Ernest Pohl - król Warszawy, bóg Zabrza

Ernest pije, ale Ernest gro - tłumaczył, gdy zarzucano mu nadmierne spożywanie alkoholu. Ten zabawny w swym tragizmie cytat jest trochę krzywdzący, bo bardziej podkreśla problem Ernesta Pohla z nałogiem niż wybitną klasę piłkarza Legii i Górnika.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski

- Grałem z Deyną i Lubańskim, moje drużyny walczyły z Bońkiem i wie pan, na pytanie "kto był najlepszym piłkarzem w historii Polski", odpowiadam zawsze tak samo: Ernest Pohl. On umiał wszystko - mówi Hubert Kostka.

Ernest Pohl, lub jak wolą niektórzy Pol (bo pod takim nazwiskiem występował w PRL), był z pewnością najlepszym piłkarzem, który reprezentował barwy Legii Warszawa i Górnika Zabrze.

Gdy w 1953 roku przyjechał do Warszawy, Legia była ledwie przyzwoitym ligowym klubem, a więcej osób w Warszawie wolało spędzać czas na stadionie Polonii przy ulicy Konwiktorskiej.

Śląski zaciąg zmienił historię klubu z Łazienkowskiej. A spośród wszystkich Ślązaków najlepszy był właśnie on, napastnik z Rudy Śląskiej. Stamtąd wyciągnęli go działacze łódzkiego wojskowego klubu Orzeł, skąd po roku trafił do Legii.

W piłkarskiej encyklopedii Fuji (tom "Legia najlepsza jest"), czytamy opowieść zawodnika o meczu Łódź - Warszawa: - W ostatniej chwili okazało się, że Władysław Soporek jest kontuzjowany, więc zająłem jego miejsce. Skończyło się zwycięstwem Łodzi, a mnie udało się strzelić aż dwa gole. Po meczu pod naszą szatnią przypadkowo znalazł się warszawski napastnik Longin Janeczek. Chyba się zdziwił, bo zauważył, że w odróżnieniu od innych piłkarzy łódzkich chodzę w mundurze. Zgodnie z regulaminem oddałem mu honory wojskowe, a on spytał skąd jestem, spisał moje nazwisko, numer jednostki. Niedługo potem otrzymałem przeniesienie do Warszawy, do Legii.

Zaczynał od głębokich rezerw, ale dość szybko zdobył uznanie w Warszawie. Janos Steiner, węgierski szkoleniowiec Legii, wiedział dobrze, że na nim należy oprzeć taktykę drużyny.

- Steiner mówił trochę po niemiecku, trochę po węgiersku, trochę po polsku. Taktyka według Steinera była taka: "Epin, Kici, pikum pakum, Ernest szus, eins nul CWKS" Rozumie pan? Nie? To przetłumaczę: "Kowal podaje do Brychczego, on do Ernesta Pohla, który strzela, i Legia prowadzi 1:0" - wspominał Lucjan Brychczy.

W tej uproszczonej wersji jest sporo prawdy, bo choć Legia w pierwszym sezonie pod wodzą Steinera zajęła dopiero 7. miejsce w lidze, to piłkarz z Rudy Śląskiej strzelił 13 goli. W kolejnych sezonach już się zgrali. Pohl strzelał seryjnie (choć w kolejnych sezonach lepsi od niego byli Lucjan Brychczy i Henryk Kempy), a Legia dwukrotnie sięgnęła po tytuł mistrza Polski.

CWKS złożył mu ofertę pozostania w Warszawie, ale ten wybrał powrót na Śląsk, do rodzącej się potęgi Górnika Zabrze.

Tu czuł się jak w domu, na luzie, bezpośredni, starszym kolegom i kibicom znany jako "Yła".

Stanisław Oślizło wspomina w swojej biografii pierwsze spotkanie z piłkarzem.
"Widząc Ernesta Pohla czy Edwarda Jankowskiego, zwracałem się do nich per "pan". Szybko zostałem skorygowany: "jo nie jest żoden pan" - rzekł mi Ernest".

Był piłkarzem niemal kompletnym, z fenomenalnym strzałem, dokładnym podaniem. Jeśli czegoś mu brakowało, to szybkości. Ale nadrabiał to techniką. Zwykł mówić: "Po prostu podaj mi piłkę, a ja sobie poradzę". Statystyki potwierdzają, że radził sobie doskonale.

Czy Ernest Pohl jest wśród 5 najlepszych polskich piłkarzy w historii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×