Maciej Żurawski: Wielkiej Wisły nie odbuduje się bez pieniędzy

- Wisła to dla mnie drużyna zagadka. Jeśli w środę w Poznaniu będzie skuteczna może wygrać z Lechem - mówi Maciej Żurawski, były napastnik obu klubów.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk

WP SportoweFakty: Jak ocenia pan decyzję o zwolnieniu Kazimierza Moskala z funkcji trenera Wisły Kraków?

Maciej Żurawski: Kaziu sobie za długo w Wiśle nie popracował… Nie wiem jednak, czy jego kadencję można uznać za rozczarowanie (Moskal trenerem pierwszej drużyny Wisły został 10 marca tego roku - przyp. red.). Przed meczem z Cracovią sytuacja w tabeli wcale nie była tak zła. Gdyby Wisła wygrała derby, popłynęłaby w górę. Porażka spowodowała odwrotny efekt i trzeba było szukać winnych. Zwolnienie Moskala to był impuls właściciela klubu po kolejnym rozczarowaniu.

Czy Moskal miał piłkarzy, by osiągnąć lepsze wyniki?

- No właśnie nie, dlatego powiedziałem, że okres jego pracy nie był rozczarowaniem. Kilku zawodników gra na odpowiednim poziomie, innym brakuje klasy, albo nie potrafią ustabilizować formy. Wielkiej Wisły nie odbuduje się bez wielkich wzmocnień. A te będą możliwe tylko przy odpowiednim zastrzyku finansowym.

Jak zespół może zareagować na nowego trenera - Marcina Broniszewskiego?

- To kluczowa kwestia. Różnie bywa. Zazwyczaj efekt "nowej miotły" przez jakiś czas jest skuteczny, ale w tym przypadku nie przychodzi nikt z zewnątrz, bo stery przejął dotychczasowy asystent. Trudno mówić więc o nowym duchu. Obecna Wisła to drużyna zagadka. W każdym meczu potrafi stworzyć sobie wiele dogodnych okazji do zdobywania goli, ale reszta zależy od skuteczności. W pierwszym meczu z Cracovią 3:0 powinno być do przerwy… Jeżeli napastnicy Wisły będą akurat mieli dobry dzień, mogą poprowadzić drużynę do zwycięstwa w meczu z Lechem (spotkanie w środę o godz. 20.30 - przyp. red.).

Nie wierzy pan w odrodzenie mistrzów Polski?

- Lech ma dobrą passę, wyszedł z jakiegoś wielkiego dołu, kiedy przegrywał mecz za meczem. Teraz, po kolejnych zwycięstwach, nastroje się poprawiły. Skład drużyny z Poznania w porównaniu z poprzednim sezonem praktycznie się nie zmienił, wiedziałem więc, że to niemożliwe, by koszmar ze strefą spadkową trwał zbyt długo. Musiało coś w tym zespole nie zadziałać, a później każda kolejna porażka generowała tylko coraz gorsze samopoczucie, sprawiała, że morale leciało w dół. Oczekiwania przecież były duże, od Lecha wymaga się zwycięstw.

Aż przyszedł trener Jan Urban i doszło do przełamania…

- Na razie trudno hurraoptymistycznie mówić coś o jakiejś poprawie. Urban dobrze pracuje, wyciągnął zespół z największego dołka, co wcale nie znaczy, że już jest dobrze. Teraz nie ma co marzyć o mistrzostwie, tylko stawiać sobie jakieś mniejsze i łatwiejsze do zrealizowania cele. Na początek - miejsce w pierwszej ósemce po zakończeniu sezonu zasadniczego. Po podziale punktów strata do trzeciego miejsca może nie być już taka duża.

W Lechu najbardziej brakuje napastnika?

- W Lechu nie było wzmocnień z prawdziwego zdarzenia, jakiegoś większego formatu. Marcin Robak jest dobrym, doświadczonym ekstraklasowym zawodnikiem, ale jeśli marzy się o obronie tytułu, a wcześniej przecież nawet o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów, to trzeba sięgnąć do portfela.

Komu będzie pan kibicował w środę?

- To strasznie nudne pytanie słyszę przed każdym meczem tych drużyn…

Rozmawiał Michał Kołodziejczyk

Robert Lewandowski poza podium Złotej Piłki. "Sami dmuchaliśmy ten balonik"
 
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×