Sergiusz Ryczel: Wszystko jedno kto zagra w europejskich pucharach. I tak nie mamy szans

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Całe szczęście, że kibice z "żylety" śpiewają bez względu na to co dzieje się na boisku, bo tylko to, oryginalne jak na europejskie warunki zachowanie, uratowało pierwszą połowę klasyku po polsku.

No właśnie - klasyk po polsku. Już przyzwyczailiśmy się, że niekoniecznie musi to oznaczać widowisko. Piłkarze Legii, zapewne nie spodziewając się pochlebnych opinii na temat swojej gry po finale pucharu Polski postanowili pójść w ślady swoich najwierniejszych kibiców i w rozmowie z dziennikarzami odśpiewali jedynie, że puchar jest ich. Zjednoczeni i obrażeni tydzień później zagrali jeszcze gorzej i tym razem już przegrali. [ad=rectangle] Czy przegrali mistrzostwo? Nie wiem, bo gra Lecha również, delikatnie mówiąc, nie przekonuje. Smutne to, bo podczas gdy większość mocnych europejskich klubów w kluczowych momentach sezonu osiąga apogeum swoich możliwości, nasze zespoły odczuwają akurat presję lub są sparaliżowane stawką. A przecież grają pomiędzy sobą, piłkarze znają się na wylot, nierzadko kolegują.

W klasyku po polsku grają zespoły w których jedynym polskim napastnikiem jest weteran Marek Saganowski. Współliderem strzelców jest z kolei Paweł Brożek, który mimo jedynie 32 lat już dawno zapomniał o podboju Europy i reprezentacji Polski. Chwała im że są i nadal grają, bo bez nich i innych powracających z nieudanych przygód w przeciętnych klubach Europy piłkarzy, w naszej ekstraklasie byłoby bardzo biednie. Pytanie ilu potencjalnych reprezentantów po takim dwumeczu na szczycie z czystym sumieniem powołałby do kadry Adam Nawałka jest retoryczne, czysto techniczne. Szansa na europejski sukces przyzwyczajonych do porażek Legii (9) i remisów Lecha (12) wydaje się być tak samo duża, jak Jagiellonii czy targanej problemami wszelakimi Wisły, które de facto tracą punkty z tą samą częstotliwością co "wielka dwójka".

Ja wiem, że to piękno i nieprzewidywalność futbolu. Że Liverpool stracił mistrzostwo po błędzie swojego kapitana, tak jak Legia straciła pozycję lidera przez nieuwagę Ivicy Vrodljaka. Że na największych stadionach świata też grają w maskach i podobnie jak Michałowi Żyro niespecjalnie im to w grze pomaga. Że ekstraklasę zawsze będzie się oglądać, bo jest nasza i innej nie mamy. Że kibice i telewizja potrafią klasyk po polsku oprawić, opakować i pokazać jak mało kto w mocniejszych futbolowo krajach. Że Karol Linetty to fajny, mądry, zdolny chłopak. Nie wiem jednak w ilu klasykach jeszcze wystąpi zanim, między innymi za radą innych reprezentantów, wyjedzie do silniejszej ligi. Takiej w której piłkarzom chce się pracować od pierwszego dnia przygotowań do ostatniej kolejki.

Źródło artykułu:
Komentarze (5)
avatar
PiKey
11.05.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Widzę, że moja uwaga poskutkowała :) Zamiast 8 porażek Lecha pojawiło sie 12 remisów.  
avatar
Varsovia
11.05.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Moje refleksje po klasyku są podobne do tych co autora niestety. Nieważne kto w tych pucharach zagra we Wrześniu będzie już po balu. Doczekaliśmy się stadionów na miarę Europy a piłkarsko od te Czytaj całość
avatar
ogi30
11.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
''Takiej w której piłkarzom chce się pracować od pierwszego dnia przygotowań do ostatniej kolejki''...i tutaj jest ukryte sedno! Pytanie tylko co ma wplyw na taka postawe...czyzby kasa ^^? To j Czytaj całość
avatar
p_
11.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
w ligach zagranicznych polskim zawodnikom chce się trenować, bo i więcej zarabiają, pan redaktor, gdyby zarabiał 5 razy mniej, niż teraz zarabia, albo bawił się w wolontariat, na pewno nie mia Czytaj całość
avatar
PiKey
11.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sergiusz Ryczel pomylił chyba Lecha ze Śląskiem. Gdzie i kiedy on widział 8 porażek Lecha? W lidze Lech przegrał w tym sezonie tylko 4 razy. Nawet jesli wliczyć pucharowe mecze to przegranych b Czytaj całość