Kolejny II-ligowiec szturmuje Puchar Polski. Na "Bubel-Arenie" czekają na wielką sensację
W minionym sezonie Błękitni Stargard Szczeciński zrobili furorę w Pucharze Polski. Teraz ich rolę chce przejąć inny niedoceniany zespół. Stal Stalowa Wola już awansowała do 1/8 finału tych rozgrywek.
W minioną środę II-ligowiec w pucharze tysiąca drużyn mierzył się z aktualnym wówczas wiceliderem Ekstraklasy, Piastem Gliwice. Zielono-czarni w dramatycznych okolicznościach doprowadzili najpierw do dogrywki, a potem rzutów karnych, w których już klasą sam dla siebie był Tomasz Wietecha. To bramkarz, żywa legenda Stali. Bardziej wtajemniczonym kibicom znany jako specjalista od obrony strzałów z wapna. "Balon", bo taką ma ksywkę, w konkursie jedenastek udowodnił, że na swoim fachu zna się jak mało kto. Obronił dwa strzały, jedno uderzenie gliwiczan było niecelne. Stal wygrała 3:0 i awansowała do 1/8 finału Pucharu Polski. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem bohaterem. Nie jesteśmy Chelsea Londyn, żeby ktoś mi rozpisywał, kto jak strzela rzuty karne. Udało się - żartował po meczu szczęśliwy Wietecha.
W minionym sezonie Stal Stalowa Wola też śmiało poczynała sobie w rozgrywkach Pucharu Polski. W 1/16 finału wyeliminowała Lechię Gdańsk. Odpadła w 1/8 skromnie przegrywając ze Śląskiem Wrocław. Ten sam zespół zielono-czarnych pozbawił marzeń także we wcześniejszym sezonie, tym razem po dogrywce w 1/16 finału.
Teraz paradoksalnie drużyna z Podkarpacia znów może trafić na Śląsk. Jeżeli w 1/8 finału upora się z Zawiszą Bydgoszcz, a wrocławianie ograją Podbeskidzie Bielsko-Biała, to oba zespoły spotkają się ze sobą w ćwierćfinale. - Śmieję się trochę, że do trzech razy sztuka. Chcielibyśmy przebrnąć tę 1/8 finału i zmierzyć się po raz trzeci z rzędu ze Śląskiem Wrocław. Chcemy zajść jak najdalej - mówi nam prezes klubu ze Stalowej Woli, Mariusz Szymański.
Pójść szlakiem przetartym przez Błękitnych
Kierunek Stali wyznaczyli Błękitni Stargard Szczeciński. Ten zespół w poprzednim sezonie był rewelacją pucharu tysiąca drużyn. Zaszedł aż do półfinału, gdzie po niesamowitym boju odpadł z Lechem Poznań. - Błękitni bardzo wygrali, bo głośno było o nich w całej Polsce i jest do tej pory. U nas się wszystko kończyło na Śląsku Wrocław. Przejście tej drużyny pozwalałoby nam też mówić o takiej promocji, jak w przypadku Stargardu Szczecińskiego - komentuje z lekkim niesmakiem prezes klubu z hutniczego grodu.
W Stalowej Woli nazwa Błękitni odbija się czkawką. W ostatniej kolejce poprzedniego sezonu Stalówka mierzyła się właśnie z drużyną ze Stargardu Szczecińskiego. Zwycięstwo dałoby zespołowi z Podkarpacia awans do upragnionej I ligi. Błękitni brutalnie jednak te marzenia gospodarzom odebrali, pokonując Stal i zamykając jej drogę na zaplecze Ekstraklasy. - Już trochę się z tym pogodziliśmy. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem - pochmurnieje prezes Stalówki. - Upieram się, że nie jesteśmy gotowi na I ligę - szybko jednak dodaje. O co chodzi?
"Świat nam uciekł"
Stadion w Stalowej Woli to relikt przeszłości. Obiekt ma co prawda jedną nową trybunę, ale więcej z nią kłopotów, niż z niej pożytku. - Ten prezent w postaci trybuny, którą nam zafundował poprzedni Prezydent Andrzej Szlęzak, jest naszym utrapieniem - mówi Szymański. - Myślę, że na ile ona jest tworem nieudanym mogą powiedzieć kibice, którzy w meczu z Piastem Gliwice na niej zasiadali i piekło ich słońce. Jest ona tak skonstruowana, że pali na niej słońce, albo zacina deszczem w twarz - kontynuuje.