Wigry Suwałki triumfowały w Sosnowcu. Zbigniew Kaczmarek: Karnego absolutnie nie było

Konfrontacja w Sosnowcu była emocjonująca, zwłaszcza w końcówce, w której nie zabrakło goli, czerwonej kartki czy niewykorzystanego rzutu karnego.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik
Po porażce w inauguracyjnej kolejce piłkarze Wigier Suwałki podnieśli się bardzo szybko, w następnej kolejce rozbili bowiem Rozwój Katowice 4:0. Natomiast w ramach trzeciej serii spotkań przyjechali na Stadion Ludowy w Sosnowcu.
Przez pierwszą godzinę Zagłębie nie przypominało zespołu, który trzy dni wcześniej wyeliminował z Pucharu Polski Górnika Zabrze. Wigry wykorzystały błędy rywali i objęły prowadzenie w spotkaniu 2:0. Potem jednak gospodarze zaczęli budzić się do gry, a Michał Fidziukiewicz doprowadził do remisu w ciągu czternastu minut.

- Mecz bardzo ładnie nam się ułożył, kontrolowaliśmy wydarzenia praktycznie do 60 minuty. Potem mój zespół zaczął panikować i nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce czy wyprowadzić groźnej kontry. Przydarzyły nam się dwa błędy, które doprowadziły do remisu - przyznał Zbigniew Kaczmarek.

Mimo że w 86. minucie Zagłębie doprowadziło do remisu, to Wigry się nie poddały. Już dwie minuty później Tomasz Jarzębowski uciszył Stadion Ludowy, zdobywając gola po centrze z rzutu rożnego. - Jestem pełen podziwu dla moich podopiecznych, że jeszcze szukali zwycięskiego gola, nadarzyła się taka sytuacja i wykorzystaliśmy rzut rożny. Super, jesteśmy bardzo szczęśliwi - powiedział szkoleniowiec.

W końcówce regulaminowego czasu gry nie zabrakło emocji, a w doliczonym czasie było ich jeszcze więcej. Najpierw drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył obrońca gospodarzy, Marcin Sierczyński. Mimo że Zagłębie grało w dziesiątkę, to wciąż walczyło. W ostatniej minucie w polu karnym upadł Tomasz Szatan, a sędzia odgwizdał rzut karny. Do piłki podszedł Michał Fidziukiewicz, Hieronim Zoch wyczuł jego intencję i rzucił się w dobry róg. Piłka odbiła się od rękawicy i słupka, a na dobitkę pośpieszył Jakub Arak, lecz uderzył obok bramki. Tym samym Wigry triumfowały 3:2.

- Szkoda, że sędzia chciał zepsuć to widowisko w ostatnich minutach. Uważam, że karnego absolutnie nie było. W takim gąszczu nie dyktuje się rzutów karnych, bo absolutnie nie było faulu, był tam być może kontakt ramię w ramię, ale ja absolutnie nie dopatrzyłem się niczego więcej. Mamy trochę żal, sędzia prowadził bardzo dobrze zawody, a pogubił się w ostatniej minucie meczu - zaznaczył Kaczmarek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×