Smutny Grodzicki, Zieńczuk grzebiący w historii, a Lipski myślał co przynieść do szatni

Ruchowi Chorzów nie udało się wygrać trzeciego meczu z rzędu, ale podopieczni Waldemara Fornalika początek sezonu mogą zapisać sobie na plus. Po meczu najsmutniejszy był kapitan zespołu.

Michał Piegza
Michał Piegza

Niewiele ponad pięć minut zabrakło Ruchowi Chorzów do wygrania trzeciego meczu z rzędu i awansu na pozycję wicelidera ekstraklasy. Coś, co po pierwszym przegranym pojedynku z Górnikiem Łęczna wydawało się niemożliwe, było na wyciągnięcie ręki.

Jednak w końcówce spotkania z Podbeskidziem Bielsko-Biała obrona Niebieskich dała się zaskoczyć rywalom i chorzowianie musieli zadowolić się punktem. - To na pewno boli. Mam jednak nadzieję, że w kolejnych meczach los odda nam to, co teraz zabrał - stwierdził Marek Zieńczuk. - Mam żal do siebie, że nie udało nam się wygrać - dodał kapitan Ruchu Rafał Grodzicki, który w końcówce nie upilnował Mateusza Szczepaniaka.
Po remisie podopieczni Waldemara Fornalika, mimo rozżalenia po stracie dwóch punktów, szukali pozytywów. Jednym z nich był debiutancki gol zdobyty w ekstraklasie przez Patryka Lipskiego. Pomocnik miał wcześniej dwie okazje w meczu, ale nie udało mu się skierować piłki do siatki. - Przez całą karierę pracowałem na to, aby spełnić jedno z marzeń. Martin Konczkowski dograł do mnie i nie miałem problemów ze zdobyciem gola - opisał sytuację z bramką piłkarz, który przy Cichej z coraz większym powodzeniem zastępuje Filipa Starzyńskiego. - Lipski czy Urbańczyk już wcześniej z nami trenowali i wypada się cieszyć, że mamy takich zmienników - powiedział Marek Zieńczuk. - Chyba będę musiał coś przynieść do szatni z powodu zdobycia pierwszego gola w lidze - zastanawiał się Lipski.

Poniedziałkowa strata punktów przypomniała Markowi Zieńczukowi remis z Podbeskidziem w 2012 roku. Wówczas Niebiescy prowadzili z Podbeskidziem już 2:0, ale meczu nie wygrali. Straconych punktów zabrakło później do zdobycia 15. mistrzostwa Polski i Niebiescy musieli zadowolić się wicemistrzostwem kraju. - Widać historia lubi się powtarzać. Niemniej siedem punktów w czterech meczach to dobry wynik - cieszył się doświadczony "Zieniu". - Na pewno nie był to łatwy mecz. Może na trybunach wiał wiatr, ale na boisku go nie odczuwaliśmy. To chyba było moje najtrudniejsze spotkanie w karierze - dodał na koniec podłamany Rafał Grodzicki, który w poprzedniej kolejce zaliczył asystę przy zwycięskim golu Mariusza Stępińskiego.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×