Jerzy Brzęczek: Haraslin dał sygnał konkurentom, że trzeba się wziąć do pracy
Po meczu z Górnikiem Łęczna, Jerzy Brzęczek mógł odetchnąć z ulgą. Lechia Gdańsk wreszcie zwyciężyła. Szkoleniowiec w ostatnim czasie wyciągnął asa z rękawa w postaci Lukasa Haraslina.
Kolejny raz formą błysnął Lukas Haraslin. - To pokazuje jaka jest piłka i sportowe losy zawodników. W momencie, gdy nie wygrywaliśmy otrzymał szansę i ją na dzień dzisiejszy wykorzystał. Na tym polega sport. Cieszę się, że gdy nie był w osiemnastce meczowej, ciężko pracował i spisywał się bardzo dobrze w drugiej drużynie. Po meczu we Wrocławiu dojechał do Krakowa, zaliczył dobre wejście z Puszczą, a teraz potwierdził swoją dyspozycję. Dał sygnał konkurentom do miejsca w składzie, że trzeba wziąć się do pracy - stwierdził Brzęczek.
W Lechii po raz pierwszy naraz zagrali Sebastian Mila i Piotr Wiśniewski. - Wszystko zależy od sytuacji. Mieliśmy zawodnika więcej, stąd taka decyzja. To kreatywni zawodnicy, dla których praca w defensywie nie jest najmocniejszą stroną. Tutaj mogliśmy sobie pozwolić na to, by wystąpili naraz i nie jest wykluczone, że powtórzymy ten manewr w przyszłości. Jesteśmy po starcie sezonu. Czekaliśmy na to zwycięstwo i nie jest to łatwa sytuacja, że chcemy walczyć o górną część tabeli, a jest zupełnie inaczej. Dużo pracy przed nami. Nie może zabraknąć zaangażowania, koncentracji i determinacji - przestrzegł trener.
Piątkowa wygrana może podnieść morale w zespole. - Dla każdego sportowca, piłkarza, czy trenera jak ma się serię bez zwycięstwa, potrzeba wygranej, by uwierzyć w siebie i nabrać pewności siebie. Wychodząc na boisko nie można zastanawiać, czy piłka przejdzie, czy nie. Wiele razy gdy nie wygrywaliśmy, graliśmy dobrą piłkę. Ten mecz nie był najlepszy, ale liczy się wygrana. Ważnym momentem była nieuznana bramka na 3:1, podczas której nie było spalonego. Gdyby ją uznano, złapalibyśmy rytm, co pozwoliłoby na przygotowywanie akcji ofensywnych i pokusilibyśmy się o dalsze akcje. Była nerwówka do końca, mogliśmy stracić gola, ale wyszliśmy obronną ręką - zakończył Brzęczek.