Mała draka Portowców o rzut karny
Chętnych do wykonania jedenastki w starciu Pogoni Szczecin z Zawiszą Bydgoszcz było wielu. Piłkę wziął ostatecznie Łukasz Zwoliński i całe zamieszanie chyba go sparaliżowało.
Sebastian Szczytkowski
Pogoń Szczecin rozstrzygnęła na swoją korzyść pojedynek z outsiderem bez większych problemów. Pomimo lekkich obaw przed meczem gospodarze udowodnili wyższość i wynik 3:0 był najniższą karą, jaką mogli wymierzyć Zawiszy Bydgoszcz. Przewaga mogła być wyższa, ale Andrzej Witan bronił kapitalnie, a i celowniki gospodarzy były rozregulowane. Nie zamienili na gola nawet rzutu karnego.
Łukasz Zwoliński zepsuł sobie nastrój zmarnowanym rzutem karnym
- Byłem najmłodszy i dlatego zapytałem kolegów, czy pozwolą mi strzelać. Chyba trochę ich zawiodłem, przez co mam mieszane uczucia po meczu. Wymagam od siebie więcej i skoro była szansa strzelić hat-tricka, to trzeba to wykorzystać. Trudno, trzeba o tym zapomnieć i cieszyć się z tego co jest - przyznał pechowiec.
Zamieszania z wyborem egzekutora rzutu karnego zdarzają się w futbolu kilkakrotnie w sezonie. Ograniczając się do samego Pomorza kibice pamiętają chociażby Janusza Surdykowskiego z Bytovii Bytów czy Krzysztofa Bodzionego z Floty Świnoujście. Duet ten pudłował w znacznie poważniejszych sytuacjach niż przy stanie 3:0. Charles Nwaogu z Arki Gdynia zabrał niegdyś piłkę wbrew protestom trenera Petra Nemca i kilka dni po tym zachowaniu i zmarnowanej szansie musiał opuścić klub.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.