90 minut z Flavio Paixao. Ból głowy Śląska Wrocław

 Redakcja
Redakcja
Pod względem prywatnym 2015 rok też nie był dla ciebie łatwy.

- Dlaczego tak uważasz? Znasz mnie prywatnie?

Wiem, że przed kilkoma miesiącami zmarł twój przyjaciel.

- Właśnie dlatego cały czas powtarzam, że musisz uśmiechać się każdego dnia. Bo w jednej chwili jesteś, a za dwie minuty może cię już nie być.

Byłeś w szoku?

- To rzeczywiście był dla mnie bardzo ciężki okres. Adam (Jodoin, 25-letni agent piłkarski i przyjaciel braci Paixao - przyp. red.) był moim superkumplem, tydzień przed śmiercią przyleciał do mnie do Wrocławia, spędziliśmy ze sobą bardzo sympatyczne popołudnie. Byliśmy na kolacji, żartowaliśmy...

Jak dowiedziałeś się o jego śmierci?

- Do Marco zadzwoniła ciocia Adama. Powiedziała, że miał atak serca. To był dla mnie bardzo trudny tydzień. Adam był bardzo pozytywnym człowiekiem, prącym do przodu, ale też wierzącym we mnie. Dzisiaj modlę się za niego i jego rodzinę. Tak, jak powiedziałem, ta sytuacja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że trzeba być bardzo pozytywnie nastawionym do życia. Teraz jestem, ale za dziesięć minut może się coś stać i już mnie tu nie będzie.

W czerwcu z Wrocławia do Pragi wyprowadził się twój brat Marco, zostałeś tutaj sam.

- Dlaczego sam? Mam przyjaciół, kolegów z drużyny, życie toczy się dalej.

Jesteście z bratem bardzo blisko, jego odejście do Sparty Praga nie było dla ciebie ciężkim momentem?

- Nie było. Wiele ludzi, z którymi rozmawiałem wcześniej na ten temat, też myślało jak ty. Ale nie widzę ani jednego powodu, przez który miałoby tak być. Zauważ, że w przeszłości zdarzało nam się już funkcjonować bez siebie. Grałem w kilku klubach bez Marco.

Rozłąka z bratem bliźniakiem nigdy nie miała wpływu na twoją postawę na boisku?

- Absolutnie żadnego. W poprzednich latach grałem z sukcesami w klubach, w których nie było Marco. Teraz brat znów postanowił pójść własną drogą. On ma swoje życie, a ja mam swoje. On gra dla Sparty, a ja dla Śląska. Nie ma w tym żadnej głębszej filozofii. Mimo że nie ma go już we Wrocławiu, wciąż jestem szczęśliwym człowiekiem.

Jak żyje ci się w Polsce?

- Znakomicie! Przed przyjazdem niektórzy ostrzegali mnie przed pogodą, ale jak na razie nie ma się do czego przyczepić. Nie jest za zimno, więc nie narzekam. A Wrocław to piękne miasto, czuję się w nim dobrze.

Jak w domu?

- Prawie. Wrocław jest trochę podobny do Lizbony. Oczywiście nie ma plaży i pogoda jest odrobinę inna, ale lubię tu żyć. Polacy są sympatyczni, a jedzenie smaczne. Na przykład tam za rogiem w jednej z restauracji jest serwowana znakomita zupa - żurek. Gdy tylko przyjeżdża do mnie ktoś w odwiedziny, zawsze go tam zabieram i każę spróbować. Lubię do siebie zapraszać rodzinę. Na przykład na mecz z Legią zaprosiłem mamę.

Po przeprowadzce do Polski było coś, co cię zaskoczyło? Albo coś do czego musiałeś się dłużej przyzwyczajać?

- Nie było czegoś takiego.

Polską mentalność strawiłeś bez problemów? Obywatele każdego kraju mają swoją mentalność, zwyczaje, sposób myślenia. Osoba, która decyduje się na życie w obcym miejscu, musi się dostosować. Jaka jest polska mentalność?

- Dość zimna. Ale znam też wielu ludzi, którzy są bardzo przyjacielscy, otwarci. Po przyjeździe do Polski wiele osób robiło wszystko, żebym czuł się tutaj komfortowo.

Bardzo różnimy się od Portugalczyków?

- My Portugalczycy jesteśmy bardziej otwarci, uśmiechnięci i lepiej mówimy po angielsku. (śmiech) U nas ciągle świeci słońce, a to pozwala nam się wciąż uśmiechać. Polacy powinni się uśmiechać częściej. Podchodzicie do życia za bardzo na serio. Oczywiście, są chwile wymagające skupienia, jak choćby w pracy, ale życie toczy się dzisiaj, trzeba z niego wyciągać wszystko, co pozytywne. To chyba jednak wina pogody, że tego nie robicie tak dużo i często, jak my w Portugalii.

Gdy się na ciebie patrzy i z tobą rozmawia, można odnieść wrażenie, że jesteś człowiekiem bez zmartwień.

- A czym mam się martwić? Patrzę na życie pozytywnie. Podam ci prosty przykład. Gdy jadę na trening, zawsze jestem uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony. Podczas zajęć staram się tym zarażać kolegów. Przecież robimy to, co kochamy, nie ma więc powodu, przez który miałbym mieć zmartwienia.

Masz dziewczynę Polkę?

- Nie.

Pytam, bo gdybyś miał, łatwiej byłoby cię zatrzymać w Polsce na dłużej.

- Nie zastanawiałem się nad tym.

A co z twoją przyszłością?

- Moja przyszłość? Zaraz pojadę do klubu, udzielę wywiadu, wezmę udział w treningu, a później będzie następny dzień. Jeśli odpowiednio wytrwale pracujesz teraz, przyszłość przyniesie ci same dobre rzeczy.

Ale na pewno masz jakieś marzenia, choćby piłkarskie.

- Od zawsze moim największym marzeniem była gra dla Sportingu Lizbona.

I myślisz, że jest to wciąż możliwe?

- Jasne, będę w to wierzył do końca życia!

Rozmawiał Paweł Kapusta

Czytaj więcej w PN

Kapitan Bayernu zastanawia się nad przyszłością Guardioli

Magiera o organizacji konferencji "Football Players Zone" (wideo)

Gol Grosickiego kandydatem do trafienia kolejki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×