Michał Kołodziejczyk: Jak nie będzie Lewandowskiego, nie trzeba będzie rzucać ręcznikiem (felieton)

Mamy najlepszą drużynę w XXI wieku, a apetyty tak wielkie, że jeśli nasi piłkarze na Euro nie dadzą nam jeść, możemy być bardzo rozdrażnieni. Gdzie są granice możliwości reprezentacji Polski?

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
PAP

Balonik napompował się sam, nawet nie trzeba kłaść rąk na klawiaturze. Chciałem przyjechać do Wrocławia, poszukać wad w układance i systemie Adama Nawałki. Tak zwyczajnie, w końcu szukanie dziury w całym to moje hobby. Jeśli macie ochotę przeczytać klasycznego Kołodziejczyka, który napisze, że powołania były złe, zwolnienie ze zgrupowania Roberta Lewandowskiego i Grzegorza Krychowiaka  fatalną decyzją, a feta po meczu z Irlandią wielką przesadą - przełączcie się na relację Jacka Stańczyka, który pewnie poszukał jakichś słabych stron. Ja wracam z Wrocławia zauroczony i nie umiem wetknąć kija w mrowisko. To będzie pieśń radosna, którą zweryfikuje dopiero czerwiec przyszłego roku.

Takiej kadry dawno nie widziałem. Kadry kompletnej, zupełnej, ambitnej i grającej na całego nawet w meczach towarzyskich - nie pamiętam. Obudziło się coś w naszych piłkarzach. Coś, o czym zawsze marzyliśmy. Takich gestów, wydarzeń, w mało ważnym meczu o nic z rezerwową kadrą Czech było aż nadto.

Kiedy w drugiej połowie parę stoperów naszej reprezentacji tworzyli Thiago Cionek, gracz Serie B, i Paweł Dawidowicz z rezerw Benfiki, a Nawałka wprowadzał na boisko dwóch rezerwowych zawodników przeciętnej w polskiej lidze Lechii Gdańsk, myślałem, że to się skończy źle. W końcu Czesi miesiąc temu wyleczyli z marzeń o Euro Holendrów. Wszystko działało jednak jak wcześniej. Nie wiem, jak robi to Nawałka przez te kilka dni zgrupowania, albo jakim cudem wokół kadry wytworzyła się taka atmosfera, że ma się wrażenie, że ci chłopcy mogą przegrać, ale dopiero po wypruciu żył.

Odesłanie do domów Krychowiaka i Lewandowskiego odebrane zostało jako policzek dla wrocławskich kibiców, którzy kupili bilety dla gwiazd. Kibice wychodzili ze stadionu marudząc, że "z Lewandowskim byłoby 6:1", czuli jednak satysfakcję, że jak nie będzie Lewandowskiego, bo akurat będzie kontuzjowany, nie trzeba będzie rzucać ręcznikiem. Być może Nawałka chciał to udowodnić, ale nie miał przecież pewności, że operacja zakończy się sukcesem.

Nawałka dał odpocząć Lewandowskiemu, jest pewny, że ma kapitana pełną gębą na boisku i poza nim, a publice pokazał, że każdy pożar da się ugasić. Na przykład 18-letnim Bartoszem Kapustką, który jeśli będzie grał tak jak w ostatnich meczach, to Euro 2016 rozpocznie w pierwszym składzie. Warto też było postawić na Arkadiusza Milika, wmówić mu, że może być tak ważny jak Lewandowski. Milik po odpadnięciu Danii w barażach będzie jedynym reprezentantem Ajaksu Amsterdam na mistrzostwach Europy. Przy trzecim golu dla Polski pokazał altruizm, a' la kapitan - podał, dał się cieszyć Kamilowi Grosickiemu. Mógł sobie na to pozwolić.

Grosicki to wulkan, jeśli w czerwcu przyszłego roku będzie w formie, wiele może zależeć właśnie od niego. Z Wrocławia kibice zapamiętają go z dwóch sytuacji. Przy rzucie rożnym ktoś rzucił mu szalik, Kamil podniósł, podziękował, ale zanim rzucił na aut, pocałował. Piękny gest dla patriotycznie nastawionych. Chwilę później, po strzelonym golu, zdjął koszulkę reprezentacji Polski, prezentując t-shirt z francuską flagą i prośbą o modlitwę za Paryż. To gest dla myślących. Grosicki, nawet jeśli nieświadomie, pokazał internetowym napinaczom pracującym nad liczbą followersów, by później sprzedać na swoim profilu reklamy, że nie zgadza się na brak akceptacji dla prostych gestów solidarności z krajem, który dotknęło wielkie zło związane z otwartością na inne religie i kultury. Grosicki dostał żółtą kartkę, sędzia nie zrozumiał, że przepisy są po to, by je łamać w takich sytuacjach.

Artur Boruc kocha być pierwszy. W kadrze Nawałki jest rezerwowym. Nawałka wmawia mu, że jest potrzebny tej drużynie. Jak coś się dzieje złego w pierwszej połowie, w szatni Boruc ma prawo zabrać głos, bo to postać. Kiedy Boruc pytał Nawałkę, czy ważny jest także pod względem sportowym, dostawał zapewnienia. I tak nie grał, bo trener postawił na Łukasza Fabiańskiego. Boruc to wytrzymał, nie wiem, jakim cudem. We Wrocławiu bronił pewnie, ale swoje wielkie chwile miał w drugiej połowie, kiedy kibice co pięć minut skandowali jego nazwisko. Dziękował klaszcząc nad głową, nie odwracając się do trybun, skupiając się na piłce. Jakby chciał pokazać, że docenia, ale on tu jest po to, żeby pomóc kadrze na boisku a nie w szatni. Połechtało go, jestem pewien. Ostatnio w Bournemouth powiedział mi, że ma 35 lat, a jak słyszy hymn przed pierwszym gwizdkiem, to i tak przechodzą go ciarki.

I na koniec wolny. Rzut wolny. Wykonuje go Sebastian Mila, który ostatnio w reprezentacyjnej formie był jakiś rok temu, gdy jako gracz Śląska Wrocław strzelał gola Niemcom. W kadrze jednak jest, funkcjonuje, może tylko jako talizman. W meczu z Czechami wszedł na końcówkę meczu i wykonał rzut wolny tak, że zaskoczeni byli tylko rywale i kibice. Wierzę w to, że to wypracowany na treningach fragment gry. I chcę wierzyć, że Mila wierzył, że będzie miał szansę go wykonać.

Powodzenia panowie.

Michał Kołodziejczyk

 
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×