W 22. minucie, za sprawą Sebastiana Mili Śląsk przeprowadził najgroźniejszą akcję w pierwszej odsłonie spotkania. Pomocnik Śląska przejął futbolówkę przed polem karnym, wpadł w nie w pełnym biegu, po czym oddał strzał na bramkę strzeżoną przez Sławomira Olszewskiego. Piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka i do bramki... nie wpadła. Do końca pierwszej połowy więcej sytuacji strzeleckich obydwa zespoły już nie stworzyły. Piłkarze Śląska co prawda atakowali, ale ich akcjom brakowało wykończenia. - Taki minimalizm, taka nonszalancja - to nie ze mną - dodał Ryszard Tarasiewicz.

Druga część meczu rozpoczęła się tak samo jak pierwsza. Obydwa zespoły starały się konstruować akcje ofensywne jednak z marnym skutkiem. Jeżeli już któryś z piłkarzy, czy to Śląska, czy Cracovii dochodził do strzału, to był on bardzo niecelny. Nad Wrocławiem w tym czasie przechodziła ulewa, która na pewno nie zachęcała do lepszej gry. W 67. minucie Jakub Snadny znalazł się z piłką w polu karnym gospodarzy. Zanim zdołał jednak stworzyć zagrożenie, pewnie interweniował Wojciech Kaczmarek. W 75. minucie Śląsk powinien objąć prowadzenie. Vuk Sotirović znalazł się w doskonałej sytuacji. Sztuką byłoby nie wpakowanie piłki do siatki, czego dokonał właśnie serbski napastnik. Całą akcję zainicjował nie kto inny jak Janusz Gancarczyk, w jej efekcie piłka trafiła do stojącego w okolicy 7 metra Sotirovica. Tego nikt nie pilnował, napastnik miał przed sobą tylko pustą bramkę - strzelił, a futbolówka przeleciała nad poprzeczką. Kibice zasiadający na stadionie przy ulicy Oporowskiej aż złapali się za głowy...

Na odpowiedź Cracovii nie trzeba było długo czekać. W 80. minucie krakowianie stworzyli sobie najlepszą sytuację w meczu. Taką, po której powinien paść gol. Dlaczego nie padł? O to należy pytać tylko Jakuba Snadnego. Futbolówkę tuż przed własnym polem karnym stracił Zbigniew Wójcik. Przejął ją Dawid Dynarek i zagrał do stojącego dziesięć metrów od bramki Snadnego. Napastnik Cracovii, którego nikt nie pilnował nie trafił w światło bramki.

Dwie minuty po tej akcji wrocławianie objęli prowadzenie. Z narożnika pola karnego strzelał Janusz Gancarczyk, piłkę wzrokiem odprowadził tylko Olszewski, a ta ugrzęzła w siatce. Pięknie uderzenie i piękna bramka, która zapewniła wrocławskiemu Śląskowi trzy punkty.

Po tym meczu podopieczni Ryszarda Tarasiewicza objęli prowadzenie w tabeli grupy A. Do awansu do kolejnej rundy Śląskowi wystarczy remis z Piastem Gliwice. Nawet porażka z tym zespołem nie przekreśla szans na awans. - Nie jestem zadowolony z gry. Jestem zadowolony tylko i wyłącznie z wyniku - podsumował środowe spotkanie opiekun gospodarzy.

Składy:

Śląsk Wrocław: Wojciech Kaczmarek - Wołczek, Celeban, Łukasiewicz (46' Wójcik), Pawelec, Ostrowski (60' Górski), Dudek (46' Sobociński), Mila, Ulatowski (60' Łudziński), Janusz Gancarczyk, Szewczuk (46' Sotirović).

Cracovia Kraków: Olszewski - Łuczak, Karwan, Milosević, Uszalewski (69' Dynarek), Radwański, Klich, Szeliga, Dudzic, Tatara (39' Kaszuba), Snadny (85' Krzywicki).

Żółte kartki: Pawelec, Janusz Gancarczyk, Mila (Śląsk) oraz Łuczak, Snadny (Cracovia).

Sędzia: Mariusz Żak (Sosnowiec).

Widzów: 2000.

Najlepszy piłkarz Śląska: Janusz Gancarczyk.

Najlepszy piłkarz Cracovii: -

Najlepszy piłkarz meczu: Janusz Gancarczyk.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×