Zemsta Urbana. Nowy trener Lecha dokonał cudu, jego zespół wygrał w Warszawie

Lech Poznań wygrał w Warszawie z Legią 1:0 po golu Kaspara Hamalainena. Można już to ogłosić oficjalnie - kryzys mistrza Polski zakończył się. Jan Urban znalazł receptę na śmiertelną chorobę.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP

Na pewno było w tym sporo szczęścia ale przy założeniu, że na końcu liczy się tylko wynik - Lech zakończył swój najtrudniejszy okres w ostatnich latach.

Podający Maciej Gajos oraz adresat podania Kasper Hamalainen musieli być zaskoczeni tym że być Jakub Rzeźniczak popełnił tak dziecinny błąd. Fin znalazł się jednak sam na sam z Dusanem Kuciakiem i Lech od 8. minuty prowadził 1:0.

Dla Hamalainena to ważna bramka bo pomocnik (grający z konieczności w ataku) ma słaby sezon i spokojnie można nazwać go jednym z winowajców fatalnej postawy "Kolejorza". Potrzebował takiego przełamania tak jak i cały zespół.

Lech Poznań przyjechał do Warszawy jako najgorszy zespół w lidze. Ale też zespół mający na koncie "świeżą" wygraną w Lidze Europy z Fiorentiną, liderem Serie A. I w końcu zespół z nowym trenerem, Janem Urbanem, który miał sporo do udowodnienia. Nawet jeśli sam tego nie powie. Urban musiał odejść z Legii, mimo że zdobył tytuł mistrzowski i był liderem. Słabsze występy w Europie spowodowały, że trener stał się mało światowy dla mającej mocarstwowej marzenia Legii.

W niedzielę na stadionie przy Łazienkowskiej miał prawo śmiać się z tych "zarzutów". Legia Henninga Berga i jak na razie Legia Stanisława Czerczesowa również nie grają piłki porywającej, "światowej".

Legia to wciąż bardziej suma umiejętności poszczególnych zawodników niż dobry przejrzysty i charakterystyczny styl. Urban miał prawo do obaw, gdy kilku piłkarzy gospodarzy chciało te umiejętności zaprezentować. Zwłaszcza Nemanja Nikolić. Supersnajper Legii przed meczem wdał się w pyskówkę z Urbanem. Trener podważył umiejętności Serba sugerując, że ten jest katem ligowych przeciętniaków, ale w meczach z mocnymi zespołami głównie statystuje.

Nikolić chciał się zrewanżować. Gdyby jego doskonałe podanie wykorzystał Tomasz Jodłowiec, Legia miała by na koncie wyrównującą bramkę. Ale pomocnik gospodarzy spudłował fatalnie.

Potem Nikolić dwa razy uderzał świetnie z dystansu i miał sytuację sam na sam. Gdy pod koniec pierwszej połowy minął w świetnym stylu Szymona Pawłowskiego i Barry'ego Douglasa  Urban powinien wycofać swoje słowa. Nawet jeśli po żadnym z tych zagrań nie padła bramka, to Nikolić pokazał, że jest na warunki naszej Ekstraklasy zawodnikiem zjawiskowym.

Ale Legia miała nie tylko pecha, również sporo szczęścia. Bo to Pawłowski miał dwie doskonałe sytuacje. Najpierw spory błąd popełnili obrońcy Legii i pomocnik Lecha znalazł się w 32. minucie sam na sam z Kuciakiem, ale Słowak obronił fantastycznie. 10 minut później Lech wyszedł z kontrą, ale właśnie Pawłowski, teoretycznie jeden z najlepszych technicznie piłkarzy w lidze, popsuł proste zagranie.

Lech na drugą połowę wyszedł z zamiarem utrzymania wyniku i to założenie spełnił.

Legia ma problem z kreatywną grą. Ondrej Duda, o którym mówiono, że jest największym talentem w polskiej lidze od lat, cały czas ma problem z dogonieniem oczekiwań. Jeden czy dwa efektowne zwody na mecz to nie jest to, czego oczekuje się od zawodnika, którego chciało podobno pół Europy. O tym, że na boisku jest Ivan Trickovski kibice, którzy nie słuchali uważnie spikera na początku meczu, dowiedzieli się gdy Macedończyk był zmieniany przez Guilherme.

Symbolem ataku Legii jest dziś, poza Nikoliciem, szarża Michała Kucharczyka. Ten skrzydłowy nie ma nawet 10 procent umiejętności technicznych swoich kolegów, a jednak znowu stwarzał zagrożenie większe niż kilku kolegów razem wziętych.

Nie można był odmówić piłkarzom Legii zaangażowania. Były i takie momenty w tym meczu, gdy goście wybijali piłkę na oślep. Albo gdy Nikolić nie doszedł do zagrania wzdłuż bramki. Albo gdy chwilę później wygrał pojedynek z Jasminem Buriciem, ale jego strzał do pustej bramki zablokował Douglas. I w końcu gdy Duda minął obrońców i zagrał ostrą piłkę do Prijovicia, którą jednak zdołał wybronić Kamiński. Kilka minut później okazało się, że być może było to najważniejsze zagranie meczu.

Marek Wawrzynowski


Legia Warszawa - Lech Poznań 0:1 (0:1)

0:1 - Kasper Hamalainen 8'

Składy drużyn
Legia: Dusan Kuciak - Bartosz Bereszyński (74' Aleksandar Prijović), Jakub Rzeźniczak, Igor Lewczuk, Tomasz Brzyski - Michał Pazdan, Tomasz Jodłowiec (79, Dominik Furman) - Ivan Trickovski (60. Guilherme), Ondrej Duda, Michał Kucharczyk - Nemanja Nikolić.

Lech: Jasmin Burić - Kebba Ceesay, Tamas Kadar, Paulus Arajuuri, Barry Douglas - Abdul Tetteh, Karol Linetty - Gergo Lovrencsics, Maciej Gajos (75' Darko Jevtić), Szymon Pawłowski (79' Marcin Kamiński) - Kasper Hamalainen.

Żółte kartki: Kucharczyk - Kadar, Ceesay

Sędzia:
Bartosz Frankowski (Toruń)

Widzów: 26821

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×