Największe stadionowe tragedie: To był ich ostatni mecz. Ciemna strona futbolu
Oto pięć przerażających momentów z historii światowej piłki nożnej. Europa, Azja, Afryka - śmierć nie wybiera. Setki niewinnych ludzi straciło życie.
Stadion to nie tylko cudowne bramki, piękne akcje i wielkie emocje. To także płacz, krew i ludzkie zwłoki. Futbolowe tragedie nie zawsze są związane z zadymami chuliganów.
9.03.1946, Bolton, Anglia, 33 ofiary śmiertelne
Straciłem kontakt z siostrą
- Byłem szczęśliwy, gdy udało mi się zdobyć bilety na mecz Bolton-Stoke, zabrałem siostrę. W końcu czuliśmy, że wojenny horror się skończył, mogliśmy cieszyć się z normalnego, bezpiecznego świata - przyznał w rozmowie z BBC Bill Cheeseman, który 9 marca 1946 roku pojawił się na Burnden Park.
Szczęście Cheesemana w ciągu kilku chwil zamieniło się w dramat. Na obiekt, który mógł pomieścić około 65 tysięcy kibiców ("około", bo większość miejsc była stojąca) próbowało się dostać aż 20 tysięcy widzów więcej. Kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem organizatorzy zablokowali kołowrotki. Nic to nie dało. Tłum przerwał ogrodzenie i dostał się na stadion. Największa (gdzie było ponad 30 tysięcy kibiców) i najbardziej przepełniona z trybun zakołysała się i runęła. - Nie wiedziałem co się dzieje. Nagle wszyscy stojący obok mnie przewrócili się. Nastąpił wybuch paniki, wzajemnie się tratowaliśmy. Straciłem kontakt z siostrą. Udało mi się uciec. Biegłem kilka kilometrów do domu, otworzyłem drzwi, a w kuchni siedziała moja siostra, była trochę podrapana, przestraszona, ale cała i zdrowa. Przytuliłem ją mocno, jak nigdy wcześniej - to ciąg dalszy wspomnień Cheesemana.
Wedle oficjalnych dokumentów to właśnie zbyt duża liczba kibiców była bezpośrednią przyczyną jednej z największych tragedii piłkarskich w historii angielskiego futbolu.